Była 12:43 jak wstałam. Jeff'a nie było w pokoju, a więc zeszłam na dół. Chodziłam po wszystkich zakamarkach w domu. Nikogo jednak nie znalazłam. W końcu weszłam przez małe różowe drzwi pod schodami... Znalazłam tam małą Sally. Siedziała w kącie i płakała.
- Sally. Co się stało? Ej, myszko nie płacz... - Podeszłam do dziewczynki i ją objęłam.
- No bo... - Sally zaczęła jeszcze bardziej płakać. - Oni zabrali Toby'ego, później Ben'a... Slendi próbował jakoś to powstrzymać, ale go też zabrali... Zostałam sama z Jeff'em. Jeff kazał mi się gdzieś schować, ale bardzo dobrze. Więc pobiegłam do mojego pokoiku i schowałam się pod łóżko. Słyszałam jak Jeffy krzyczał. Bardzo długi i głośno. Widziałam jak krew z korytarza spłynęła do mojego pokoju. Przestraszyłam się. - Sally się trochę uspokoiła. Siedziałam wtulona w nią i płakałam... - W pewnym momencie już nie było nic słychać. Głucha cisza... Więc postanowiłam wyjść i sprawdzić czy ktoś jest w domu. Ale byłaś tylko ty. Na łóżku leżała jakaś chusteczka, jak ją powąchałam to zemdlałam. - A ja się dziwiłam dlaczego tak mocno spałam i że nic mnie nie obudziło.- Gdy wstałam usłyszałam coś na strychu więc pobiegłam do mojego pokoju, usiadłam w kącie i zaczęłam płakać. - Ogarnęła mnie panika. Oni mogą wrócić. Co mam powiedzieć małej... Trzeba uciec.
- Sally. Posłuchaj mnie teraz uważnie. - Dziewczynka potaknęła. - Musimy uciec i musimy znaleźć chłopaków. Widziałaś któregoś z porywaczy? - Zapytałam cicho.
- Tak. Mieli białe maski. Takie z czarnymi oczami. Mówili coś ale nie zrozumiałam. - W tym momencie podłoga piętro wyżej zaskrzypiała... Dziewczyna złapała mnie za rękę.
- Angela. Boję się. - Powiedziała ze łzami w oczach.
- Sally, spokojnie. Wszystko będzie ok. - Sama w to nie wierzyłam. Ale musiałam ją jakoś uspokoić. Sama też się bałam i to chyba bardziej od niej.
- Angela... - Dziewczynka nagle zamilkła. Ktoś stał obok drzwi. Kazałam jej schować się pod łóżko. Zrobiła to bez wahania. Sama wyciągnęłam nóż i stanęłam za drzwiami. Czekałyśmy aż porywacze wejdą. W pokoju było ciemno ledwo co widziałam własne ręce. Drzwi sie otworzyły, zobaczyłam tylko wystające zza drzwi buty. Wbiłam w nie nóż. Po głosie poznałam, że to chłopak. I to nie byle chłopak...
-Jeff?! Boże, Jeff! - Zapaliłam światło. To był on.
- A myślałaś, że kto?! - Zapytał tak jakby nic się nie stało...
- Porywacze! - Krzyknęła dziewczynka wychodząc z pod łóżka.
- Nie Sally. To tylko Jeff. - Powiedziałam obojętnie.
- Jeff! - Dziewczynka krzyknęła tak radośnie, że aż ja i Jeff się szeroko uśmiechneliśmy. Mała podbiegła do chłopaka i objęła go w pasie. Jeffy wziął ją na ręce.
- Angel. Będziemy musieli pogadać. - Powiedział bardzo poważnie.
- Okey. To chodź na górę. - Chłopak zdjął dziewczynkę z rąk i poszedł za mną.
- Jeff... Co tu się stało jak ja spałam?!
- Angel... Właśnie... - Chłopak zaczął się jąkać. - Właśnie o tym chciałem porozmawiać. Bo... Zabiłem takiego mężczyznę z takiego gangu... I oni mnie śledzili. I tak trafili tutaj. Porwali wszystkich... - Po jego policzku zaczęły spływać pojedyńcze łzy.
- Ale czemu mnie nie zabrali? I czemu Sally nie zabrali?
- Bo ja was obroniłem... - Jeff podniósł koszulkę do góry. Widać było bardzo duży i zakrwawiony opatrunek...
- Jeff. Co ci... - W tym momencie ręka Jeff'a znalazła się na moich ustach. Położył mnie delikatnie na łóżku. Chciałam coś powiedzieć, ale nie wiem czemu nie mogłam.
-Ciii. Kocham Cię. - Gdy to powiedział uspokoiłam się.
- Jeffy... - Chłopak znów mi przerwał. Pocałował mnie. Leżeliśmy razem jakieś dziesięć minut. Sami w totalnej ciszy. Nagle usłyszałam hałas na schodach. To Sally, wbiegła do pokoju mówiąc że coś jest za oknem. Zeszłam na dół razem z Jeff'em.
- Skarbie w którym oknie coś było? - Zapytałam się spokojnie małej dziewczynki. Wskazała palcem duże okno w salonie. Jeff podszedł do niego, rozglądał się. Niczego ani nikogo nie było. Spojrzał się najpierw na mnie, później na dziewczynkę i jeszcze raz na okno. Jego uwagę zwróciło dziwne drzewo. Patrzył się na nie bez przerwy.
- Skarbie co widzisz.? - Zapytałam zaniepokojona. Jeff spojrzał się na mnie tak jakby zobaczył ducha...
- Angela. On tam jest... - Chłopak zaniemówił. Patrząc się na mnie z przerażeniem wskazał na drzwi które były za mną. Przestraszyłam się. Za moimi plecami stał wysoki mężczyzna w masce. Jeff stanął przede mną, gotowy był oddać za mnie życie.C. D. N....
😘😘😘