Kiedy się obudziłam Jeff'a już nie było. A więc postanowiłam zjeść szybko śniadanie i iść na spacer z psem... Gdy szłam tak sama po lesie zauważyłam małą dziewczynkę. Podeszłam do niej, miała całą różową sukienkę we krwi i śliczne brązowe włosy...
- Hej mała... Jak się nazywasz? - Zapytałam cicho. Sama nie wiem czemu ale mówiłam pół szeptem.
- Sally. A ty? - Zapytała tak słodko i niewinnie.
- Angela. Co robisz sama w lesie? I gdzie są twoi rodzice?
- Mieszkam niedaleko. Nie mam taty... - Odpowiedziała dziewczynka. I pobiegła w głąb lasu.
Nie wiem dlaczego ale pobiegłam za nią. Biegłyśmy tak z pół godziny, w końcu zgubiłam Sally... Byłam w nieznanej mi części lasu. Poczułam lekki chłód... Ciarki mnie przeszły. Drzewa były tak gęste, że nie było widać słońca. Szłam w stronę gdzie pobiegła ta mała słodka dziewczynka. Dejzi, mój pies też szła ze mną. Po 15 minutach drogi zauważyłam w głębi lasu drewnianą chatę. Podeszłam bliżej... Mała Sally siedziała na schodach.
- Czemu tak wolno Angela? - Zawołała radośnie.
- Ty... Ty tu mieszkasz? - Zapytałam jąkając się. Dziewczynka spojrzała w moją stronę, po chwili zauważyła mojego psa.
- Tak mieszkam tu z moją nową rodziną. A to Twój piesek? Jak się wabi? To chłopczyk czy dziewczynka? - Mała zadawała masę pytań. Była ciekawa chyba wszystkiego.
- Tak to mój pies, wabi się Dejzi i to jest dziewczynka, tak jak ty lub ja. - Uśmiechnęłam się w jej stronę.
Nagle drzwi od domu się otworzyły. Stał w nich młody chłopak, dobrze zbudowany, ale szczupły. Miał długie czarne włosy, białą bluzę z kapturem na głowie...
- Jeff? To ty? - Zapytałam szczęśliwa.
- A... Angela co ty tu robisz? - Zapytał wyraźnie zdziwiony moją obecnością.
- Sally mnie tu przyprowadziła. - Zaśmiałyśmy się obie.
- Ah.. No tak. Dużo jej o tobie opowiadałem i... - Jeff nie skończył bo Sally zaczęła mnie ciągnąć do domu.
- No chodź. Poznasz wszystkich. - Dziewczynka ciągnęła mnie za rękaw od bluzy. Jeff zaczął się śmiać i wziął mnie na ręce. Sally się głośno śmiała i szła za nami. Chłopak wniósł mnie do salonu gdzie siedzieli wszyscy.
- To jest slenderman - Wskazał na wysokiego mężczyznę w garniturze i... Bez twarzy... - To Jack - Wskazał mi chłopaka w podobnym wieku do Jeff'a, miał niebieską maskę i trzymał coś w ręce. Wolałam nie wiedzieć co to za cześć ciała... - To jest Toby, a to Sally. Sally już znasz - Zaśmiałam się cicho - No to narazie wszyscy... - Spojrzał się na mnie i uśmiechnął się lekko.
- To wy idźcie do ciebie Jeff, a my zrobimy obiad. - Powiedział Slender spokojnym, stonowanym głosem.
Jeff wziął mnie znowu na ręce i zaczął wchodzić po dosyć stromych schodach. Wszędzie na ścianach są jakieś zdjęcia i plamy krwi, a zwłaszcza na schodach. W końcu widać drzwi z wydrapanym napisem "Jeff the Killer". Chłopak mnie postawił przed drzwiami i uśmiechnął się.
- Nio to witaj w moim królestwie. - Zaczęliśmy się oboje głośno śmiać i weszliśmy do pokoju.
- Przytulnie tu. - Mówiąc to siadałam na łóżko. - Przyniósł byś mi szklankę wody?
- Oczywiście. Coś jeszcze? - Zapytał zadowolony.
- Nie, tylko to. - uśmiechnęłam się i położyłam na łóżku. Zanim Jeff przyszedł zdążyłam zasnąć...