7. Pierwszy Z Najlepszych.

79 9 2
                                    


Skóra Virusów podczas operacji ulega zmianie. Tworzą im się na skórze mini gruczoły, dzięki którymi mogą wykonywać uderzenia powietrzem. Machnęła w moją stronę otwartą dłonią, co spowodowało, że odleciałem do tyłu. Ruszyła na mnie i chciała uderzyć pięścią, ale machnąłem w stronę jej twarzy ręką, co spowodowało silne uderzenie wiatrem. Kiedy wstaliśmy wytarła ręką krew, która zaczęła jej ciec z nosa. - Szybko się uczysz, ale na nic ci to, bo zaraz zginiesz.

Wtedy przez okno wyskoczył Deishi z moim nożem, stanął za mną. - Deishi, schowaj się. Nie powinieneś się w to wtrącać, to moja sprawa.

- Może i twoja, ale to ona zdemolowała mój dom.

Nathalis spojrzała się na niego z zainteresowaniem. - Hej! Skąd masz ten nóż?! On jest mój! Miło by było, gdybyś mi go oddał, bo właśnie chcę odrąbać karatece głowę.

Spojrzałem się na nią z agresją na twarzy. - Robisz się denerwująca.

Rzuciłem się na nią i atakowałem ją z przodu, z boku, z góry używając rąk i nóg na przemian. Wymienialiśmy się ciągle ciosami. Było mi już łatwiej, kiedy znałem sekret uderzenia powietrzem i kiedy ona używała tylko jednej ręki. Zacięta walka trwała dalej, ale nieustannie zbliżał się już jej bliski koniec. Nathalis ze zdenerwowania krzyknęła coś do mnie. - Dlaczego nie możesz już umrzeć?!

Byłem cały poobijany, wszystko mnie bolało. Gdyby walka trwała dłużej to przegrałbym ją. Wtedy do walki rzucił się Deishi z nożem. Rzucił się prosto na Nathalis. Przemieściłem się szybko w stronę Deishi'ego, następnie zabrałem mu nóż z ręki i odbiłem się od niego w stronę Nathalis, przy czym odrzucając na bok Deishi'ego. Uderzyłem kolanem w jej wybite ramię, następnie kopnąłem w nogę, by upadła na kolana. Kiedy już tak się stało złapałem ją za włosy, obróciłem się do tyłu i tyłem przyłożyłem drugą ręką nóż do jej gardła. - Proszę... n-nie... oszczędź mnie, a już nigdy mnie nie zobaczysz... Nie mogę wrócić już do szefa...

- Nie dam kolejny raz wrobić się w bagno, nie będę już miłosierny.

Przerażony Deishi patrzył na mnie kawałek dalej. - A-akise?...

Przycisnąłem nóż mocno do jej szyi. - ''Pozdrowienia od szefa.''

Pociągnąłem mocno rękę do przodu, trysnęła krew na ulicę. Nathalis chciała złapać się za szyję, by powstrzymać krwawienie, ale szybko objąłem ręką jej rękę, by nie mogła tego zrobić. - Nie.

Chciała coś powiedzieć, ale zachłysnęła się krwią a po chwili przestała się już ruszać, puściłem ją odpychając jej ciało na ziemię. Przerażony Deishi dalej na mnie patrzył. - Deishi, muszę zabić pozostałych członków re-Gen. Będą cały czas nasyłać na mnie kogoś, przez co jesteście narażeni. Musisz mi pomóc i ich odnaleźć.

- O czym ty pieprzysz? Nie widzisz, co robisz?

Spojrzałem się na niego ze zdziwieniem. - O co ci chodzi?

- Od kiedy to tak potrafisz zabijać ludzi jednym machnięciem? Bez żadnego zastanowienia się?! Ona mogła żyć! Nie poznaję ciebie...

- Nie puszczę wolno nikogo, kto dopuszcza się do morderstw, jasne? Nie powinieneś być taki dobroduszny dla wszystkich.

W jego wymowie był cień prawdy, wszystko zaczyna się wokół mnie zmieniać. Podszedł do mnie i zaczął przyglądać się na dom. - Musimy teraz po sobie posprzątać.

Lekko stuknął mnie w ramię. Poczułem silny ból, przez który lekko zgiąłem się w pół, złapałem się za ramię. Przerażony Deishi wykazał ponownie chęć swojej pomocy. - Akise, nic ci nie jest? Nie chciałem tak mocno.

Virus V [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz