Rozdział 4

767 57 4
                                    

( Piekło| Gehenna)

     Usiadł po turecku, wyprostował plecy,  zamknął oczy i wyszeptał cicho jedno imię.
Nie wiedział gdzie on jest, ale dziękował sobie za umiejętność telepatii przez odległość.
Siedział w tej samej pozycji, ok dwudziestu minut.
   Niestety, nie mógł go namierzyć, jego dalsze próby były bez skutku.
Wielkie mosiężne drzwi, lekko zaskrzypiały.
Stała tam drobna i krucha dziewczyna, jej długie falowane złote  włosy sięgały do kostek.
   Przyglądała mu się uważnie, wiedziała, że będzie mu niezbędna jej pomoc.
Kąciki malinowych ust podniosły się do góry na samą myśl.

                            ***

(Ziemia/ Przedmieścia królestwa Atlanty)
    Szedł przez gęsty las, denerwowała go nowa znajoma.
Czemu o niej myślał, cholera wie.
Wyszedł na spacer by uwolnić się od natarczywego, pytającego blond babsztyla.
Czy chciał, czy nie chciał musiał jej przyznać jedno, była niesamowita.
Jej wygląd, jej figura ale to jej naiwność najbardziej , go zaskoczyła.
     Z zamyślenia różowowłosego, wyrwał szelest.
Na początku myślał, że to jakieś dzikie zwierzę.
Nagle z nikąd wyleciała ostra jak brzytwa strzała.
Chłopak zakrył twarz rękami, mimo to nie odbyło, się bez bólu w prawym przedramieniu.
Strzała przeszła całościowo przez dwie kości łokciową i promieniową.
Bolało go jak diabli, krew się lała się srumykiem.
Wyciągnął strzałę, co nie przyszło mu łatwo, oraz wypalił ranę, smród palonej skóry dotarł do nosów sprawców.
Dwóch mężczyzn ubranych, w zielone stroje pobiegli w stronę paskudnego zapachu.
- jak myślisz łania, czy dzik? Zapytał się swojego kumpla.
- Nie wiem, chce to kurna zabrać do mojej wiedźmy, aby go przygotowała, a później pierdolić się z moją kochanką.
- ehhh, po co ja się z tobą zadaje...
- zamknij się i chodź...
Gruby oraz szczupły facet dyskutowali ze sobą jeszcze co najmniej dziesięć minut.
Jakie było ich zdziwienie gdy na miejscu nie było zwierzyny a jakiś palant...
- Em Bob, to człowiek- zwrócił się do grubego.
-No co ty, Hinki zdaje ci się, to nasz obiad...
Natsu na te zdanie lekko drgnął, nie ze strachu, a z chęci pożarcia  ich dusz na obiad, oraz rozpłatania ich wnętrzności.
Uniósł głowę lekko do góry, stało przed nim dwóch mężczyzn, jeden gruby jak stodoła,  a drugi szczupły jak patyczak.
Stroje mieli stare i zniszczone.
- A więc świnio po prawej chcesz mnie zjeść?
- Oczywiście.
- Ja pierdole serio... stwierdził pod nosem chłopak.
-COŚ CI MAŁY, KÓRWIU NIE PASI - krzyknął grubas
- NO WŁAŚNIE, TY RÓŻOWY CWELU.
- No to zapraszam - jego psychopatyczny uśmiech i wzrok dały do zrozumienia dwujce ludzi, że jest gotowy.
Pierwszy ruszył grubas, z lewej strony szybko wyciągnął mały ostry sztylet.
Starał się wbić go chłopakowi w oko, ale on tylko szybko wkręcił mu rękę.
Po, krótkiej chwili wbił mu go centralnie w jego oko.
Mimo przerażających wrzasków jego przyjaciel, nie drgnął na centymetr.
Widział jak  różowowłosy chłopak rozwalił jego znajomemu czaszkę, jednym uderzeniem o drzewo.
Mózg grubego był wszędzie, a oczy wypływały ze swojego miejsca.
Chuderlak wiedział, że to jego koniec, po chwili poczuł metaliczny smak w ustach,   oraz okropny ból gdzie kiedyś były oczy...
W dłoniach miał, cztery gałki, jego kły wydłużyły się, a on sam zjadł oczy, tej parki.
-ugh jakie obrzydliwe dusze, fuj.- mówił sam do siebie.
Obrócił się do zwłok plecami, pstryknął palcami, a ziemia zaczęła pochłaniać zmaltretowane resztki, które z nich zostały...

                               ***
(WINTERVILLIGE|ZIMOWA WIOSKA)

Spała zmęczona rozmyślaniem o Grayu, nie chciałabyć jego pocieszeniem.
Siedział zastanawiając się co u niej słychać, miał przed oczami jej piękne złote włosy, demony przeszłości się odezwały się w jego pamięci.
    Przyjechał do niej , jego serce biło jak oszalałe tak, on włada lodem jest panem zimna.
Jego serce stopione zostało przez jego przyjaciółkę z dzieciństwa.
Wszedł do jej chatki, a widok jaki zastał bardzo go zdziwił.
Siedziała przy swoim łóżku, na którym spała jakaś dziewczyna.
Podszedł do niej
- Lu znowu, komuś pomagasz?
- Tak, co w tym złego
- Jest obca
- No i?
- Lu, kiedyś wpadniesz w przez to w kłopoty...
Z zamyślenia wyrwał go, krzyk kogoś na zewnątrz.
     Natychmiast pobiegł do okna.
Jego oczom ukazała się postać, która uciekała przed niedźwiedziem.

______________________________________
* Heyka rozdział średni i pisany na telefonie, przepraszam za błędy, jak tylko kupię dobre ładowanie do laptopa wezmę się za poprawianie.
😬😬😬😬😬

  
  

The fairy tail of light and darkness.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz