"szMira" - część 5

17.5K 105 18
                                    


Od tego momentu stałam się wtajemniczoną użytkowniczką sex-portalu. Od tego momentu moje usta zawsze są pomalowane czerwoną pomadką. Od tego momentu daję dupy przez Internet. 

Trochę to popieprzone co robię, hmm? To dopiero początek. 

Jednakże, na tym portalu spotkałam też kilku panów, którzy znaczyli dla mnie coś więcej. Było ich czterech. Wśród takiego tłumu jaki się tam przewijał to naprawdę mało. 

Pierwszego poznałam na samym początku zaznajamiania się ze stroną. Siedziałam przy biurku  jak gdyby nigdy nic i czytałam książkę. Miałam włączoną kamerkę i jeśli trafił się ktoś, khm khm, ciekawy to odkładałam lekturę na bok i przykładałam się do zajęcia. 

Tym razem ktoś zrezygnował z patrzenia na mnie jak czytam książkę i równocześnie kątem oka obserwuję co się dzieje i zmienił partnera. Tego dnia nie miałam ochoty na szaleńczy pościg za spermą. Odłożyłam książkę i obiecałam sobie, że do trzech razy sztuka, albo ktoś fajny albo spadam stąd i zwijam się do spania. 

Wtedy moim oczom ukazał się... Johnny Depp. Pirat szukający swojej Czarnej Perły. Przystojny włoch o ciemnych dłuższych włosach opadających tak samo jak u aktora, oczach czarnych jak węgiel, w okrągłych okularach typowych dla Johnnego i z kolczykiem w uchu. Właśnie przechylał szklankę z whiskey. Jezu, kurwa mać. Widzę hoolywoodzkiego bożyszcza! Rozbierać się czy nie? 

Oczywiście, że to nie był prawdziwy Johnny Depp. wiedziałam o tym, bo koleś wyszczerzył się w moją stronę, pomachał i krzyknął wyraźnie: "ciao bella! ju spik inglisz?". 
Miałam wyłączony mikrofon bo jakoś nie miałam potrzeby włączać go do czytania taniej, tandetnej i zekranizowanej już książki. Rzuciłam ją na bok, bo po co mi teraz ona i zaczęłam grzecznie się przedstawiać. /Dobra, muszę to zrobić tak, żeby mnie jednym kliknięciem myszki nie zmienił na innego lachona/

Zaczęliśmy gaworzyć. On łamanym włosko-angielskim, a ja łamanym angielsko-polskim. Okazało się, że co nie co ściągnął z look'u Deppa, ale bronił się, że tak właśnie jest mu dobrze i wygodnie. Mhm, komfort przede wszystkim i laseczki wokół. 

Flavio, bo tak miał na imię, zarwał ze mną noc. Gadaliśmy o wszystkim, o filmach, muzyce, koncertach, życiu, kraju, codzienności, ulubionych rzeczach i znienawidzonych. Paliliśmy papierosy (wykradłam tacie kilka sztuk) i śmialiśmy się z własnych wtop językowych. Flavio grał na saksofonie tenorowym, który pokazał mi z dumą i opowiedział trochę o ojcu, który do grania go zachęcił. Jako, że od zawsze uwielbiałam słuchać starej muzy z lat .60 do .90 potrafiłam znaleźć z nim wspólny język. Razem stwierdziliśmy zgodnie,  że urodziliśmy się za późno, w nieodpowiedniej dekadzie. 

I tak oto przeszliśmy z tematów poważnych na wspominki swoich najbardziej udanych koncertów. Flavio zaczął opowiadać o koncertach, o których ja zawsze mogłam pomarzyć, zaczął na nie jeździć wcześniej bo starszy był ode mnie o siedem lat. Zaczął opowiadać o ulubionym jego bandzie KISS. Gadał jak najęty myląc trochę słowa, dało się zrozumieć sens, i opowiadał jak to bardzo chciałby ich koncert zobaczyć. Zrobiło się od tego trochę głośno i postanowiłam ściągnąć sweterek. Wybałuszył na mnie oczy ze zdziwienia, zaniemówił i wpatrywał się tak przez dobre 15 sekund. Pod swetrem tego dnia miałam koszulkę z zespołem... KISS. 

To był czysty przypadek. Zapomniałam, że ją mam i zapomniałam, że ją ubrałam. Nigdy do nich nie byłam bardzo przywiązana, ale wtedy kłamałam, żeby za wszelką cenę zostać nową Vanessą Paradis. 


Podekscytowani sobą zgodziliśmy się, że chcemy utrzymać ze sobą kontakt i natychmiast wymieniliśmy się kontaktem na Skype. Jednak noc była jeszcze długa, a my wciąż na tym portalu. Grzechem byłoby nie zgrzeszyć. 

Zaczynało świtać. Postawiłam laptopa na parapecie, pod którym znajdowało się moje łóżko. Z ciepłych słów zrobiły się gorące słowa. Z łagodnych komplementów pikantne zachcianki. Wstał i zaczął się rozbierać. Zrobiłam to samo. Ściągnęłam z siebie bluzkę KISS i spodenki. Zostałam w samych majteczkach. Kazałam ściągnąć mu resztę. Jednym ruchem ściągnął z siebie bokserki. Moim oczom ukazał się wyprężony penis sobowtóra Deppa. /Czy aktor miał takiego samego?/

Zaczęłam dotykać moje ciało. Zabawiałam się ustami, przygryzałam tak jak za pierwszym razem. Patrzył skupiony, a ja z powagą ruszyłam dalej. Odchyliłam się i na ekranie pojawiły się moje jędrne piersi. Zaczęłam ja masować. Sutki twarde sterczały ugniatałam je dwoma palcami. Flavio trzepał sobie w najlepsze. Jego kutas już był mokry. Pocałowałam jedną pierś. Został na niej odcisk mojej czerwonej szminki. Facet przyspieszył trzepanie kutasa i odchylił głowę do tyłu. Zaczął mruczeć i jęczeć. Kiedy spojrzał włożyłam palec wskazujący do ust i zaczęłam go ssać imitując blowjob. Stękał głośniej, dłonią oplótł kutasa i wpychał się biodrami między stworzone z palców okrągłe O. Szybko schylił się po zwitek jakiegoś papieru, może rachunek, i spuścił się na niego. Jego biała sperma kapała i sączyła się jeszcze dłuższą chwilę. Doszedł i to mocno. Ja nie, ja byłam tylko pomocą. 

To był tylko jeden raz z Flavio. Zaprzyjaźniliśmy się. Utrzymywaliśmy kontakt dosyć intensywnie. Rozmawialiśmy na Skype prawie codziennie przez 3 miesiące.Uczył mnie włoskiego, opowiadał dowcipy i graliśmy razem w gry. Flavio lubił mnie bardziej niż ja jego. Planował nawet przylecieć do Berlina na święta zimowe i zabrać mnie do hotelu. Zgadzałam się, ale nigdy do tego nie doprowadziłam. 

Wolałam cyberseks. 

szMiraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz