8. "Muszę wyjechać"

5.8K 353 14
                                    

Notatka na dole!!! 💓
__________________________

Jacob

Chwile spędzone z nią są cudowne. Tak bardzo się cieszę, że ją mam. Znalazłem swój świat, moją drugą cząstkę siebie. Szedłem z nią za rękę cały rozpromieniony, że nic jej się nie stało podczas tej bitwy. Starałem się nie okazywać tego, ale niezbyt mi to wychodziło skoro Van spoglądała co chwilę na mnie rozbawionym wzrokiem.

-Gdzie my tak w ogóle idziemy? - zapytałem, gdy zdałem sobie sprawę, iż nie wiem dokąd się kierujemy.

-Do szpitala.

Zdziwiła mnie trochę jej odpowiedź. Ale cóż, to co ona powie, dla mnie jest wszystkim, tak samo jak ona sama.


Vanessa

Szliśmy trzymając się za rękę. Nie wiem jeszcze jak to wszystko się ułoży. Starałam się o tym nie myśleć. On nic nie wie, a to jest przymus, po prostu konieczne.

-Co takiego jest koniecznie i nie mogę o tym wiedzieć? - Jacob mnie słyszał. Był wściekły, a jego ton głosu lekko mnie przerażał.

-Porozmawiamy o tym kiedy indziej - odpowiedziałam wymijająco jednocześnie wyrywając rękę z uścisku i przyspieszając kroku.

Nie doszłam za daleko, jak złapał za moje przed ramię i pociągnął w swoją stronę, przez co wpadłam na jego klatkę piersiową. Jego oczy stały się lekko czerwone. Nie przerażał mnie. Przerażał mnie ton jego głosu i jego nagły gest.

Próbowałam wyrwać się spod jego uścisku, ale jest zbyt silny. Zamiast mnie puścić, wzmocnił chwyt, co bardzo bolało. W moich oczach pojawiły się łzy, a jego wzrok pociemniał. Nie widziałam już tego pięknego koloru, który kocham tylko widzę totalną pustkę. Czarna dziura po prostu. Nie wiedziałam w jaki sposób mam się od niego odsunąć. Bałam się odezwać, bo mógł mi coś zrobić, a samo to, że rani mnie fizycznie teraz, nie pomaga. Próbuję sama siebie przekonać, że to tylko sen, a on mi nic złego nie robi. Niestety pomyliłam sen z rzeczywistością.

Jacob, przestań. To boli do cholery! ~ krzyczałam na niego w myślach. Wiedziałam, że on to słyszy, dlatego właśnie w taki sposób próbuje do niego dotrzeć.

-Nie przeklinaj do kurwy nędzy - warczał wściekły. Co ja mam zrobić? Jestem pewna, że po jego agresywnym zachowaniu zostanie ślad, a nawet kilka.

Myśl Vanessa, myśl... Co może sprawić, że się opanuje? Przychodzi mi na myśl tylko jedna rzecz. Ze strachem w oczach spojrzałam w jego oczy, a następnie na usta. Nawet tego nie jest w stanie zauważyć. Szybko wpiłam w te cudne malinowe usta i łapczywie nimi poruszałam, aby poczuł czego teraz chcę. Zaskoczony próbował się odsunąć, ale nie pozwoliłam mu na to, pogłębiając pocałunek. Po chwili bezsensownego poruszania ustami, doczekałam się odpowiedzi na gest. Przyciągnął mnie bliżej siebie, trzymając ręce na biodrach. Całował tak samo jak ja - szybko i brutalnie. Ręce założyłam na jego szyi, pogłębiając pocałunek do samego końca tak, aby nic w tej chwili nas nie oderwało od siebie. Odsunęliśmy się od siebie, gdy brakowało nam już powietrza. Usta były spuchnięte od łapczywego gestu czułości. Popatrzyłam na Jacob'a błagalnie, aby mnie puścił i tak zrobił. W moich oczach zebrały się łzy. Chciał dotknąć dłonią mojego policzka, ale mu na to nie pozwoliłam.

Odsunęłam się od niego. Zapłakana już biegłam przed siebie. Zauważyłam jak z naszego prywatnego szpitala wychodzi Jake, Brad i Simon. Brad najpierw zdziwiony popatrzył na mnie, a następnie na Jacob'a. Wściekły szybkim krokiem ruszył do mojego ukochanego.

-Brad, zostaw go! - krzyknęłam, ale nie zdążyłam, bo pięść Brad'a spotkała się już z policzkiem mojego mate.

-Jeśli jeszcze raz coś jej zrobisz, to się gorzej skończy niż na obitym policzku - warczał w jego stronę. Był kompletnie omotany wściekłością. Jacob patrzył na mnie zaskoczony całym wydarzeniem.

-Muszę wyjechać - spod moich powiek wylała się fala łez z bólu. Jeśli ktoś nie wie, gdy ma się swojego mate to odczuwa się każdy jego ból - fizyczny i psychiczny, ale ten psychiczny jest mnóstwo razy bardziej odczuwany.

Zaczęłam kierować się do tyłu. Nawet nie zauważyłam, jak biegłam szybko ile sił w sobie, aby wybiec z tego domu w las, aby ukoić choć delikatnie ból. Do tego wszystkiego doszło uczucie, że nie mam rodziców i zostałam ze wszystkim sama. Otworzyłam drzwi balkonowe, w biegu przemieniłam się w wilka i biegłam. Nie zwarzałam gdzie i po co, po prostu biegłam. Tego teraz potrzebowałam. Spokoju, samotności i biegu.

______________________

Bardzo przepraszam, że nie było rozdziału, ale trafiłam do szpitala niestety i mam trochę utrudniony dostęp do internetu. Mimo jego braku, jakoś będę publikowała rozdziały, aby nie zostawiać was samych.

Następna sprawa to MARATON. Kto chciałby maraton tego opowiadania? Potrzebuje więcej niż kilka osób do maratonu, bo maraton nie uda się, gdy będzie czytać go zaledwie kilka osób.
Kocham was 💞

Następna sprawa!
DZIĘKUJĘ ZA TYLE GWIAZDEK I WYŚWIETLEŃ! JESTEŚCIE NIESAMOWICI! 💓💓 Przyznam się, że gdy zauważyłam ile to opowiadanie ma już wyświetleń i gwiazdek oraz to miejsce w kategorii, to popłakałam się ze szczęścia 😭💞 Jeszcze raz dziękuję 💕

~WaszaCaroline <333

Alpha - The only my mateWhere stories live. Discover now