Rozdział 8.

241 17 16
                                    

Jednak powracam z opowiadaniem yaoi, gdyż Zolwik_Animka bardzo długo mnie męczyła żebym wróciła do jego pisania.  Ale o tym zapomniała, więc jej przypominam.

Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno do mojej sali.  Otworzyłem oczy i spojrzałem to na prawo,  to na lewo.  Nikogo nie było oprócz mnie.  Usiadłem na łóżku opierając się o poduszke.  Spojrzałem na biały zegar wiszący na żółtej ścianie. Dochodziła godzina 9. Zaraz powinna przyjść pielęgniarka z śniadaniem - pomyślałem.  Jakieś 5 minut później do mojej sali weszła pani doktor i przyniosła mi posiłek.  Dziś były kanapki z serem i szynką oraz herbata do popicia.  Skonsumowałem śniadanie w mgnieniu oka i odłorzyłem tace, na której był już tylko talerz i kubek po posiłku, na komódkę znajdującą się koło mojego łóżka. Ciągle myślałem, o tym co mi  się dziś śniło.  Czy to wydarzyło się naprawdę?  Jeśli tak,  to chcę poznać całą prawdę.  Postanowiłem zaczerpnąć trochę świerzego powietrza.  Usiadłem na brzegu łóżka i założyłem kapcie na nogi,  po czym wstałem i chwyciłem szlafrok,  który wisiał na haku koło drzwi i zarzuciłem go na siebie.  Uchylilem drzwi i wystawiłem z pokoju tylko głowę, żeby rozejrzeć się, czy nikogo nie ma w pobliżu, a szczególnie pielęgniarki oraz lekarza.  Miałem w końcu zalecone, żebym nie wstawał z mojego łoża. Spojrzałem to w prawo,  to w lewo,  ale na korytarzy znajdowali się sami pacjenci.  Raz kozie śmierć.  Pomyślałem, po czym wyszedłem z sali i cichutko zamknęłam za sobą drzwi.  Ruszyłem długim,  biało - pomarańczowym korytarzem w stronę wyjścia.  Na szczęście na nikogo się nie natknąłem. Kiedy znalazłem się już na dworze od razu poczułem się lepiej.  Świerze powietrze,  śpiew ptaków.  To lepsze niż ciągłe siedzenie w nudniej sali.  Spoczęłem na pobliskiej ławce w parku obok szpitala.  Pochyliłem głowę do tyłu i zamknąłem oczy wdychając powietrze.  W tej właśnie chwili pomyślałem o Kei'u.  Ciekawe co teraz robi?  Może mnie dzisiaj odwiedzi? Przecież tak się o mnie martwił. 

******W tym samym czasie - dom Kei'a***

Boże gdzie to jest?   Pomyślałem biegając po całym pokoju szukając telefonu.  Po kilku minutach poszukiwań znalazłem go pod łóżkiem. Jak on tam trafił?  Schowałem go do kieszeni spodni i chwyciłem plecak, który leżał na krześle i wyszedłem z pokoju.  Zamknąłem dom na klucz i ruszyłem w stronę szpitala.  Akashi się pewnie nudzi beze mnie.  Szedłem jakieś 30 minut kiedy ujrzałem siedzącego na ławce chłopaka.  Podbiegłem do niego i złapałem go za ramiona.
-Akashi głupku! Przecież tobie nie wolno wychodzić z łóżka! Marsz do szpitala! - wskazałem palcem na szpital. Poczułem nagle, że chłopak łapie mnie za bluzkę i przyciaga do siebie.  Nagle poczułem jego usta na swoich.  To było wspaniałe uczucie.  Jednak po chwili oderwał się ode mnie i spojrzał mi w oczy. 

★Perspektywa Akashi'ego★

Siedziałem sobie spokojnie na ławce słuchając spiewu ptaków, kiedy nagle podbiegł do mnie Kei i zaczął krzyczeć co ja wyprawiam na dworze.  Złapałem go za skrawek koszuli przy szyi i przyciągnąłem do siebie składając mu całusa na ustach.
-Też się cieszę, że cię widzę. - powiedziałem, kiedy się od niego oderwałem. Spojrzałem mu prosto w oczy i uśmiechnąłem się szeroko.  Widać było, że chłopak był zdezorjentowany.  Jednak przytulił mnie mocno i wyszeptał mi tylko do ucha "Ciebie też dobrze widzieć. "
Pare minut później ruszyliśmy w strone szpitala.  Kiedy mieliśmy już wejść do środka z głównych drzwi wybiegła zdenerwowana pielęgniarka. Była to ta sama, która dziś przyniosła mi śniadanie.
- Gdzie ty byłeś. Wszyscy cię szukają. -wydusziła z siebie zasapana kobieta.  Nie była zbyt wysoka.  Miała z 150cm wzrostu.  Chudziutka i zgrabna pielęgniarka ubrana w biały fartuch.  Natomiast jej blond włosy, związane w kok, przypominały trochę gniazdo dla ptaków.
-Wyszedłem tylko zaczerpnąć swierzego powietrza.  - tłumaczyłem jej,  a ona nadal upierała się, że nie powinienem wychodzić z łóżka.
- Może zaprowadzę go do sali.  Dobrze? - zaproponował Kei. 
-Tylko, żeby na pewno znalazł się w tej sali.  Za 5 minut będę i sprawdzę, czy dzieciak tam dotarł.  - powiedziała odwracając się na pięcie i ruszając w głąb szpitala pielęgniarka.
Szliśmy aż do mojej sali w ciszy.  Gdy znaleźliśmy się przed jej drzwiami Kei otworzył mi je i wpuścił do środka. Usiadłem na brzegu łóżka, a chłopak na krześle obok. 
- I jak się caujesz? - zapytał po chwili milczenia.
- Nawet dobrze - rzekłem.
- To się cieszę.  Wiesz trochę myślałem nad tym i doszedłem do wniosku, że jeżeli tylko wypusczą cię ze szpitala, to będziesz mógł zamieszkać u mnie. Widzę przecież, że  dzieje się coś złego. I podejrzewam, że to twój ojciec i brat. Tylko... Dlaczego nie chcesz mi nic powiedzieć?
- Chyba już nie mogę tego dłużej przed tobą ukrywać. - opuściłem głowę - Masz rację,  to wina mojego brata i ojca.  Te wszystkie siniaki i...po prostu ja już nie mogę z nimi dłużej żyć. Oni mnie w końcu zabiją.  - po moich policzkach poleciało kilka łez.
-Niepotrzebnie. -zapewniał chłopak - ze mną jesteś bezpieczny.- zbliżył się do mnie,  po czym uniósł lekko moją głowę do góry i pocałował. Kiedy się już oderwał spojrzał mi prosto w oczy i uśmiechnął się szeroko dodając - Nie pozwolę, zby oni cię skrzywdzili. Rozumiesz?  Od początku wiedziałem, że coś nie tak musi być w twoim domu.  Przecież nikt z szkoły by ci tego nie zrobił. - pogłaskał mnie po policzku i wytarł zły.

****10 minut później ****

Siedziałem teraz samotnie na brzegu mojego metalowego i niewygodnego łóżka. Kei poszedł zapytać się lekarza,  kiedy będzie mógł mnie zabrać do domu.  Po kolejnych 10 minutach chłopak wrócił i usiadł koło mnie przytulając się do mnie mówiąc.
- Jutro cię wypisują stary.  Cieszysz się Akashji?
- No pewnie. - odwzajemniłem wielkiego huga i spojrzałem na niego.
-Coś się stało?  - zapytał po chwili Kei.
-Tak jakby.  Muszę ci o czymś powiedzieć. Śnią mi się ostatnio bardzo dziwne rzeczy i to takie bardzo ...realne.
- A co ci się dokładnie śniło? - spytał zmartwiony chłopak.
- Byłem wtedy w domu z moją siostrą...tak,  z moją młodszą siostrą. Rodzice nas zostawili samych w domu. Ale... Ktoś się włamał i mnie z tamtąd zabrał. Niestety nie wiem kto,  bo założyli mi worek na głowę.
- A co się stało z twoją siostrą? 
- Nie mam pojęcia - wyjąkałem.
- Czy to na pewno była twoja siostra?
- Raczej tak...

Wybaczcie mi,  że opowiadanie było przez jakiś czas zawieszone.  Obiecuję iż teraz rozdziały będą się pojawiać częściej. Wena wróciła więc jest moc.  :3 :)

Zawsze Przy Tobie Będę. |yaoi|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz