Rozdział 4

8 1 0
                                    

-Prawa, wyżej. Patrz na łokieć. Pamiętaj o biodrach.-mruknął Adam.

-Okay.-mruknęła Diana.

     Diana i Adam stali na przeciw siebie na niebieskich matach w strojach do judo. Mówili do siebie cicho. Hmm...pewnie dla tego, żebym ich nie słyszał. A to spryciarze. Słysze ich... no co parę mruknięć, ale jestem w temacie. Obserwując ich co chwila przychodzi mi myśl:"Normalnie jakby tańczyli." Całkiem nieźle im idzie, ale w życiu tego nie przyznam. Zwłaszcza Adamowi.

     Wyciągnąłem nogi na mini trybunach. Dalej nic. Czekam na wiadomości od dwóch osób, no ewentualnie trzech, ale od tej trzeciej osoby nie koniecznie chce dostać wiadomość. Dobra czterech osób, a jeszcze lepsze jest to, że nie dostaje wiadomości od nikogo. Naprawdę chciałbym dostać już wiadomość od mojej siostry. Nawet taką:"Wyciągnęli to ze mnie, jestem w hotelu. U mnie wszystko w porządku, pomijając To, a jak u ciebie?" Od kiedy wyszedłem z hotelu to zżerał mnie strach. A jak nie wyciągnęli to z niej? A jak, ktoś ją porwał? Jak ją pobili i woreczek w jej brzuchu pękł i teraz ogromna dawka TEGO krąży w jej ciele i... .

      Ethan skończ! Mam nadzieje, że nie pokruszę zębów, dla pewności przestałem je ściskać tak mocno. Jakby coś jej się stało nie darowałby tego ojcu. A skoro mowa o tatusiu. Esemes od Dereka też mógłby przyjść, coś w stylu:"Nikt nie wie, że nie jesteś w hotelu. W firmie nic nowego, bankiet wtedy i wtedy... . No i co z Laną? Po niej spodziewałem się, że napisze od razu, kiedy wsiądę w samolot. Ostatnią wiadomość jaką miałbym dostać to właśnie od ojca. Miałem dość czekania. W środku byłem kłębkiem nerwów, a odreagowywałem to jako nieczuły i nietaktowny palant. I dobrze im mniej ludzi kręcących się wokół mnie, tym lepiej dla nich.

-Powtórz to ile się znacie? Osiem godzin? Nie zachowujesz się rozsądnie. 

Tak, to był Adam. Zabawny, gdy się ze mną użerał, ale był spoko.

-Ej,...- coś tam coś tam- ...o mojego brata.

     Diana, podobna do mnie, gdy chodzi o moją siostrę, a o jej brata. Na jej miejscu pewnie zachowywałbym się tak samo. No pięknie, gapię się na nią, tak to mi się nie podoba.

     Gdybym był w "domu" pewnie też brałbym lekcje samoobrony. Przydatna rzecz, gdy jest się dzieckiem człowieka, który ma wiele wrogów. Znów zerknąłem na telefon, który milczał. Odwróciłem wzrok i na kogo padł mój wzrok? Diana, no czemu by nie! Ethan ociekasz sarkazmem. Diana właśnie w tej chwili mało delikatnie podcięła Adama, a ten ją pochwalił.

-Tak, lepiej się nie wahać.-Diana pomogła mu wstać.-Ale wrogowi nie podawaj ręki.-roześmiał się.

     Diana związała swoje pofarbowane na ciemno czerwono włosy w kitkę. Na jej twarzy wdać było pot. Odwróciła się do mnie, jakby wyczuwając mój wzrok, skinęła mi głową.

                                                                                          *** 

     Gdy Diana i Adam z przerażającą szybkością opróżnili po parę butelek z wodą, Diana poszła wziąć prysznic w szatni. Jak się dowiedziałem tam znajdują się pojedyncze prysznice. Zostawiła nas samych w pokoju z Panem Borysem i zrobiło się niezręcznie. Bardzo niezręcznie. To nie była zwykła cisza, kiedy ludzie po prostu siedzą w milczeniu, o...nie. Adam siedział z Bory... z Panem Borysem na kolanach, głaszcząc go po podbródku. Stałem tak jeszcze przez chwilę, po czym z całą arogancją na jaką było mnie stać w danej chwili, usiadłem w fotelu na przeciwko Adama i Pana Borysa. Pan Borys zasłaniał Adama. No dajcie spokój, nawet ten pies miał to coś, taką dostojność, elegancje? Serio? Nawet ten głupi pies? Głupi pies wpatrywał się we mnie, albo bezmyślnie, albo czytał mi w myślach. No dobra czas by pograć w głupią gierkę na telefonie, gdzie niszczy się urocze kwiatuszki. Uśmiechnąłem się mimo woli.

     Uroczy. Diana nie lubi tego słowa.

     Czekanie przeciągało się w nieskończoność. Kiedy uspokoiłem swoje męczące  mnie myśli do pokoju weszła Diana. Jej włosy były wilgotne i kręciły się na końcach w różne strony. Opadały na jej alabastrową skórę. Miała na sobie ubrania, których nie miała, kiedy tu weszliśmy. Czy ona trzyma w mieszkaniu Adama swoje ubrania? Miała na sobie bluzkę z kotem, który żuje gumę, leginsy z miastem w nocy, a na to spodenki. Super.

     Za oknem było ciemno. Skwar dnia zniknął, zastąpiony zimnym wieczorem. 

     Diana zmarszczyła brwi i popatrzyła to na mnie, to na Adama. Nie zrobiłem nic złego, a jednak, musiałem zrobić rachunek, czy faktycznie tak było. 

     Milczenie przeciągało się w nieskończoność i po prostu musiałem coś powiedzieć, zanim     komuś stanie się krzywda.

     Spojrzałem na Dianę i wypaliłem.

-Okay. Możemy już iść?

-Nie.-ucięła.-Ethan, możesz na chwile?

-Co?

     Diana przewróciła oczami i kiwnęła głową na bok.

-Idź, śmiało.-zachęcił Adam.-Jakoś przeżyję twoją nieobecność.-Po twarzy Adama i w jego oczach błąkał się uśmiech.

    Tym razem to ja przewróciłem oczami i poszedłem za Dianą na korytarz.

-Byłem dla niego miły. Nawet ze sobą nie gada...

-Gdzie będziesz spał?

      Ooo. O tym nie pomyślałem, więc zacząłem myśleć na głos.

-Hmm, nie mogę użyć karty, ani wydać kasy jaką mam przy sobie..., poza tym, gdybym się zameldował, to by się zorientowali, że nie jestem tam gdzie mam być. No, to może u ciebie?

     Popatrzyła na mnie zielono-niebieskimi oczami i energicznie potrząsnęła głową.

-Musimy poprosić Adama, żeby cię przenocował.

      Szlag, że co? No tego to się nie spodziewałem.

Wrócić na nowoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz