Rozdział 1 # Gdzie ja jestem?

21 1 3
                                    


Leżę na czymś. Nie wiem na czym. Czuję, że jadę. Chyba autem. Powoli otwieram oczy. Obraz jest lekko zamazany, mrugam kilkakrotnie aby ten defekt zniknął. Tu, gdzie leżę, jest ciemno. Pachnie sterylną czystością. Gdzie ja jestem? Co się dzieję? Nagle mam przebłyski. Impreza. Ciemny zaułek. Uczucie bólu wywołane przez wbijającą się strzykawkę. Stopniowo odzyskuję świadomość. Najwyraźniej jestem w bagażniku. Poznaję to po czerwonych światełkach w rogach ,,pomieszczenia". Postanowiłam wzorować się na serialach kryminalistycznych. Chciałam wybić jedno z tylnych świateł, ale okazało się to cholernie trudne. Gdy ruszyłam odrobinę ręką, poczułam ogromny ból głowy. Mimo to próbowałam dalej. Udało mi się puknąć w światło, i od razu zorientowałam się że mój plan jest do bani. Spostrzegłam dziwne metalowe zatrzaski, nigdy takich nie widziałam, aby je wygiąć lub wyrwać potrzebowałabym łomu. Byłam przerażona. Zaczęłam szukać czarnej torebki, którą wzięłam bo pasowała do złotej sukienki i czarnych szpilek. Miałam w niej troche forsy i telefon. Telefon! Och jakby mi się teraz przydał. Niestety torebkę zapewne przywłaszczył sobie mój porywacz. Zaczęłam przesuwać dłońmi po całym wnętrzu bagażnika ale nic nie znalazłam. Nagle poczułam że samochód zwalnia. Zatrzymał się. Leżałam śmiertelnie wystraszona czekając na to, co się stanie. Niespodziewanie ktoś, a raczej chłopak z imprezy otworzył bagażnik, do którego wdarło się oślepiające światło dnia. Nie wiem o której wyszłam z klubu, ani ile jechaliśmy, ale teraz był dzień. Korzystając z mojego tymczasowego oślepiania słońcem chłopak złapał mnie za ręce i wywlókł z bagażnika. Poczułam że kolejna para rąk łapie mnie za nogi. Byłam niczym koza niesiona na rzeź. Zaczęłam krzyczeć, lecz mój głos był tak zachrypnięty, że usłyszałby mnie tylko nietoperz. Tamci tylko się zaśmiali. Spojrzałam przed siebie, zobaczyłam ogromne zamczysko. Wrota właśnie się otwierały w oczekiwaniu na nasz przyjazd. Jakbyśmy byli gośćmi, a nie dwójką facetów i jedną zakładniczką. Spróbowałam się wyszarpnąć z mocnego chwytu oprawców, lecz tak jak się spodziewałam nic to nie dało. Wniesiono mnie do zamku. W holu wcale nie stały zbroje, nie wisiały starodawne obrazy ani ciężkie gobeliny. Na kamiennej podłodze leżał czerwony, podszywany złotem dywan, na ścianach wisiały świeczniki, a co kilka metrów stała długa,wąska sofa obita czarnym pluszem. Jeden z oprawców puścił moje nogi, teraz obydwaj trzymali mnie za ramiona, prowadząc mnie w nieznanym mi kierunku. Boże, czym ja sobie na to zasłużyłam? Co oni mi zrobią? Dlaczego właśnie ja....? Zaprowadzono mnie do wielkiego..... Hmmmm gabinetu lekarskiego. Stało tam białe szpitalne wyposażenie. (łóżko, waga, tablica z literami do badania wzroku oraz biało-szare biurko) Za biurkiem siedział średniego wzrostu mężczyzna, wyglądającego na 30-40 lat. Podniósł wzrok i spojrzał na mnie, niczym pies na ochłap mięsa.

- Przypnijcie ją do łóżka - powiedział ociekającym jadem głosem. Zaczęłam się szarpać i wrzeszczeć ale oni zanieśli mnie i przypięli do łóżka jakbym była poduszką. Przestałam się wyrywać, to i tak nie miało sensu.

- Co my tu mamy.... - powiedział.... Naukowiec? Raczej nie. Naukowcy nie porywali ludzi.

- Kim jesteś? Po co mnie porwaliście? Co ja takiego zrobiłam!? - zapytałam bez lęku. Wściekłość zagłuszyła strach.

- No cóż moja droga.... Nazywam się Rider, zostałaś przyprowadzona do mojego zamku, po to, abyśmy mogli na tobie eksperymentować. Nasz poprzedni obiekt.... Obiekt 233 niestety... Hmmm nie wytrzymał i umarł. Dlatego potrzebujemy ciebie. Nadajesz się idealnie. Wyglądasz na silną, jesteś zdrowa, piękna....

- CO? - W jednej chwili straciłam całą swoją brawurę. Obiekty? Ktoś umarł? Eksperymenty?! Nie!

- Teraz się nie ruszaj, wtedy nie będzie bolało. - Co on mi zrobi? Jestem tak przerażona że za chwilę chyba zemdleję. Wtedy ten.... Szaleniec wyjął coś z szuflady biurka. Strzykawkę z czymś czarno-granatowym. Bez ostrzeżenia wbił mi igłę w ramię, przesuwając ją w różne strony. Krzyczałam, to okropnie bolało. Gdy Rider wyjął igłę, spojrzałam na ramię, co dziwne nie było tam ani kropli krwi, a na skórze miałam wytatuowane: O. 234. To tak jakbym stała się jego własnością. Zawleczono mnie przed drzwi na których pisało ,, Cela 77" Czy to znaczy że ktoś także został porwany? Że ktoś także cierpi??? Otworzono drzwi, ( były za stali) i wrzucono mnie do pokoju za nimi. Wstałam z ziemi i rozejrzałam się. Stało tam łóżko na kółkach gdzie leżała biała, cienka poduszka oraz również biała, cienka kołdra. Koło łóżka stał metalowy stolik przyśrubowany do ziemi, a obok niego drewniany, podniszczony taboret bez żadnego oparcia. W kącie pokoju był otwór. Domyślałam się do czego służył. Przy suficie było małe zakratowane okienko przez które wpadało odrobinę światła dziennego. Podłoga była kamienna, tylko na środku pokoju leżał podarty, zapewne niegdyś biały dywanik. Żadnego żyrandola a tym samym włącznika. Żadnego kranu. Po chwili dostrzegłam na łóżku schludnie złożone ubrania. Podeszłam do nich powoli, jakby miały mnie ugryźć. Były to szare, dresowe spodnie, biała koszulka, zielona zapinana bluza oraz czarne adidasy. Gdy dotknęłam bluzy, znikąd rozległ się głos. Aż podskoczyłam.

- Przebierz się. Potem przeczytaj regulamin wiszący obok drzwi. - Nie wiedziałam czyj to głos, zrobiłam to co mi kazał. Jeśli miałabym stąd kiedyś uciec to na pewno nie w szpilkach i obcisłej miniówce. Moje ubrania zostawiłam na łóżku nie wiedząc co z nimi zrobić. Podeszłam do drzwi, aby przeczytać regulamin wypisany na blaszanej, przykręconej do ściany deseczce którego wcześniej nie zauważyłam. Głosił on:

1. Obiekty mają wykonywać wszystkie polecenia.

2. Obiekty mają nie niszczyć żadnych przedmiotów w pokoju.

3. Obiekty mogą brać kąpiel raz w tygodniu, sprzątnąć pokój raz na 9 dni oraz wyprać ubrania raz na 5 dni.

4. Obiekty mają prawo do przyjęcia dziennych posiłków które są podawane 3 razy dziennie.

5. Niesubordynacja jest karana.

Nie napisano CZYM jest karana niesubordynacja. Chyba nie chciałam tego wiedzieć. Po raz kolejny usłyszałam głos.

- Obiekcie 234 masz teraz prawo do snu.

- Spojrzałam za okno. Było jasno, ale byłam zmęczona po imprezie oraz dzisiejszych wydarzeniach. Zdjęłam buty i wślizgnęłam się pod kołdrę. Choć byłam zmęczona nie mogłam zasnąć. Co oni ze mną zrobią? Zabiją mnie? Nie, to raczej nie, potrzebują obiektów, Rider są tak stwierdził. Będą mi coś wstrzykiwać? Bardzo możliwe. Moi rodzice na pewno się martwią. Martwią się o tą średniego wzrostu niebieskooką dziewczyną o włosach w kolorze ciemny blond. O tą dziewczynę która zawsze jadła z nimi oraz spędzała święta Bożego Narodzenia. Tą dziewczynę która kochała konie i nienawidziła węży. Boże. Ja nie chcę. Nie chcę tu być. Chcę do domu. Do oczu napłynęły mi łzy. Wszyscy będą mnie szukać, ale nigdy mnie nie znajdą. Zginę jako nieudany eksperyment. Z tymi myślami zasnęłam.

***************************

Hello Morello! Mam nadzieję że rozdział nie za długi i nie za krótki ;) około 1000 słów. Chyba nie przynudzam :) Akcja książki powoli się rozkręca....

Ps.

Proszę o 🌟 i komy =} to bardzo motywujące ;)



PrzemienionaWhere stories live. Discover now