3 grudnia (czwartek)
POV Louis
Chyba w końcu do niej dotarło, że jestem po jej stronie. Mógłbym za każdym razem, kiedy ona chce strzelać, trzymać ją w swoich objęciach. Wydawała mi się taka krucha, a zarazem taka silna. Chciałem dzisiaj pokazać jej kilka nowych rzeczy. Gdy się obudziła ubrała się i przyniosła mi śniadanie. Chyba nie muszę mówić, w jak seksowny sposób to zrobiła. Mógłbym jeść z jej ręki. Po skończonym posiłku zabrałem ją nad basen. Staliśmy nad krawędzią. Było zbyt zimno na kąpiel, ale Kelly musiała się przyzwyczaić do zimnej wody. Chciałem ją zaskoczyć.
- Plan jest taki - zacząłem. - Jedziesz swoim autem, jakby nigdy nic i w pewnym momencie skręcasz do rzeki - tłumaczyłem. - Za tobą będzie jechał ktoś z moich ludzi, który zatrzyma ruch i narobi hałasu, nie dopuszczając nikogo do pomocy.
- W jaki sposób? - zapytała zaintrygowana.
- Będzie udawał zawał, albo cokolwiek - machnąłem ręką.
- No dobra i co dalej? - podpytała.
- Musisz mieć przez cały czas otwartą szybę - poinstruowałem. - Auto zanurzy się całkowicie, a ty wyjdziesz z pojazdu, resztą zajmę się ja.
- Louis, mówiłam ci, że nie potrafię pływać i zdążę się utopić zanim mnie wyciągniesz - powiedziała nerwowym tonem.
- Zaraz się nauczysz - odpowiedziałem, uśmiechając się.
- Zwariowałeś, jest za zimno - zaprotestowała.
Nie czekając dłużej, pchnąłem ją lekko. Szybko straciła równowagę i wpadła do basenu.
- Louis! - krzyczała, próbując utrzymać się na powierzchni, co niezbyt jej wychodziło.
- Jeden, dwa, trzy... - liczyłem głośno, ściągając koszulkę.
Machała rękami na prawo i lewo wrzeszcząc moje imię. Odpiąłem pasek od spodni. - Cztery, pięć, sześć - kontynuowałem. Kelly zanurzyła się całkowicie, a na powierzchni wody pojawiły się bąbelki powietrza. - Siedem, osiem, dziewięć - wskoczyłem do wody. Ona opadała na dno. Chwyciłem ją i wyciągnąłem na powierzchnię. Straciła przytomność, więc musiałem zrobić jej usta usta. Kiedy odzyskała oddech, odkrztusiła wodę zalegającą w płucach. Trzęsła się z zimna.
- Ty kretynie!!! - krzyknęła, podniosłem ją z ziemi. - Ty draniu... - nie zdążyła dokończyć, kiedy znowu ją wrzuciłem. Wrzasnęła, czując zimną wodę. Próbowała machać rękami i przez chwilę jej się to udawało, do czasu aż znowu nie poszła na dno. Nie czekałem, tylko wskoczyłem by ją wyciągnąć. Wzięła kilka głębszych oddechów, a później przywaliła mi w twarz, więc ją puściłem. Próbowała mnie złapać za rękę, ale ja poruszałem się w wodzie szybciej niż ona. Odsunąłem się i obserwowałem jej ruchy. Szło jej coraz lepiej, ale nie na tyle, żeby długo przetrwać na powierzchni. Znowu ją chwyciłem.
- Może gdybyś siedziała w tym basenie do wieczora, to byś się nauczyła pływać - uśmiechnąłem się.
- Zimno mi, błagam, wyciągnij mnie stąd - płakała - zrobię co będziesz chciał.
- Musisz oswoić się z uczuciem, że toniesz - rzekłem chłodnym tonem. - Co powiesz na nurkowanie? - zapytałem retorycznie, po czym położyłem swoją rękę na jej twarz i wepchnąłem pod powierzchnie wody. Nie zdążyła krzyknąć. Machała rękami, drapiąc mnie przy tym. Przytrzymałem ją przez minutę i wyciągnąłem.
- Louis - mówiła słabo - błagam, wystarczy.
Miała rację, dość nauki pływania. Spojrzałem na jej twarz, była blada, a jej wargi sine. Chyba właśnie próbowałem ją zabić... trzeci raz. Wziąłem ją za ramiona i położyłem na kafelkach. Trzęsła się, z jej włosów wciąż kapała woda. Owinąłem ją ręcznikiem. Wyglądała na bardzo słabą, więc wziąłem ją na ręce i zaniosłem do pokoju. Nie odzywała się, tylko cicho szlochała. Rzuciłem ją na łóżko i kazałem zejść na dół za godzinę.
CZYTASZ
Black Lady
Lãng mạnMam na imię Ashley Grant, jestem policjantką i pracuję w wydziale walki z przestępczością zorganizowaną w Los Angeles. Byłam cichą szarą myszką, którą każdy wykorzystywał, ale pewnego wieczoru wpadłam w pułapkę i wszystko się zmieniło. Od tamtego cz...