8 grudnia (wtorek)
POV Louis
Operowałem spokojnie Jerrego. Miał dużo szczęścia, bo dostał dwie kulki. Jedna utkwiła w udzie, a druga w barku. Dzięki pomocy Kelly, udało mi się szybko i sprawnie wyjąć pociski. Kończyliśmy, gdy do pokoju medycznego wszedł Doug. Powiedział, że trzeba komuś zszyć ranę. Od razu pomyślałem o tym, że powinna to zrobić Ashley. Chciałem, żeby radziła sobie w takich sytuacjach. Na początku nie zgodziła się, ale w końcu ruszyła posłusznie za Dougiem. Wiedziałem, że sobie poradzi. Skończyłem z Jerrym i posprzątałem stół operacyjny. Dzień był dość ciężki. Postanowiłem, że jak już skończymy swoją robotę, to zabiorę Kelly na spacer, ale na taki romantyczny nie taki jak ostatnio, kiedy próbowałem ją zabić. Pomyślałem, że znowu moglibyśmy rozpalić ognisko i szczerze ze sobą porozmawiać. Moje wszystkie plany rozpadły się w chwili, gdy do pokoju medycznego wszedł Doug. Trzymał na rękach Kelly, była cała we krwi. Poczułem jak moje serce przyspiesza. Bałem się o nią. Doug zaczął tłumaczyć mi wszystko. Widziałem, że on równie był przerażony całą sytuacją. Kiedy powiedział mi, że zaatakował ją Martin, poczułem się jak wściekły pies. Miałem ochotę rozerwać go na strzępy, ale Doug mnie powstrzymał. Musiałem zająć się Kelly. Cierpiała, więc opanowałem swoją agresję i zająłem się nią. Traciła dużo krwi. Ten skurwysyn ją pociął. Ashley płakała i wrzeszczała, zszyłem nacięcia i podałem jej środki przeciwbólowe. Doug ją zagadał, ale ona traciła przytomność. Na szczęście jej stan się polepszył, kiedy przestała krwawić. Poczułem jak spada mi kamień z serca. Pocałowałem ją. Nie wyobrażam sobie swojego świata bez niej, bo to ona jest moim światem. Nigdy w nikim się nie zakochałem, ona jest pierwszą kobietą, którą obdarzyłem uczuciem. Postanowiłem zaufać Dougowi i powierzyć mu opiekę nad Kelly. Zgodził się, w sumie to nawet nie miał wyjścia, był jej to winien. Wziąłem swoje narzędzia chirurgiczne i wyszedłem. Byłem wkurwiony na Martina. Chciałem, żeby ten chuj cierpiał. Wychodząc, wpadłem na Ethana.
- Gdzie on jest? - zapytałem ostro, chciałem jak najszybciej go odnaleźć.
- W sali treningowej - oznajmił, gasząc papierosa. Ruszyłem na dół. Z każdym moim krokiem stawałem się coraz bardziej wkurwiony. Otworzyłem drzwi i wparowałem do środka. Martin bił się z członkami gangu, było ich kilku. Jak widać Kelly zyskała sobie sprzymierzeńców i nie tylko ja chciałem wymierzyć w jej imieniu sprawiedliwość. Od jej pojawienia się, gang znacznie się podzielił. Niektórzy od razu ją polubili tak jak Marshall, a niektórzy nie mogli jej znieść jak np. Tucker. Na mój widok gangsterzy odsunęli się. Większość wyszła, pozostali przez chwilę czekali na mój ruch, ale szybko zrezygnowali. Zostałem sam z Martinem. Trochę go poobijali, ale on tylko się wyszczerzył i splunął krwią.
- Przyszedł i nasz książę z bajki - roześmiał się. - Uratowałeś już swoją panienkę z opałów - zadrwił, wymierzyłem potężny cios w jego czaszkę. Zaśmiał się pod nosem i powoli wstał. - Przeleciałbym ją na twoich oczach, ma zgrabny tyłeczek... - Nie zdążył dokończyć, kiedy zadałem mu serię ciosów w tors.
CZYTASZ
Black Lady
RomanceMam na imię Ashley Grant, jestem policjantką i pracuję w wydziale walki z przestępczością zorganizowaną w Los Angeles. Byłam cichą szarą myszką, którą każdy wykorzystywał, ale pewnego wieczoru wpadłam w pułapkę i wszystko się zmieniło. Od tamtego cz...