Rozstanie

6.8K 511 30
                                    

5 grudnia (sobota)

POV Alan

Przez całą noc przeszukiwano rzekę. Nurkowie nie znaleźli niczego. Rano otrzymaliśmy od prokuratora nakaz przeszukania mieszkania Ashley. Była zaginiona i podejrzewana o zamieszanie w dwa zabójstwa. Jak to przy przeszukaniu ekipa techników narobiła sporego bałaganu. Wszedłem do mieszkania pierwszy. Podobał mi sposób, w jaki było urządzone. Bardzo przestronnie i praktycznie. Technicy zajęli się swoją pracą. Założyłem rękawiczki i zacząłem kręcić się po mieszkaniu. Wtedy zobaczyłem na stole kartkę. Wziąłem ją do ręki i zacząłem czytać. Mój wzrok zatrzymał się na jednym zdaniu "...czy Alan, którego kocham nadal będzie z tą zdzirą..." Przetarłem oczy i przeczytałem jeszcze raz. "CZY ALAN, KTÓREGO KOCHAM " to było w tym wszystkim dla mnie najważniejsze. Josh, który przyjechał razem ze mną, w momencie wyrwał mi z rąk kartkę. Usiadłem na kanapie, a mój partner czytał list... pożegnalny.

- Ona się... - rzekł cicho – zabiła. - Chwycił się za głowę.

- Popełniła samobójstwo. - Wyjaśniłem ze łzami w oczach.

- Napisała, że cię kocha - podkreślił palcem linijkę.

- Widziałem - westchnąłem ciężko, wychodząc z mieszkania. W pewnym sensie mój świat się zawalił. Lubiłem Ashley, nie sądziłem, że ona coś więcej do mnie czuje. Gdybym wiedział wcześniej, może teraz to z nią ustalałbym datę ślubu. Wróciłem do biura z zatroskaną miną.

- Alan! - Krzyknął szef, podchodząc w moją stronę - Wiadomo coś?

- Ashley popełniła samobójstwo – wyjaśniłem. - Z naszego powodu. - Mój głos się załamał.

- Co zrobiła? - Podeszła do nas moja narzeczona, na twarzy Megan przez chwilę można było ujrzeć smutek.

- Zabiła się. - Powtórzyłem i spuściłem wzrok. Ujrzałem, że szefem ta informacja na tyle wstrząsnęła, że wrócił do swojego biura, po czym zasunął rolety.

- Wiedziałam, że to wariatka, dobrze, że nikomu przy tym nic nie zrobiła – prychnęła.

- Megan! - Krzyknąłem, tego nie dało się dłużej znieść, co ja w niej widziałem. - Jak ty możesz tak mówić? Jesteś okropna - rzuciłem, po czym wyszedłem na korytarz, kierując się w stronę biura koronera. Musiałem poinformować Jessie, choć bardzo tego nie chciałem. Ona była dla niej jak siostra, a ja nigdy nie lubiłem tego momentu, kiedy przekazuję się informacje rodzinie o śmieci bliskiej osoby i wyjaśnia okoliczności. Prawie wbiegłem do środka, zobaczyłem Matta pochłoniętego swoją pracą.

- Hej - rzuciłem - jest Jess? - Zapytałem, rozglądając się.

- Nie, wzięła sobie wolne - mruknął, odrywając się od stołu. - Załamała się całym tym wypadkiem.

- Masz może jej adres? - Musiałem jej powiedzieć, może podświadomie też potrzebowałem kogoś, kto tak jak ja, przejąłby się samobójstwem Ashley. Co do Jessie, to nie miałem nawet okazji ją lepiej poznać. Zawsze Ashley była tym mostem pomiędzy mną a koronerem.

- Trzymaj - powiedział, dając mi wizytówkę Jessie. - Powinna być w domu - zapewnił Matt.

- Dziękuję - spojrzałem wdzięcznie na staruszka i wróciłem na parking. Zdziwiłem się, kiedy zobaczyłem przy moim aucie Megan, a bardziej zdziwiło mnie to, co z nim robiła. Jeździła kluczem po drzwiach, zdzierając lakier. - Megan! - Krzyknąłem.

- Ty dupku! - Oderwała się od auta. - Zdradzałeś mnie!! - wrzeszczała, przez co na parkingu zjawił się Rob, ochroniarz.

- Co? - Zdziwiłem się.

Black LadyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz