ROZDZIAŁ X

74 6 1
                                    


          Zanim wróciłam do swojej komnaty, zapragnęłam zobaczyć się z Franciszkiem. W moim wieczorowym stroju ruszyłam korytarzem. Gdy podeszłam pod drzwi, strażnicy zagrodzili mi dojście.
-Chcę się zobaczyć z księciem.-powiedziałam stanowczym głosem.
-Książę nie może się z panienką zobaczyć.-odrzekł twardo jeden ze strażników.
Nienawidziłam ich. Od początku mojego pobytu w pałacu, traktowali mnie jak intruza. Skoro nawet królowa, zauważyła podobieństwo łączące mnie z moim ojcem, nie rozumiałam dlaczego inni udawali, że tego nie widzą. A może nie chcieli tego widzieć?
-Muszę się z nim zobaczyć!-powtórzyłam.
Strażnik popatrzył na mnie, po czym podniósł głowę do góry i nie zwracał na mnie uwagi. Dotarło do mnie, że nic nie zrobię. Odwróciłam się na pięcie i odeszłam, po czym usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
-Anno...-powiedział ktoś w moim kierunku. Ponownie się odwróciłam. W drzwiach stała królowa.
-Wejdź... Ja już wrócę do siebie... Nie lubię zostawiać małej samej na długo...-dodała, po czym posłała mi ciepły uśmiech.
          Weszłam do komnaty Franciszka, zamykając za sobą drzwi.
-Witaj...-powiedział cichym głosem.
Podeszłam do niego i usiadłam na łóżku.
-Przepięknie wyglądasz...-dodał, po czym przyłożył swoją dłoń do mojego policzka.
-Wszystko w porządku?-zapytałam.
Franciszek odłożył książkę na stolik.
-Tak.. Dlaczego pytasz..?
-Nie było Cię na kolacji...-powiedziałam.
Chłopak uśmiechnął się.
-Na kolacji zawsze jest mała księżniczka, a ja dopiero co wyzdrowiałem. Matka zgodziła się ze mną, że nie były to dobry pomysł, gdybym dzisiaj się tam pojawił.
Gdy powiedział o małej księżniczce, przypomniałam sobie, jak królowa trzymała niemal cały czas na rękach swoją córeczkę.
-A co Cię do mnie sprowadza?-zapytał.

Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć. Po głowie krążyły mi szczere odpowiedzi, których nie wypowiedziałabym na głos
-Musiałam Cię zobaczyć...-wyszeptałam. Ta odpowiedź wydała mi się najbardziej przyzwoitą.
Najwyraźniej tak było, ponieważ Franciszek uśmiechnął się, po czym zrobił mi miejsce obok siebie.
-Powiedz mi, co myślałeś, czytając każdy list...?-zapytałam, leżąc w jego ramionach.
-Zależy...
-Od czego?
-Od tego, o czym pisałaś...-powiedział, po czym oboje buchneliśmy śmiechem.-Wiesz... Kiedy pisałaś mi o tym, jak beznadziejne są lekcje tańca, to nie mogłem powstrzymać śmiechu, wyobrażając sobie, jak bardzo musiał cierpieć twój nauczyciel... Gdy pisałaś, że nienawidzisz swojej opiekunki, ponieważ każe Ci robić bezsensowne rzeczy, wyobrażałem sobie, jak bardzo musiałaś marudzić w jej towarzystwie... Jednak kiedy pisałaś, że byłaś na balu, to okropnie żałowałem, że nie mogę Cię zobaczyć i zaproponować Ci taniec, który pewnie i tak byś odmówiła...
Spojrzałam mu w oczy.
-Nigdy nie odmówiłabym tańca z tobą...-szepnęłam.
Franciszek przytulił mnie do siebie. Nie wiem nawet, kiedy zasnęłam. W jego ramionach było mi tak dobrze...


* * *


          Wczesnym rankiem oślepiło mnie jasne światło. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że na łóżku leżę sama. Podniosłam się i zaczęłam szukać Franciszka.
-Ojej... Obudziłem Cię?
Odwróciłam głowę w kierunku regału z książkami.
-Nie... Sama się obudziłam...-powiedziałam, po czym zaczęłam szukać swoich pantofelków.-Czego szukasz?
-Właściwie sam nie wiem...
Podeszłam do niego i przytuliłam go delikatnie. Wtedy odwrócił się i pocałował mnie w czoło.
-Wiesz, że ilekroć czytałem twoje listy, zastanawiałem się jak bardzo się zmieniłaś?-zapytał.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam na zielonookiego młodzieńca wpatrzonego we mnie.
-Myślałem o tym, kiedy wpatrywałem się w niebo i słuchałem szumu morza... kiedy bawiłem się z siostrą... zawsze...
          Przytuliłam go mocniej i poprawiłam swoje blond loki. Nie nosiłam tutaj diademu, ponieważ chciałam utrzymać swoje pochodzenie w tajemnicy. Królowa domyśliła się kim jestem, lecz dla króla byłam Anną Anabell Frinster, wysoko urodzoną szlachcianką angielską. Nic nie znaczącą kobietą na dworze.
-Anno...-wyszeptał w końcu Franciszek.
-Tak? -zapytałam.
-Dzisiejszego wieczoru jest bal Pożegnania Lata...
-Wiem... Będziesz?- zapytałam przerywając jego wypowiedź.
-Oczywiście, że się wybieram. Chciałem raczej zapytać o to Ciebie...
Podeszłam do marmurowej barierki otaczającej balkon.
-Nie myślałam o tym...-szepnęłam.
-Jak to nie myślałaś?
Odwróciłam się w stronę księcia.
-I tak nie będę mogła być sobą...
Franciszek spojrzał na mnie.
-A jeżeli nie będziesz sobą, ale będziesz kimś wyjątkowym?
-O czym ty mówisz? -zapytałam zdziwiona.
Franciszek podszedł do mnie i wziął mnie za dłonie, po czym ukląkł na jedno kolano co wywołało u mnie śmiech.
-Anno, najpiękniejsza, najbardziej wygadana przyszła królowo Szkocji... Czy zgodzisz się mi towarzyszyć na Balu Pożegnania Lata?-zapytał z najbardziej udawaną powagą.-I nie przyjmuję odmowy!
-Oczywiście, że się zgadzam wariacie...-wyszeptałam.


Korona miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz