ROZDZIAŁ XIII

66 5 0
                                    


          Kiedy opuściliśmy salę balową i zaczęliśmy zmierzać w kierunku apartamentów, myślałam tylko o tym, że znów muszę przestać być księżniczką, i zacząć udawać kogoś innego. Ta myśl sprawiła, że na mojej twarzy zaczął malować się smutek. Franciszek musiał to zauważyć, ponieważ zapytał:
-Co się dzieje? Źle się bawiłaś?
-Nie, skądże...-odpowiedziałam niemal natychmiast.
-To co Cię martwi?
Odwróciłam głowę w stronę sali balowej, aby ostatni raz móc spojrzeć na roześmianych gości.
-Oni nie muszą na co dzień udawać kogoś, kim nie są...
Gdy wypowiedziałam te słowa, Franciszek bez chwili namysłu przywarł mnie do ściany i pocałował. Czułam, jak delikatne miał usta. Jego bliskość sprawiała, że czułam się bezpieczna, a także kochana.
-A teraz... Kim jesteś?-zapytał, gdy nasze oczy spotkały się. 
-Anną... Tą, z którą przeganiałeś kaczki na dworze...-szepnęłam, a jego usta ponownie musnęły moje.
        Obudziłam się wczesnym rankiem. Wiery i Lary jeszcze nie było, więc sama wybrałam delikatną bladozieloną sukienkę i srebrne pantofelki, po czym nałożyłam na głowę wianek i wyszłam nie budząc Anastasii. Chciałam usiąść przy  fortepianie i w ciszy rozmyślać o wydarzeniach z poprzedniego wieczoru.
Kiedy znalazłam się na zamkowym korytarzu, rozległy się krzyki księżnej Aurelii.
-Znów to samo! Nikt nie liczy się z moim zdaniem w tym pałacu!
Przystanęłam, podobnie jak reszta służby.
-Kochanie... Uspokój się... Aurelio!-rozpoznałam głos Bash'a.
-Nie będę spokojna!!!
Krzyki stawały się coraz bliższe. W momencie w którym się odwróciłam, aby znów zmierzać w stronę sali koncertowej, usłyszałam krzyki młodzieńca.
-Przestań mnie traktować jak dziecko, którym nie jestem!
Zobaczyłam wyraźnie zdenerwowanego Franciszka, który zmierzał pewnym siebie krokiem w moją stronę. Był wyraźnie zdenerwowany.
-Anno... Co ty tu robisz tak wcześnie?-zapytał, wymuszając uśmiech.
-Nie myśl, że od tak zgodzę się na twój kolejny rejs! Jesteś księciem i nie mówię tutaj o obowiązkach, ale przede wszystkim o tym, że jestem twoją matką!!!-krzyczała zmierzająca w naszą stronę Aurelia, a za nią podążający Bash, który za wszelką cenę próbował uspokoić żonę. Gdy kobieta mnie ujrzała, pokazała wymuszony uśmiech, po czym zwróciła się do Franciszka.
-Wrócimy jeszcze do tej rozmowy...-po czym odeszła.
Książę wziął mnie za rękę, po czym widząc moją dezorientację, zaproponował wyjście na dziedziniec.
          Wczesnym rankiem na dworze było dość chłodno. Szybko zaczęłam więc żałować, że nie wzięłam apartamentów swojej pelerynki. Franciszek musiał to zauważyć, ponieważ niemal natychmiast zdjął swoją marynarkę i okrył mnie nią. Chciałam zaprzeczyć, jednak on odparł:
-Wybacz,ale nie mam ochoty wracać do pałacu, a nie pozwolę, żebyś się przeze mnie rozchorowała...
Uśmiechnęłam się, jednak ostra wymiana zdań, której byłam światkiem wciąż nie dawała mi spokoju.
-Franciszku...
-Tak?-zapytał, patrząc na rozciągający się krajobraz.
-Możesz mi wyjaśnić, o co chodziło twojej matce? Była wyraźnie bardzo zdenerwowana...
Chłopak stanął naprzeciwko mnie i złapał za dłonie.
-Posłuchaj...-powiedział, choć wiedziałam, że nie patrzył na mnie.-Muszę wypłynąć w morze na kilka dni...
Kiedy to usłyszałam, zrozumiałam złość księżnej.
-Ale ja to...Przecież dopiero co wróciłeś.-powiedziałam tonem, który zmuszał Franciszka do wyjaśnień.
-Muszę Anno... Jest parę rzeczy,których muszę dopilnować...-powiedział, wciąż nie chcąc spojrzeć mi w oczy.
-Nie rozumiem...-powiedziałam po chwili milczenia.-Dlaczego nie może zastąpić cię Hans? Wie wszystkie twoje tajemnice, zawsze jest obok.
-Ale Anno. To nie zajęcie dla niego... To tak jakbyś miała się ze mną spotkać, a zamiast Ciebie przyszła Wiera...
-Porównujesz rejs w morze w interesach do naszego spotkania?-wykrzyczałam mu w twarz, po czym momentalnie odwróciłam się i ruszyłam w stronę zamku.
-Anno!-krzyczał Franciszek, jednak nie miałam zamiaru się zatrzymać.

Korona miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz