Słońce już dawno zniknęło nad Zakazanym Lasem, kiedy z ciemności wyłonił się mężczyzna w czarnym garniturze. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji - była zimna, blada i surowa, niczym marmurowy pomnik. Niezauważenie przemknął obok niewielkiej chatki Hagrida, omijając główną ścieżkę. Uważny obserwator dostrzegłby jedynie mignięcie włosów - nienaturalnie szarych w świetle księżyca. Cień skręcił gwałtownie w stronę Wieży Astronomicznej i zatrzymał się u jej podstawy, uważnie obmacując poszczególne cegły. W końcu mruknął coś pod nosem i na poziomie jego klatki piersiowej pojawiła się mała szczelina w murze. Wypowiedział następne zaklęcie, a przed nim ukazał się otwór o wysokości około półtora metra.
- Znów się poczołgamy, Draco... - westchnął zrezygnowany, po czym przejechał dłonią po ścianie tunelu. Skrzywił się, gdy napotkał pajęczynę. - I nieźle pobrudzimy.
Blondyn kucnął i rozpoczął wędrówkę przez ukryty korytarz. Tunel prowadził podziemiami i kończył się dokładnie przy wejściu do lochów. Czasem miał wrażenie, że Hogwart został zaprojektowany specjalnie dla uczniów Salazara Slytherina. Czuł wtedy dumę i wyższość nad innymi domami. I choć kiedyś nie cierpiał tego zamku, to przez te wszystkie lata zdążył polubić jego mroczne zakamarki lub luki w systemie - jak ten korytarz, Pokój Życzeń, schowek, który odkryli z Zabinim czy Zakazany Las.
Kiedy w końcu mógł wyprostować kolana, poczuł niewymowną ulgę. Oczyścił swoje ubranie jednym, sprawnym ruchem różdżki i ruszył w stronę wejścia do pokoju wspólnego Ślizgonów. W tej chwili marzył tylko o gorącym prysznicu, który zmyłby z niego męki ostatnich dwóch dni. Niemal uśmiechnął się na myśl, że dożył czasów, kiedy preferowanym miejscem pobytu jest dla niego Hogwart, a nie Malfoy Manor.
- Szmaragdowy wąż - wyszeptał i wsunął się do pokoju wspólnego.
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Wszyscy byli już u siebie. Zerknął na potężny zegar z wahadłem w kształcie węża - wskazywał czwartą. Malfoy jęknął na myśl, jak mało snu mu pozostało. Usiadł w zielonym fotelu i przez chwilę wpatrywał się w kominek. Lampy dookoła były zaczarowane na wieczór i rzucały zielonkawą poświatę na pokój. Przy takim świetle nie można było pracować, ale za to idealnie nadawało się do odpoczynku. Ślizgon jeszcze raz ogarnął wzrokiem pomieszczenie. Kochał szmaragdową zieleń. Działała na niego uspokajająco, a równocześnie miała w sobie coś dumnego i wyniosłego. Z cichym stęknięciem podniósł się z fotela. Był naprawdę bardzo zmęczony. Wdrapał się po kręconych schodach do swojego dormitorium i z ulgą zamknął za sobą drzwi. Nareszcie był w swoim królestwie.
Przeszedł obok łóżka Zabiniego, który chrapał w najlepsze. Przyzwyczaił się już do tego. Zresztą on też wcale nie był najlepszym współlokatorem. Wielokrotnie budził się cały spocony w środku nocy, a następnego ranka przyjaciel mówił mu, że krzyczał przez sen. Próbował z tym walczyć, ale nie miał wpływu na własne koszmary. W końcu postanowił rozwiązać problem zaklęciem wyciszającym. Jeśli już ma cierpieć nocami, to niech przynajmniej nikt o tym nie wie.
Leniwym krokiem podszedł do barku i wyciągnął butelkę ognistej whisky. Nie fatygował się nawet z szukaniem szklanki, tylko pociągnął z gwinta dwa duże łyki. Poczuł nieprzyjemne pieczenie w gardle. Ale potrzebował go. Potrzebował bólu, aby dotarło do niego, że żyje i czuje jak normalny człowiek. Pomimo wszystkiego, co wydarzyło się w ten weekend. Odstawił butelkę i pogrzebał w kieszeni. Wyciągnął z niej mały zwitek pergaminu, na którym znajdowało się kilkanaście nazwisk. Kolejne duchy do znalezienia. Nie miał pojęcia, gdzie zacząć poszukiwania, nie mówiąc nawet o nawiązaniu kontaktu. Powierzono mu zadanie niemal nie do wykonania. Złożył kartkę na pół i rzucił na nią kilka zaklęć maskujących - tak na wszelki wypadek. Następnie wsunął ją z powrotem do spodni. Dopiero teraz spokojnie usiadł na własnym łóżku. Ściągnął buty i przyłożył głowę do poduszki. Był zmęczony, ale nie mógł zasnąć. Wpatrywał się z uporem w okno, z którego mrugały do niego tysiące gwiazd. Oczywiście było ono zaczarowane, ponieważ jego sypialnia znajdowała się w podziemiach i nie istniała najmniejsza szansa, aby do pomieszczenia docierał naturalny blask tych ciał niebieskich. Jego myśli szalały. Po kilkunastu minutach westchnął ciężko i obrócił się na drugi bok. Wtedy zobaczył malutką kopertę leżącą na szafce nocnej. Zaciekawiony uniósł się na łokciu i sięgnął po przesyłkę. W środku znajdowała się niewielka karteczka z równym, pochyłym, nieco zbyt sztywnym pismem. Uśmiechnął się do siebie pod nosem, gdy przeczytał treść listu.
![](https://img.wattpad.com/cover/48298891-288-k590094.jpg)
CZYTASZ
Dramione - Ostatni rok na zmianę
FanfictionHermiona, jako jedyna z trójki przyjaciół, postanawia wrócić po Wielkiej Wojnie do Hogwartu, aby ukończyć ostatni rok nauki. Nie spodziewa się spotkać tam wielu znajomych twarzy, ale ciekawi ją, jak bardzo zmieniło się życie uczniów. Ostatnią osobą...