Oglądają Piękną i bestię. Film jest okropny, ale dzieciom wydaje się podobać. Harry przez cały czas komentuje zgryźliwe akcje, robi to jednak tak cicho, że słyszy go tylko Louis, więc nie zachowuje się do końca niewybaczalnie.
Podczas sceny tańca Harry pozwala Mirandzie stanąć na swoich stopach i wiruję z nią w takt muzyki. Louis zdecydowanie nie jest oczarowany. Nathan zasypia pod koniec filmu i Harry zanosi go do łóżka, a Louis bierze na siebie obowiązek poczytania Mirandzie na dobranoc. Obawia się nieco tego zadania, ale gdy siada na skraju jej materaca, dziewczynka rezolutnie sięga pod poduszkę i wydobywa mocno poniszczony egzemplarz Wiedźm.
- To dobra książka.
Dziewczynka rzuca mu nieśmiałe spojrzenie.
- Moja ulubiona. - wyznaje. - Tato mówi, że nie można mi jej czytać, bo jest za straszna, ale ja myślę, że to nieprawda.
- Nic mu nie powiem. - obiecuje Louis. - Gdzie mam zacząć?
Miranda marszczy nos i przez sekundę mocno przypomina Andrew.
- Od początku. - mówi takim tonem, jakby uważała Louis'a za idiotę. - no bo gdzie indziej powinni się zaczynać?
Lou, ku swojemu zdumieniu, dochodzi do wniosku, że chyba ją lubi. Czyta tak długo, dopóki Miranda nie zasypia, a potem okrywa ją kołdrą i gasi światło. Kiedy wychodzi z jej pokoju na korytarzu, Harry stoi pod drzwiami i ma bardzo dziwną minę.
- No, co? - warczy Louis i czuję, że się rumieni.
Harry potrząsa głową, ale nie odzywa się ani słowem. W dziwnej ciszy oglądają razem fatalny program emitowany przez telewizję kablową, a kiedy Zayn wraca do domu, wreszcie mogą sobie iść.
Xxx
- Do twarzy ci w żółtym, skarbie. - mówi Harry. - Powinieneś częściej pokazywać się w tym kolorze.
- Boże drogi - szepcze słabo, a potem nieco głośniej. - O mój, kurwa, boże.
Ma na sobie sukienkę. I nie jest to pierwsza lepsza sukienka, o nie (jakby robiło to w ogóle jakąkolwiek różnicę, myśli histerycznie), ale kłująca w oczy jaskrawą, przeraźliwą żółcią suknia balowa. Z falbankami i bufiastymi rękawami, kurwa jej mać.
- Styles. - pyta. - Co tu się, cholera jasna, dzieje?
I dopiero wtedy naprawdę dostrzega Harry'ego, który jest dobre ćwierć metra wyższy niż zwykle, dwa razy tyle szerszy w ramionach i pokryty futrem od stóp do głów.
- Boże miłosierny. - powtarza.
- Nie bój się, najdroższy. - mówi Styles z kompletnie zmienionym akcentem. - to tylko sen.
- Zamorduję Cię. - cedzi Louis i robi krok do przodu. Sukienka szeleści wokół jego nóg. Ogarnia go wielka chęć, żeby wrzasnąć. - Obudź mnie, Styles. I to kurwa, natychmiast. To wcale nie jest śmieszne.
- O nie słoneczko. - mruczy Styles zmysłowo i zatacza dłonią szeroki krąg wokół nich. Nie tyle dłonią, co łapą. Wielką, solidną i obrośniętą łapą. - To twój sen. Tylko i wyłącznie produkt twojej wyobraźni. To raczej nie moja wina, że widzisz nas w takiej roli, a nie innej. Z drugiej strony, jeśli poprawi ci to humor, nie krępuj się i spokojnie spróbuj mnie zabić.
Louis z całej siły skupia myśli na ciężarze i kształcie swojego glocka w dłoni, ale zamiast pistoletu w jego dłoni materializuje się miotełka do kurzu.
- Cześć. - odzywa się głosem Niall'a. - Mam nowiutki środek chemiczny do sprzątania, który chciałbym wypróbować z twoją pomocą. Myślę, że świetnie zneutralizuje posmak mleczka do czyszczenia srebra.
Louis wydaje z siebie dźwięk, który absolutnie i kategorycznie nie może być dziewczęcym piskiem przerażenia, bo coś podobnego po prostu nie ma dostępu do jego świadomości. Gniewnym krokiem opuszcza salę. Wychodzi na korytarz z długim szeregiem drzwi po obu stronach i biegnie w stronę najdalszych z nich. Musi podnieść sukienkę, żeby nie zaplątała się w fałdy spódnicy.
- Ten krój wyczynia autentyczne cuda z twoim tyłkiem, kochanie. - woła za nim Styles. Louis przyśpiesza.
Wpada do środka przez ostatnie drzwi, opiera się o nie plecami, zamyka oczy i powoli osuwa się na podłogę. Pierwszy nie koszmarny sen od lat i coś takiego? To niesprawiedliwe, nie do przyjęcia, na coś podobnego powinny istnieć przepisy, przecież chyba zasługuje na coś normalnego i...
Przez warstwy materiału czuję, że coś mu siada na kolanie. Unosi powieki i widzi balansujący na jego udzie mały, lekko obity czajniczek, który mierzy go poważnym spojrzeniem - o ile cholerne czajniki mogą to robić - i ogólnie wygląda dziwnie znajomo. Jego uszko, poddane dokładniejszym oględzinom, okazuje się mieć kształt pozłacanej wstęgi Moabiusa.
- O nie. - mówi Louis.
- Jesteś dla niego zbyt surowy. - gani go Lottie, podskakując mu na kolanie. - Cóż on może poradzić na to, że jest włochaty i wielki? Takim go właśnie stworzyłeś.
- Nie chodzi mi o to, że jest włochaty. - jęczy Lou z irytacją. - ile o fakt, że jest Styles'em.
Lottie zastanawia się przez chwilę.
- To zboczone. - decyduje wreszcie.
- Rozbiję Cię o ścianę. - informuje ją Louis. - Nie myśl sobie, że nie roztrzaskam cię na kawałki.
Lottie robi nadąsaną minę. - jak do diabła, czajnik może zrobić nadąsaną minę?! - a wtedy wtrąca się kolejny znajomy głos.
- Nie przejmuj się nim, Lottie. On zrzędzi, bo nie podobają mu się jego własne tłumione pragnienia seksualne.
- Zayn?
Mały zegar mruży oczy w charakterystyczny sposób.
- Wolno mi już mówić o pragnieniach seksualnych. - oświadcza. - bo zacząłem znów z kimś sypiać.
- Ja wcale nie chcę wiedzieć... o boże, błagam, nie mów mi tylko, że on...
Do pokoju wchdzi okazały świecznik.
- Proszę, czuj się jak u siebie w domu. - przemawia suchym, tak bardzo nie podobnym do swojego głosu Liam. - Pod warunkiem, że w żaden sposób nie zaszkodzi to wyposażeniu mojego domu. Był poważną inwestycją.
Louis budzi się gwałtownie o czwartej nad ranem, zalany zimnym potem i szczypię się dwanaśnie razy pod rząd. Potem parzy dzbanek bardzo mocnej kawy. Nie ma najmniejszego zamiaru zmrużyć już oka tej nocy. Nie po czymś takim.
Xxx
Następnego dnia Liam i Zayn postanawiają wybrać się do kina.
Louis protestuje, że nie można od niego wymagać zajmowania się dziećmi co wieczór, a Zayn przewraca oczyma.
- Przecież mówiłem Ci wczoraj - przypomina. - że wchodzę w nowy związek. Sprawy nabierają rozpędu i przypuszczalnie będziemy cię potrzebować przez cały tydzień, i dobrze wiesz, Lou, jak bardzo mi kogoś brakowało, kogoś, z kim mógłbym stworzyć coś poważniejszego...
- Dobra, dobra, w porządku - przerywa Louis i wzdryga się gwałtownie. Widzi zwycięski błysk w oczach Liama. - Styles też przyjdzie?
- Oczywiście. - odpowiada Zayn. - Lepiej się przyzwyczaj.
![](https://img.wattpad.com/cover/83401311-288-k7047.jpg)
CZYTASZ
nowy wspaniały świat | l.s
Romance; w końcu życie Louisa nie składa się tylko z oglądania bajek Disney'a, prawda?