Następnego wieczoru Louis naprawdę, ale to naprawdę nie chce niańczyć dzieci, po części dlatego, że dręczą go sprzeczne uczucia wobec Harry'ego, a po części, ponieważ jest niewyspany. Głośno wspomina naturalnie o tym ostatnim i Zayn robi smutną minę.
- Lou - zaczyna, ale Louis ucisza go ruchem dłoni.
- Bardzo dziękuje, ale daruj sobię te psychiczne manipulacje. - mówi. - Dobrze, właśnie postanowiłem, że jednak spróbuje.
- Liam wynajął restaurację - wzdycha Zayn radośnie. - po wszystkim wybierzemy się nad jego jezioro.
- Nad jego ulubione jezioro. - uściśnia Louis dla pewności.
Malik patrzy na niego zdumionym wzrokiem.
- Nie. odpowiada. - Jego jezioro.
I choć bliskość Styles'a jest w ostatnim czasie źródłem wszelkiej frustracji, pantonimiczne wymioty, które odgorywają się za plecami Zayn'a, są zdaniem Lou najprzyjemniejszym widokiem dzisiejszego poranka.
Xxx
Dziś oglądają Aladyna. Bajka napełnie Lou tym rodzajem tajemniczego lęku, który wzbudzało w nim do tej pory wyłącznie potencjalne zagrożenie spędzania życia w limbo. Harry robi popcorn, szczodrze rozsypywany przez Mirandę po całym mieszkaniu, a Louis musi wypersperować wyłącznie zagrożenie spędzenia życia zasypiając na kanapie w chwili, gdy na ekranie zaczynają przesuwać się napisy końcowe.
- Biorę go. - Styles wskazuje na Nathana. - Miri woli ciebie.
- Ona nie lubi, kiedy tak na nią mówisz. - Louis odpowiada odruchowo. Po chwili, gdy dociera do niego sens tego, co właśnie powiedział Styles, próbuje przybrać surową minę, ale czuje, że jego usta rozciagają się w głupkowatym uśmiechu. - I nie bądź śmieszny.
Styles tylko wzrusza ramionami i ostrożnie podnosi Nathana. Mały reaguje na zmianę pozycji stłumionym jękiem protestem.
- Cicho, skrabie. - szepcze Styles uspakajająco i wychodzi, by zanieść go do łóżka.
W ten oto sposób Louis zostaje sam z Mirandą i nie wie za bardzo, jak się ma za to, do diabła zabrać. Harry wziął Nathana na ręce z naturalną prostotą, i chociaż obaj są przyzwyczajeni do przenoszenia nieprzytomnych ludzi z miejsca na miejsce, Louis nie ma pojęcia, czy musi zrobić to jakoś inaczej, kiedy chodzi o dzieci, a nie ofiary.
- Przykucnij lekko. - radzi u progu Harry, cicho i uprzejmie. - I postaraj się nie trząść nią za bardzo. Prawdopodobnie i tak się ocknie, ale może trochę pomarudzić przez sen.
Louis ugina kolana, przenosi swój ciężar ciała na nogi i podnosi Mirandę, która krzywi się odrobinę. Louis głaszczę ją po plecach, a Styles kiwa aprobująco głową.
- Masz dobra rękę do dzieci. - komentuje.
- Kłamca. - komentuje Louis szeptem. A potem, ponieważ nie widzi problemu, dodaje. - Ale i tak dziękuje.
Harry uśmiecha się i odwraca. Louis niesie Mirandę do jej pokoju, odsuwa kołdrę, kładzie ją na łóżku i przykrywa. Mała wierci się przez chwilę i marszczy czoło, a Louis'a kolejny raz uderza jej podobieństwo do Andrew. To musi być okropne dla Zayn'a, myśli, czując przelotny skurcz własnego bólu.
- Dobranoc, Mirando. - szepcze i gasi lampkę. Miranda uśmiecha się przez sen i Louis doświadcza uczucia, które z braku lepszego określenia postanawia nazwać "satysfakcją"
Wraca do salonu z zadowoloną miną. Styles siedzi przy stole. Odstawiał na bok wszystkie krzesła z wyjątkiem jednego dla Louis'a. W jednej ręce na talię kart, w drugiej wielką paczkę M&M-sów, a na ustach bardzo drapieżny uśmiech.
CZYTASZ
nowy wspaniały świat | l.s
Romance; w końcu życie Louisa nie składa się tylko z oglądania bajek Disney'a, prawda?