Następnego dnia rano przychodzi do pracy w bluzie i jeansach, nieuczesany. Pojawiają się... komentarze.
- Wszystkie garnitury w pralni? - pyta Niall, tłumiąc śmiech. Louis pokazuje mu środkowy palec i powraca do przeglądania swoich plików, chociaż oczy pieką go niemiłosiernie, a litery zlewają się ze sobą.
Blake jest następny, ale przynajmniej jego występ wypada bardziej taktowniej.
- Też mam gorsze dni, Louis. - komentuje pocieszającym tonem. - Nie dłużej niż w zeszłym tygodniu zapomniałem wypić kawę przed zejściem do archiwum i dałem się nabrać na sprzątnięcie plików z dziesięciu lat.
- Po jaką cholerę. - pyta Louis. - Tam poszedłeś?
Mężczyzna patrzy na niego beznamiętnie.
- Dla rozwoju własnej osobowości. - wyjaśnia i odchodzi.
W porze obiadowej Liam wyłania się ze swojego biura i taksuje Louisa wzrokiem. - Za rogiem jest sklep z garniturami.
- Nie, dzięki. - odpowiada Lou.
- Twój strój wzbudza we mnie nieprzyjemne odczucia. - oświadcza Liam dobitnie, ale Louis jest tak zmęczony, że nie potrafi nawet wymyślić ciętej riposty. Całe szczęście w tym momencie Styles podchodzi do biurka Louis'a, siada na blacie i patrzy groźnie na Liama.
- Spadaj.- warczy.
Liam unosi brew.
- Wiecie, że mógłbym wykupić wasze życie i nakarmić wami moje cenne amazońskie małpy? - pyta ostentacyjne. - To żaden kłopot.
- Jasne - Styles przewraca oczyma. - z całą świadomością potęgi nieograniczonego majątku Waszej Królewskiej Mości: odwal się, jeśli łaska.
- Ha - prycha Liam, ale zostawił ich w spokoju i odchodzi korytarzem do swojego biura.
- Dzięki. - mówi Louis. Jego usta są tak suche, że ma wrażenie, jakby ktoś wypchał je watą.
- Do usług - odpowiada Styles swobodnie. - Domyślam się, że twoje kłopoty osobiste jeszcze nie minęły, hmm?
- Nie do końca. - poznaje Louis.
Harry uśmiecha się do niego lekko, a Louis'owi kręci się w głowie, ponieważ nie rozumie już absolutnie niczego. Z jego ust wyrywa się mimowolny, żałosny dźwięk.
- Powinieneś wiedzieć, że zapierasz mi dech w piersi nawet w tym mało formalnym ubraniu - deklaruje Styles. - Niemniej czuje się w obowiązku zapytać, czy chcesz żebym zawiózł cię do domu?
- Dlaczego miałbym chcieć, żebyś zawiózł mnie do domu?
Styles krzywi się i przysuwa opuszkiem kciuka wzdłuż głębokich cieni pod oczyma Louis'a.
- Louis, skarbie. - mówi cicho. - wyglądasz okropnie.
Louis cofnąłby się przed tym dotykiem, gdyby nie był najlepszą rzeczą, jakiej w życiu doświadczył, zwłaszcza że Styles wcale nie ma zamiaru przestać.
- Podejrzewam, że nie aż tak okropnie, jak się czuje. - szepcze i zdradza więcej niż to dopuszczalne, ale co tam, niech się dzieje co chce.
Styles wzdycha.
- Kolejny argument przemawiający za tym, bym zabrał cię do domu.
W tym momencie pojawia się Malik.
- Louis nie może iść do domu. - twierdzi. - Musicie dziś u mnie przenocować. Liam zabiera mnie na romantyczny weekend na Balii, a mów ojciec dojedzie dopiero jutro rano, żeby zająć się dziećmi.
CZYTASZ
nowy wspaniały świat | l.s
Romansa; w końcu życie Louisa nie składa się tylko z oglądania bajek Disney'a, prawda?