4. "Dlaczego mnie zostawiłeś?"

3.8K 222 16
                                    

Noce są najgorsze.

Steven znów nie mógł spać. Po raz kolejny przewracał się na drugi bok, starając się znaleźć odpowiednią pozycję, która umożliwiłaby odpoczynek zmęczonemu organizmowi. Próbował naprawdę wielu sposobów, począwszy od liczenia owiec, na piciu ciepłego mleka skończywszy. Nic nie dawało upragnionego wypoczynku. Tabletki nasenne co prawda usypiały, ale mężczyzna czuł po nich okropne otumanienie przez cały następny dzień.

Po kolejnych minutach przedłużających trwanie w bezsenności, Kapitan podniósł się do pozycji siedzącej i przetarł twarz dłońmi. Nienawidził tego stanu, gdy ciało wręcz krzyczy ze zmęczenia, lecz nieustępliwy umysł nie pozwala zmrużyć oka. Jak na złość to właśnie w nim przebywał od jakiegoś czasu. Przeczesał ręką kosmyki włosów, które odstawały każdy w swoją stronę, burząc obraz idealnego Steve'a Rogersa.

Po gładkich panelach podłogowych prześlizgiwało się blade światło księżyca, tworząc jasne łaty. Zza ogromnych szklanych ścian, oddzielających pokój mężczyzny od reszty świata, dobiegały odgłosy Nowego Jorku. To miasto nie śpi, tak samo jak Rogers. Miliony sztucznych lamp i krzykliwych bilbordów porozsiewane było po panoramie, rozciągającej się za oknem. Wyglądały jak brokat rozsypany na ciemnym materiale. Blondyn mógłby przysiąc, że widok naturalnie rozświetlonego gwiazdami nieba, jest o wiele bardziej zjawiskowy od tego, na który aktualnie patrzył.

Tony niejednokrotnie wspominał Steve'owi, że jego bezsenność może być związana ze złym ustawieniem mebli i innych dodatków w pokoju. Podobno to zakłóca przepływ pozytywnej energii. Blondyn jednak za każdym razem śmiał się w duchu z twierdzeń przyjaciela, nie wierząc w żadne feng shui, czy inne podobne czary-mary.

Kapitan podniósł się z posłania, rozprostowując zesztywniałe od leżenia kości. Niemalże sto lat życia odbija swoje piętno na organizmie. Nie da się odwrócić klepsydry czasu, która przesypuje się dla każdego swoim tempem nawet, jeśli jest się superżołnierzem. Może to i dobrze. Świadomość, że na każdego przyjdzie pora, dodawała Steve'owi pewności, że jednak jest sprawiedliwość na tym świecie.

Przeszedł kilka kroków przed siebie, czując przyjemny chłód, bijący od paneli. Powietrze w pokoju było tak ciężkie i gęste, że można było kroić je nożem. Blondyn złapał za szarą bluzę, wiszącą na oparciu najbliższego krzesła i narzucił ją na siebie. Cicho skierował się w stronę wyjścia.

Rogers, niczym zbłąkany duch, krążył po Stark Tower. Miał niezwykle silną ochotę wejść do windy i wcisnąć guzik, dzięki któremu mechanizm przeniósłby go na dobrze znane mu piętro. Pragnął spojrzeć na chłodne oblicze tajemniczej kobiety i napawać się jej wyglądem jak najdłużej. Miał nadzieję, że jej zupełna obojętność przeniesie się i na niego, dzięki czemu uzyska spokój ducha. Spokojny, a zarazem dumny wyraz twarzy i szklanych oczu przelewał się w niego, dając chwilowe ukojenie. Czyżby Steve zaczął uzależniać się od brunetki? Zachowywał się jak narkoman na głodzie, który każdym możliwym sposobem pragnie zaspokoić niszczące żądze. Niczym dziecko we mgle brnął co raz głębiej w otchłań hipnotyzującego spojrzenia, będącego balsamem dla styranej duszy.

Jednak tym razem powstrzymał się i wcisnął przycisk zmuszający windę do ruszenia w przeciwnym kierunku. Przyglądał się samemu sobie w gładkim lustrze, przymocowanym do tylnej ściany mechanicznego pomieszczenia. Na przystojnej niegdyś twarzy malowało się zmęczenie. W oczach zamiast radosnego błysku rozprzestrzeniały się pajęczyny, utkane z malutkich żyłek. Nie tylko czuł się jak narkoman, on tak wyglądał.

Winda otworzyła się, wydając przy tym charakterystyczny dźwięk. Mężczyzna znalazł się na jednym z eleganckich tarasów posiadłości Tony'ego. Powietrze przerzedziło się znacząco, lecz nie było na tyle świeże i czyste, by ukoić rozgorączkowane ciało Kapitana. Na zewnątrz jeszcze donioślej rozchodziły się dźwięki zgiełku miasta. Dla niektórych mogły być swego rodzaju muzyką, lecz dla Steve'a były jedynie hałasem. Pragnął przenieść się w jakieś zupełnie opustoszałe miejsce, najlepiej na wieś. Może właśnie tam doznałby spokoju?

Oto człowiek | Kapitan AmerykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz