Rutyna na dobre zagościła w Stark Tower. Każdy dzień wydawał się taki sam jak poprzedni, a z czasem zlewał się w wielką szarą plamę w pamięci. Steve każdego dnia oczekiwał spotkania z brunetką, a gdy nadchodził czas, siadał na małym krzesełku i zatapiał się we własnych myślach. Nie miał w sobie tyle odwagi, by jawnie wpatrywać się w kobietę. Jej spojrzenie miażdżyło całą jego postać, jak robaka. Zamiast tego posyłał w jej stronę nieśmiałe, niepostrzeżone spojrzenia. Na warcie czas uciekał mu nieubłaganie. Nim zdążył się spostrzec, przychodziła osoba na zmianę. Rogers sam przed sobą wstydził się przyznać, że codzienne spotkania z więźniem były jak sesja u psychologa, koiły rozgorączkowany umysł.
I tym razem nic się nie zmieniło. Kapitan siedział na krzesełku, stojącym pod jednym z filarów i smutnym wzrokiem wpatrywał się w równe linijki, trzymanej w dłoniach książki. Co jakiś czas odrywał się od lektury i wodził wzrokiem po sylwetce kobiety, która przykryta była przez jednolicie szare, luźne spodnie i równie obszerną bluzkę bez rękawów. W głębi duszy pragnął, by ich spojrzenia przecięły się choć na chwilę. Chciał poczuć ten charakterystyczny chłód i spokój, bijący od brunetki. Nawet sam przed sobą wstydził się przyznać, jak bardzo oddziałuje na niego ich jeniec. Nie powinien się tak uzależniać, jednak było w niej coś, co ratowało go za każdym razem, gdy przelatywał wzrokiem po zgrabnej figurze. Była jak antybiotyk – leczyła, zostawiając za sobą zupełne spustoszenie.
Przetarł dłonią zmęczoną twarz, czując pod opuszkami palców kilkudniowy zarost. Musiał przyznać, zapuścił się. Przez ostatnie tygodnie nie był już tym samym Kapitanem Ameryką, obrońcą, który upominał wszystkich w związku z ich nietaktownym słownictwem. Stał się małym Stevenem, który całymi nocami nie może zmrużyć oka, bojąc się zobaczyć zawiedzioną twarz przyjaciela. Który błąka się jak zjawa po wieży, mając nadzieję, że uda mu się uspokoić gnające myśli i atakujące z każdej strony wyrzuty sumienia. Który udaje przed samym sobą, że doskonale radzi sobie z własnym życiem i nie potrzebuje niczyjej pomocy. Pieprzony egoista.
Ponownie zajął się czytaniem. Prawdę mówiąc, Kapitan nawet nie skupiał się na tym. Wodził wzrokiem po równych linijkach tekstu, starając się zapamiętywać z niego jak najwięcej. Było to jednak z goła niemożliwe. Co chwila odpływał w myślami w rejony niczym niezwiązane z jego aktualną lekturą. Tym razem było tak samo, lecz zagłębianie się w świat literatury zakłóciły niekłębiące się myśli, lecz brunetka.
Kobieta pierwszy raz od dłuższego czasu poruszyła się, robiąc kilka kroków w przód. Rogers uważnie obserwował każdy jej ruch. Stąpała cicho tak, jakby jej stopy w ogóle nie dotykały podłoża. Chód miała nobliwy, a Steve nie wiedział czy to naturalne, czy też pragnie zwrócić na siebie jego uwagę. Lodowatym spojrzeniem odnalazła jego zmęczone oczy. Ten wzrok mógł przewiercić czaszkę na wylot, odkrywając najgłębiej skrywane tajemnice i lęki. Zetknąwszy się z takim chłodem, Kapitan miał wrażenie, że po jego kręgosłupie spływa arktyczna rzeka, zaczynająca się już na karku. Mimowolnie spięły mu się mięśnie. W duchu modlił się, by brunetka nie miała tajemniczego daru manipulowania umysłami, ani tym bardziej telepatii. Już prawie czuł, jak jego dłonie zachodzą szronem, a cała sylwetka kurczy się do minimalnych rozmiarów. Kobieta miała w sobie coś dominującego, ogromną dumę i przeświadczenie o wyższości. Nie dało się tego nie zauważyć.
Uwięziona podeszła bliżej grubego szkła, odgradzającego ją od reszty pomieszczenia. Steven odłożył wolumin na stolik i podniósł się. Niepewnym krokiem podszedł bliżej klatki, obawiając się, czy wiercący wzrok przypadkiem nie wgniecie go w podłogę. Nic takiego jednak się nie wydarzyło. Stali na przeciw siebie, wpatrując się we własne twarze w zupełnej ciszy. Kapitan miał wrażenie, że kobieta wcale nie oddycha. Gdyby nie to, że ją widzi, to nie uwierzyłby, że w pomieszczeniu jest ktoś poza nim. Jednak szybko się opamiętał. Ona była żołnierzem, najpewniej jedynym w swoim rodzaju, na pewno nauczono ją dyskrecji i kociej zręczności.
CZYTASZ
Oto człowiek | Kapitan Ameryka
FanficCiemności własnego umysłu bywają zgubne. Jak daleko jesteśmy w stanie się podsunąć, by odkryć własne, głęboko skrywane oblicze? Hekate to imię tajemnicy. To imię niedostępnych i zaszyfrowanych sekretów oraz zamazanych wspomnień. Przedarcie się prze...