Hej, czasem będę pisała z perspektywy Andy'ego.
;-)
------------------------------------------Andy:
Otworzyłem drzwi wejściowe, moim oczom ukazał się ciekawy a zarazem śmieszny widok. Ashley. Jego włosy były w kompletnym nieładzie. Cały był mokry i zziajany.
- Stary co jest?- zapytałem powstrzymując śmiech
- Ja...tu...przy...jechałem...bo...-
- Pozwól że Ci przerwę, ale czym ty przyjechałeś bo twojego auta nigdzie nie widzę?-próbowałem się nie zaśmiać -Tylko mi nie mów że na rowerku z siłowni przyjechałeś.- zacząłem się śmiać.
-Tak, na rowerku- powiedział już mniej zmachany -tylko takim prawdziwym.- wskazał mi ręką rower który leżał w trawie, mój śmiech był tak głośny, że po chwili Melania przyszła
- Co się tu dzieje? Ludzie nie idzie w spokoju nic zrobić. O Andy a może przedstawisz mi swojego kolege co hm...-powiedziała
- To jest Ashley, Ash to jest Melania- powiedziałem ciągle się śmiejąc.
-Miło mi -powiedzieli naraz podając sobie ręce.
Telefon Asha zabrzeczał. Spojrzał na nas ze strachem w oczch.
-Szybko uciekajcie, oni już jadą! Będą tu za chwilę!- powiedział to a ja momentalnie przestałem się śmiać.
-Co jest? - zapytała Melania wyraźnie zmieszana
-Szybko, weź buty i kurtkę!
-Ale...
-JUŻ!!!
-Wy uciekajcie, ja wezmę to co...no wiesz co. Zamknę dom i ucieknę. Znaczy znajdę was.-powiedział szybko na jednym wydechu Ash.
-Dzięki stary.- Melania stanęła obok mnie i czekała. Wyszliśmy szybko z domu.
-Melania, sparawy się trochę skomplikowały, i musimy uciekać. Gdy powiem już będziemy biegli tam-pokazałem mały lasek.
-Gotowa. Już!!!
Ruszyliśmy pędem do lasku. Gdy znaleźliśmy się w nim okazało się że nie jest taki mały. To dobrze, zza drzew widać było czarny samochód. Ashley uciekł przed, nimi to dobrze. Musieliśmy biec dalej. Po kilkudziesięciu minutach, znaleźliśmy się na pustej polance.
-Możemy odpocząć, ja już nie dam rady- powiedziała padając na trawę. I tak dała z siebie dużo, aż za dużo.
-Powiem Ci tak, widzisz koniec tej łąki jeżeli tam się znajdziemy to bedziemy na miejscu.
-Ok, no to kto pierwszy- powiedziała i pobiegła a ja za nią. Biegliśmy łeb w łeb, ale dałem jej wygrać. Ta radość na jej twarzy. Nie widziałem tego odkąd jej rodzice umarli. (Andy znał ją dłużej, i pilnował. Można powiedzieć że "chodził za nią krok w krok",przyp.aut.)
Dobiegliśmy. W "kregu" sosen znajdował się drewniany domek.
Melania podeszła do drzwi, nacisnęła klamkę.
-Zamknięte-
-A myślisz, że dlaczego rodzice dali Ci klucz-powiedziałem z ironią
-Ty tak na serio? No ok, można spróbować- powiedziała trochę smutno, chyba na wspomnienie o rodzicach. Zdjęła "naszyjnik" z szyji. Włożyła do zamka i przekręciła. Złapała za klamkę
-Mam prośbę-
-Jaką-
-Czy mógłbyś nie wspominać o moich rodzicach. Proszę- powiedziała prawie szeptem.
-Dobrze-
Nacisnęła klamkę i weszliśmy.
Domek był mały ale przytulny.
-Skąd wiedziałeś że on tu jest?-
-Ale kto jest?-
-Ten dom-
-Twoi rodzice mi kazali Cię pilnować, więc dali mi parę wskazówek gdzie co jest- wiem że miałem nie wspominać o jej rodzicach, ale niby jak miałem jej to wytłumaczyć.
-Acha- odpowiedziała cicho
-Coś się stało- podszedłem do niej. Stanąłem na przeciwko. Podniosłem jej podbródek tak aby na mnie spojrzała. Widziałem że ucieka wzrokiem, ale w końcu spojrzała na mnie.
-Wiesz że możesz mi o wszystkim powiedzieć, a ja Ci zawsze pomogę- powiedziałem szeptem.
-Wiem, dziękuję- odpowiedziała cicho. Wtedy opuściłem jej głowę i pocałowałem w czoło. Po czym przytuliłem ją. Odsunęła się odemnie lekko zarumieniona.
-Wiesz czy jest tu jakaś sypialnia? Jestem zmęczona dzisiejszym dniem.
-Jasne, powinny to być chyba dwa pokoje, kuchnia, łazienka i salon.- zacząłem wyliczać.
Weszliśmy w korytarz. Otworzyłem pierwsze drzwi, znajdował się tam salon. Drugie drzwi łazienka, kuchnia nie miała drzwi. Ostatnie były na przeciwko wejścia. Otworzyłem je. To była sypialnia. Znajdowało się tam łóżko "małżeńskie". Wyszedłem z pokoju ale więcej pomieszczeń nie było.
-To co zrobimy?- zapytała zmieszana
-Ty śpij tu a ja będę spał w salonie-
-Tylko że tam nie ma kanapy tylko dwa fotele-
Ja nie wiem kto ten dom urządził, ale pewnie lubił sobie "pośmieszkować".
-Pomyślimy po kolacji, jakieś specjalne życzenie- zapytałem
-Jeżeli coś tu do jedzenia wogule będzie-
-No to sprawdźmy- pociągnąłem ja w stronę kuchni. Otworzyłem lodówkę i nie mogłem uwierzyć, zresztą nie tylko ja. Lodówka nie dosyć że działa, to jeszcze pełna.
-No to na co masz ochotę?-
-A może sprawdzę co jest w pozostałych szafkach.-
Jedzenia bylo pełno w szafkach, tylko że co z tego jedzenia jak były tylko: 2 szklanki, 2 kubki, 2 talerze, 2 miski, 2 garnki, 2 patelnie itd. łącznie z sztućcami.
-Chyba to był jakiś dom dla par- powiedziałem
-Być może- zawstydziła się
-Hej, może ty pójdziesz do łazienki, ogarniesz się. Ja w tym czasie zrobię jedzenie-
-Ok- powiedziała i poszła.Melania:
Weszłam do małej łazienki, zamknęłam drzwi i oparłam się o umywalkę. Wyglądałam nie najgorzej. Obmyłam twarz zimną wodą, obok wisiał recznik, wytarłam w niego twarz. Byłam zdziwiona że wszystko co pomyślałam było w tym domu, no może oprócz drugiego łóżka, no ale cóż wszystkiego mieć nie można. Spojrzałam w lustro mój lekki makijaż trochę się rozmazał. Wzięłam papier toaletowy i wytarłam to co zostało z mojego "mejkapu". Upiełam porzadnie włosy i wyszłam. Poczułam zapach naleśników. Gdy weszłam do kuchni zastałam Andy'ego. Stał przy kuchence, wokół był porozrzucany makaron.
-Nie wiedziałam że do naleśników dodaje się nie ugotowany makaron-
-To dlatego żeby były chrupiące- powiedział, spojrzał na mnie, i zaczęliśmy się śmiać jak opętani. Przestaliśmy dopiero gdy przypalił jednego. Wzięliśmy w końcu swoje porcję i poszlismy do salonu. Usiedliśmy na puchatym dywanie i zaczęliśmy jeść.
-Zaraz wrócę, zostawiłam telefon w łazience- poszłam w stronę drzwi. Gdy wróciłam Andy próbował wyjść oknem.
-Ekhem...Andy co ty robisz?-
-No...bo...mój...naleśnik wyleciał oknem- powiedział jak małe dziecko.
-Ciebie zostawić na chwilę...- nie dane było dokączyć bo Andy podszedł do mojego naleśnika i mi go zabrał.
-Oddaj mi naleśnik-
-Nie-
Ganiałam go po całym domu. W końcu mój naleśnik też wypadł oknem.
-Andy, jak mogłeś- powiedziałam udając naburmuszoną -obrażam się- odwrociłam się do niego tyłem. Tyle że że zamiast drzwi ujrzałam okno. Brawo Melania. Jak ja teraz wyjdę. Serio byłam na niego trochę zła bo miałam ochotę zjeść tego naleśnika.
-No nie fochaj się już- powiedział, podszedł i położył mi ręce na tali a brodę oparł o zagłębienie w szyi. Staliśmy tak dłuższą chwilę, wpatrzeni przez okno. Na dworze już dawno się ściemniło.
-Andy-
-Słucham kochanie-
-Nie mów do mnie kochanie-
-Dobrze piękna-
-Tak też nie-
-Czemu?-
-Bo tak-
Obrócił mnie. Ręce dalej trzymał na mojej tali. Teraz staliśmy naprzeciwko siebie. W moich oczach pojawiły się łzy. Zaczęły spływać po moich policzkach.
-Hej, co się stało?-
-Po prostu...wspomnienia o rodzicach.-
-Ciiiiiś- powiedział i mnie przytulił.
Mogłabym tak zostać na zawsze.
-Andy- powoli się od niego odkleiłam.
-Tak-
-Może pójdziemy już spać, co?-
-Dobry pomysł. To idź się umyj. Ja tu uszykuję wszystko- odpowiedział po czym mnie puścił. Wzięłam prysznic ale nie wzięłam żadnej piżamy:
-Andy-
-Tak-błyskawicznie znalazł się przy drzwiach.
-Bo tu nie ma czasem może jakiś ubrań przypadkiem?-zapytałam
-Być może są a co?-
-No a nie mógłbyś mi czegoś pożyczyć?-
-No ale po co- usłyszałam cichy śmiech
-Wiesz muszę w czymś spaś-
-Wcale nie musisz-
-A twoim zdaniem mam spać nago?-
-A czemu nie?-
-Zboczeniec. Idź łaskawie po piżamkę dla mnie to pomyślę nad spaniem w jednym pokoju z tobą- wiedziałam że to go przekona. I miałam rację już po chwili stał pod drzwiami z ubraniem.
-To teraz ja otworzę a ty mi dasz ubranie-
-Ok-
Otworzyłam dobrze że byłam w reczniku bo Andy wszedł do łazienki.
-Proszę- powiedział patrząc się nam nie głodnym wzrokiem
-Dzięki, mógłbyś już wyjść?-
-No nie wiem. Może potrzebujesz pomocy, co?-
-Nie dzięki- musiałam go wypchnąć, a jedną ręką jest to bardzo trudne. W końcu mi się udało. Dostałam jego bluzkę. Założyłam ją. Na szczęście zakrywała mój tyłek, była długa do połowy ud. Wyszłam z łazienki. Jakoś odechciało mi się spać. Rozejrzałam się:
-Andy- zawołałam
-Co księżniczko- odpowiedział mi głos z sypialni w której go nie było
-Zabiję Cię za nazywanie mnie tak, tylko najpierw się pokaż-
-Nie, bo się Ciebie boję- odpowiedział i zaczął udawać że płacze
-A co jeśli powiem że możesz ze mną spać- to był ryzykowny krok ale podziałał. Chłopak wyszedł z...szafy.
-Czyli śpię z tobą. Dobry pomysł. Idę się umyć, wrócę za 15 minut.
-Ale...- nie zdążyłam dołączyć bo wyszedł za drzwi. -No super. Brawo Mela jesteś z siebie dumna? Ty idiotko bedziesz spała ze swoim idolem którego nawet dobrze nie znasz-
-Ty tak zawsze do siebie gadasz? -spytał czarnowłosy który stał teraz oparty o framugę drzwi.
-Yyyy... a ty już, tak szybko się umyłeś?- zapytałam zmieszana
-Nie zapomniałem szczoteczki do zębów. Ale ty mów, nie przeszkadzaj sobie -po tych słowach wszedł do pokoju i wziął to co chciał.
-A i jeszcze jedno- powiedział gdy wchodził do łazienki- wszystko słyszałem- i puścił mi oczko.
Nie wiedziałam co zrobić więc położyłam się spać, ale nie w łóżku tylko przyniosłam sobie ten puchaty dywan. Położyłam poduszkę, przykryłam kocem i poszłam spać.----------------------------------
Mam nadzieję że rozdział się spodobał. Przepraszam że kilka dni nie było rozdziału. Ale mój Internet trochę się popsuł.
Dziękuję wam bardzo z każdą gwiazdkę, komentarz.
;-)
CZYTASZ
SAMA /Andy Biersack/
FanfictionCo byś zrobiła gdyby Andy Biersack zawitał do twojego domu? Zapewne piszczałabyś z radości, tak też by zrobiła Melania, gdyby nie to że w przed dzień swoich 16 urodzin jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, tym samym ona była na celowniku najgr...