Prolog

60.2K 1.7K 789
                                    

Filadelfia, 23 lipca 2009

Mała dziewczynka siedziała na ławce, pociągając nosem i wycierając łzy rękawem bluzy. Przed chwilą trzech, starszych od niej chłopców, zabrało jej lalkę, a następnie zaczęli rzucać nią między sobą. Przez cały czas trwania tej zabawy, mała szatynka próbowała im ją odebrać, niestety bez skutków. Szmaciana zabawka skończyła w kałuży, cała przemoknięta i podarta, a małej nie pozostało nic innego, jak płakać nad losem zabawkowej przyjaciółki.

Przez ciągłe zmiany miejsca zamieszkania i przeprowadzki, które organizowali jej rodzice, nie była wstanie znaleźć sobie prawdziwych przyjaciół., Nigdzie nie zostawała na długo, dlatego, choć bardzo tego chciała, nie była w stanie nawiązać z kimś w swoim wieku przyjacielskiej relacji. Jej jedynym kompanem był starszy brat – Tony, ale on rzadko kiedy chciał się z nią bawić jej zabawkami.

Nawet teraz, gdy powinien się nią zajmować i obiecał to ich matce, poszedł nie wiadomo gdzie, zostawiając siedmiolatkę samą na placu zabaw.

- Cześć. – Dziewczynka zesztywniała, słysząc dziecięcy głosik obok siebie. Podniosła głowę, a gdy to zrobiła, ujrzała przed sobą chłopca, może niewiele starszego od niej, ubranego w dresowe spodenki i kolorową bluzkę. – Dlaczego siedzisz tu sama i płaczesz? – spytał, przekręcając głowę w bok. Gdy nie uzyskał odpowiedzi, uśmiechnął się i wyciągnął w jej stronę małą dłoń. – Jestem Josh.

Dziewczynka zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc, po co chłopiec do niej podszedł. Też się chciał z niej ponaśmiewać? Już kiedyś zrobiła tak jedna dziewczyna – najpierw była dla niej miła, a potem zaczęła ją ciągnąć za włosy i wyśmiewać jej ubranie. Dlatego teraz milczała, patrząc nieufnie na dłoń chłopca.

- A ty masz jakieś imię? Umiesz w ogóle mówić? – Dziewczynka pociągnęła nosem i kiwnęła głową. – Super. A umiesz grać w piłkę? Brakuje nam jednego gracza. – Chłopiec wskazał na boisko w pobliżu, gdzie stało już paru chłopców i jedna dziewczyna. Wszyscy patrzyli w ich kierunku, co lekko speszyło brązowowłosą.

- Emmm... nie wiem... chyba nie... - wydukała cicho, spoglądając niepewnie na dzieci.

- A tam, to nic trudnego! Musisz kopać piłkę w kierunku bramki przeciwnika i starać się strzelić. Chodź, nauczymy cię! – Nim szatynka zdążyła zareagować, chłopiec chwycił ją za dłoń i zaczął ciągnąć w kierunku boiska. – To jak masz na imię? – spytał, gdy byli w połowie drogi.

Dziewczynka spojrzała jeszcze raz na szmacianą lalkę, która leżała dalej na ławce. Chciała powiedzieć chłopcu, żeby się zatrzymał, aby mogła po nią wrócić, ale czy był sens? Pewnie mama i tak każe ją wyrzucić, jak wszystkie zepsute zabawki...

Westchnęła, rezygnując z tego pomysłu, a następnie wyszeptała:

- Lori.

***

1 września 2013

Pierwszy dzień w nowej szkole był dla Lori wyjątkowo stresujący. Nie lubiła poznawać nowych ludzi, zdecydowanie bardziej komfortowo czuła się w zaufanym gronie, jak na przykład jej czworo przyjaciół, z którymi miała dziś wieczorem oglądać film. Nie łatwo było przekonać jej rodziców, aby mogła już pierwszego dnia szkoły nocować u Alexa i Josha w domu, ale przekonało ich zapewnienie ich ojca, że osobiście dopilnuje, aby cała piątka poszła spać przed dwudziestą drugą.

Lubiła przebywać w dużym domu państwa Clayton, który był dużo bogatszy od jej rodzinnego. Chłopcy mieli ogromne pokoje i duży telewizor w salonie, na którym filmy oglądało się prawie jak w kinie. Oczywiście, kochała swój rodzinny, skromny domek, ale przebywanie w willi jej przyjaciół miało w sobie coś ekscytującego.

He's dangerous JUŻ W SPRZEDAŻY! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz