Rozdział 1: Wiadomość

36.4K 1.6K 302
                                    

Rok później...

— Lori, pośpiesz się! — Dziewczyna przewróciła oczami, wiążąc włosy w wysokiego kucyka.

— Pięć minut, mamo! — odkrzyknęła, a następnie wyszła z łazienki i skierowała się do swojego pokoju.

- Tony już czeka na ciebie w samochodzie! – dopowiedziała jeszcze jej matka, co dziewczyna kompletnie zignorowała. Jej brat nie spieszył się ani na zajęcia, ani do żadnej pracy, więc mógł na nią chwilę poczekać.

Rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu swojej ulubionej szarej bluzy i uśmiechnęła się, gdy dostrzegła ją pod stertą ubrań na krześle. Gdy miała ją już w swojej dłoni, otworzyła szkatułkę z biżuterią i sięgnęła po kolczyki. Jej wzrok mimowolnie padł na bransoletkę, którą dostała od Josha. Zacisnęła usta w wąską linię, zastanawiając się przez chwilę, czemu ją zatrzymała? Pokręciła jednak głową i zatrzasnęła pojemniczek na biżuterie. Zeszła na dół po schodach, zakładając w drodze kolczyki na uszy.

— Nareszcie, dziecko. Pośpiesz się, bo Tony odjedzie bez ciebie — powiedziała jej matka, co Lori skomentowała jedynie westchnięciem.

— No nareszcie — Lori mimowolnie uśmiechnęła się na fakt, że jej brat przywitał ją takimi samymi słowami, jak matka. — Dłużej się nie dało?

— Dało, ale mama stwierdziła, że odjedziesz beze mnie. — Uśmiechnęła się do niego. – Po za tym, mamy dużo czasu.

- Jak wjedziemy w korki to na pierwszą lekcję na pewno nie zdążysz.

- Wierzę w twoje umiejętności kierowcy.

Tony przewrócił oczami na słowa siostry i pokręcił głową.

— Czasami zastanawiam się, czemu ja się jeszcze nie wyprowadziłem. Przynajmniej nie musiałbym wozić twojej wkurwiającej dupy.

— Też nad tym myślałam i stwierdziłam, że jesteś po prostu tak leniwy, że nie chce ci się samemu gotować, sprzątać i inne takie. — Wzruszyła ramionami rozbawiona, widząc kątem oka, jak Tony zaczyna się powoli denerwować.

— Nie jestem leniwy, tylko humanitarny. Oszczędzam energie na stare lata. — Zaśmiała się na jego słowa.

- Niby jest to jakieś wytłumaczenie. Ale z drugiej strony, skoro siedzisz w domu cale dnie, to może chociaż byś się nauczył gotować?

- Wiesz, jak to się skończyło ostatnio.

No tak, pomyślała dziewczyna, więcej było wtedy sprzątania niż pożytku z tego jego gotowania.

Jej brat był już po studiach, jednak nie mógł od paru miesięcy znaleźć pracy. Mimo że był na kilku rozmowach, nigdzie nie zagościł na dłużej. Dorabiał sobie weekendowo jako kelner w jednej z restauracji w centrum, jednak nie była to praca, o jakiej marzył. Lori widziała, że jej brata strasznie irytowało to, że nadal musi korzystać z pomocy rodziców, więc radził sobie z tą całą sytuacją żartami.

Przez resztę drogi siedzieli w ciszy, a humor szatynki zdążył się pogorszyć. Zaczynała ostatni rok szkolny, potem miała zamiar iść na studia i zacząć kształtować swoją przyszłość. Jednak nigdy nie sądziła, że będzie musiała to robić bez wsparcia czterech osób, które jeszcze rok temu, były jednymi z najważniejszych w jej życiu...

— Wszystko okej? — Brat spojrzał na Lori, a ona przytaknęłam, wymuszając uśmiech. – Widzę przecież, że nie. – Zatrzymał samochód pod szkołą siostry i uśmiechnął się do niej ciepło. – Będzie dobrze. Wszystko się ułoży.

Mówisz tak od roku, pomyślała gorzko, jednak nie skomentowała tego na głos.

- Miłego dnia, młoda. – Dziewczyna podziękowała cicho, a następnie wysiadła z samochodu. Spojrzała na budynek przed sobą i westchnęła, poprawiając torbę na ramieniu. Nie chciała tam wracać, ale kto chciał? Odetchnęła głęboko i ruszyła w tłum uczniów.

He's dangerous JUŻ W SPRZEDAŻY! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz