Rozdział 2: DIWA

31.6K 1.4K 373
                                    

Lori znowu miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Jednak tym razem nie była na ulicy, a na lekcji matematyki w szkole, więc to uczucie wydało jej się jeszcze bardziej dziwne. Dyskretnie rozejrzała się po klasie, ale nie zauważyła, żeby ktoś napastował ją wzrokiem. Pokręciła głową, zwalając to ponownie na zbyt dużą ilość kryminałów i wiadomości, jakie wczoraj dostała.

Nadal nie do końca wiedziała, jak ma je rozumieć. Z jednej strony to mógł być głupi żart i Lori była prawie pewna, że tak było, ale z drugiej strony... co jeśli uwziął się na nią jakiś psychol, jak w tych wszystkich książkach?

Aż przebiegł ją zimny dreszcz. Ale nie, nie mogła w ten sposób myśleć i nakręcać sama siebie. Musiała się uspokoić.

- Do zobaczenia jutro. – Z jej wewnętrznych rozmyślań wyrwał ją głos jej matematyczki, czyli miłej pani po czterdziestce. Dopiero teraz zorientowała się, że wszyscy zaczynają się zbierać do wyjścia, co oznaczało, że nie usłyszała, nawet gdy zadzwonił dzwonek.

Spakowała wszystkie książki do torby i również skierowała się do wyjścia, od razu kierując się pod klasę, gdzie miała mieć następną, ostatnią tego dnia, lekcję.

- Ej, Lori! – Dziewczyna, słysząc swoje imię, odwróciła się a, widząc, że zmierza w jej kierunku czarnowłosa dziewczyna, zatrzymała się w miejscu.

- Cześć Audrey. – Uniosła delikatnie kąciki ust, na co dziewczyna odpowiedziała jej szerokim i mega szczerym uśmiechem.

- Organizuje imprezę w weekend. Wpadniesz?

Lori miała odmówić, jak zawsze. Ale z drugiej strony, ile czasu można było się ukrywać w domu przed ludźmi? Musiała znowu zacząć żyć, zawierać nowe znajomości, cieszyć się młodością.

- Jasne, myślę, że dam radę.

Dziewczyna było bardzo zdziwiona jej odpowiedzią, ale po krótkim szoku, na jej twarz znowu wrócił szeroki uśmiech.

- To super! Prześlę ci wieczorem szczegóły!

Lori kiwnęła głową, a potem obserwowała, jak brunetka podchodzi do paru innych osób, prawdopodobnie również chcąc zaprosić ich do siebie. Szatynka była dumna z tego, że zgodziła się na wyjście. Może wreszcie, po roku smutku, zacznie żyć własnym życiem?

***

Gdy skończyła lekcje, rozejrzała się po parkingu, w poszukiwaniu auta brata. Nie widząc go jednak, wybrała jego numer i napisała wiadomość.

Do: Tony

Gdzie jesteś?

Od: Tony

Utknąłem w korku. Zaczekaj na mnie.

Lori zirytowała się, czytając drugie zdanie esemesa. Rano, gdy miała nadzieję wytłumaczyć ojcu, że nie ma pięciu lat i potrafi sama wrócić ze szkoły do domu, po stronie ojca stanęła nie tylko matka Lori, ale i Tony. Cała trójka kategorycznie zakazała jej chodzić samej gdziekolwiek, bo podobno w okolicy grasuje jakiś psychopata, który zabija nastolatki. Nie do końca w to wierzyła, bo nie słyszała i takiej sprawie, a raczej media w takich sytuacjach trąbią o tym na okrągło.

Nie chciało jej się czekać na brata, więc napisała mu krótką wiadomość, żeby wracał, a ona pójdzie na autobus. Czuła wibracje telefonu gdy opuszczała dziedziniec szkoły, ale nie miała ochoty zerkać, co Tony jej odpisał. Z resztą, domyślała się, że nic dobrego.

Po pięciu minutach marszu, zmarszczyła brwi, czując się znowu obserwowaną. Odwróciła się, a widząc za sobą młodego mężczyznę, poczuła, jak krew w jej żyłach zaczyna buzować. Przyśpieszyła kroku, nie wiedząc za bardzo, co zrobić.

He's dangerous JUŻ W SPRZEDAŻY! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz