Rozdział 4

92 6 5
                                    

Z samego rana musiałam zrobić duże zakupy, żeby zacisnąć więzi ze złą organizacją. Wyciągnęłam z kieszeni moich dresów małą kartkę. Listę zakupów. Browary są! Wódka jest! Jabole są! Fajki też! Umówiłam się z ziomkami na miejscu. Również mięli przynieść trochę towaru. Dochodząc do miejsca spotkania zauważyłam moje mordy. Przyśpieszyłam

- Siemano! - przywitałam się.

- Yo! - odpowiedzieli zgodnie - Masz co trzeba? - Podniosłam w górę plastikową reklamówkę z uśmiechniętym owadem.

- Macie coś na zagryzkę? - zadałam pytanie.

- Ja mam, kurwa! Moja stara ukisiła, kurwa, ogórki! Najwyższa jakość! - Siwy podniósł dwie siatki wypełnione słoikami - Łysy ma śledzie i paluszki! - pokiwałam głową. Wszyscy razem ruszyliśmy w stronę zapyziałej meliny. Bansai otworzył nam drzwi lekko zdziwiony. Zaprowadził nas do salonu gdzie reszta piła jakieś 'tanie wino'.

- Co to za, kurwa, słabizna dla pedałów?! My tu mamy prawdziwy alkohol! -krzyknęłam siadając obok Takasugiego. Wypakowaliśmy zawartość reklamówek i ułożyliśmy wszystko na stole. Gruby złapał jednego z jaboli i zajął miejsce obok rudego chłopaka.

- Elo mała! Patrz co mam! Będzie wykurwista zabawa! - Na te słowa Kamui uśmiechnął się szeroko i podniósł rękę, żeby walnąć Grubego. Niestety nie udało mu się to, bo jego cios został zatrzymany. Długowłosy chłopak został objęty ramieniem przez osobę siedzącą obok - Zadziorna... Lubię takie! - odwróciłam od nich wzrok który skierowałam w stronę fioletowowłosego. Jak zwykle siedział zamyślony pijąc jakiś jogurt.

- Czekaj! Doleje ci! - Wzięłam flaszkę taniego wina jabłkowego i dolałam do plastikowej buteleczki - Teraz ma kopa! - upiłam łyk - Zajebistego kopa! - uśmiechnęłam się szeroko a zielonooki, zdegustowany odstawił jogurt na stolik

- Jak nie chcesz to ja wypiję! - podniosłam opakowanie. Po wypiciu wzięłam się za jabola i śledzie. Nim się obejrzałam wszyscy oprócz Shinsuke i Kamuiego byli nawaleni w trzy dupy.

- Zagrajmy w grę! - Zaproponowałam wstając gwałtownie i lekko się chwiejąc. Kątem oka zauważyłam Matako żalącą się Siwemu

- I odkąd jest tutaj ta wstrętna szmata w dresach mój kochany Takasugi już nie chce na mnie patrzeeeeeć!

- Nie martw się! Jesteś wspaniałą, kurwa, kobietą! - zapewniał ją Siwy z rumieńcem

- Stul pysk! On jest mój!- rzuciłam w nią puszką po mocnym fullu. Shinsuke usłyszał to co powiedziałam i odwrócił wzrok - Mówię prawdę! Nie ignoruj mnie - chwyciłam go za ramiona i zaczęłam nim potrząsać.

- Jesteś pijana! - krzyknął Takasugi. Pierwszy raz usłyszałam jak podnosi głos.

- Jestem zakochana! - zdezorientowany patrzył mi w oczy.

- Jesteś nietrzeźwa. Wracaj do domu - rozkazał nieco spokojniej.

- Nie! Nigdzie bez ciebie nie pójdę! - uwiesiłam mu się na szyi, żeby nie uciekł - Jesteś dla mnie wart więcej nawet od tego jabola! Za 3,70! Kocham cię, Wsinsuke! - on dalej milczał. Patrzyłam na niego zniecierpliwiona.

- Odprowadzę cię - złapał mnie za rękę i poprowadził do wyjścia. Szliśmy chwilę w milczeniu kiedy straciłam równowagę i upadłam na jakiś trawnik.

- Patrz jaki piękny! - krzyknęłam zrywając mlecza. Wstałam i podałam go mężczyźnie - To dla ciebie!

- Dziękuję... - przyjął podarunek i zaprowadził mnie pod drzwi mieszkania.

- Widzimy się jutro? - zapytałam patrząc mu w oko

- Jasne - odparł - Kyouko...

- Czego? - zadałam pytanie lekko się zataczając. Chyba chciał powiedzieć coś ważnego

- Też cię kocham - odwrócił się i odszedł. Znów zniknął w mroku. Stałam chwilę zdziwiona, po czym weszłam do mieszkania. Zanim doszłam do łóżka zaryłam japą w kafelki. Stwierdziłam, że to wymarzona pozycja do spoczynku i zasnęłam.

Blask KsiężycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz