Rozdział 6

59 7 0
                                    

Po chwili niezręcznej ciszy słychać było kliknięcie czajnika oznajmiające zagotowanie się wody.

- Chodź... Kochanie... Zrobimy mamusi herbatkę... - podeszłam do fioletowowłosego i zaciągnęłam go do kuchni. Wyciągnęłam z szafki kubek z logiem Gangu Albanii i wrzuciłam do niego torebkę herbaty.

- Kochanie? - zapytał dalej paląc fajkę - Co to za kłamstwa?

- Jakie znowu kłamstwa, skarbie? - zasłoniłam mu usta dłonią. Mamusia słucha... nie może się dowiedzieć, że kłamię.

- Mam dość - odsunął moją rękę - Idę sobie.

- Chcesz mnie teraz opuścić?! - zadałam pytanie teatralnie ocierając nieistniejącą łzę. Położyłam dłoń na swoim brzuchu - A co z naszym dzieckiem?! Miałam Ci powiedzieć przy kolacji...

- Hę? - spojrzał na mnie jak na idiotkę. Był wyraźnie zirytowany tą sytuacją.

- Hę?! Tylko "Hę"?! Ty nieczuły draniu! Chcesz mnie mnie zostawić, kiedy najbardziej cię potrzebuję?!

- Ale nie ma żadnego dziecka! - dalej trzymał przy swoim nie chciał mi pomóc w kłamstwie.

- Wiem jak trudno ci w to uwierzyć, ale to prawda... - przytuliłam go - Ja i Brajan ci wybaczamy...

- Nazwałaś nasze nie... - skarciłam go wzrokiem - nasze dziecko Brajan?!

- Tak, skarbie - dojrzałam stojącą obok nas kobietę. Chyba wszystko słyszała

- Nie wierzę własnym uszom... - zaczęła roztrzęsiona mama - nie wierzę...

- Ja też nie wierzę, Pani Bożeno... - odezwał się Shinsuke dalej stojąc w moich objęciach. Podeszłam do czajnika, zalałam herbatę i posłodziłam łyżeczką miodu.

- Twoja herbata - podałam mamusi kubek.

- Nie próbuj mnie omamić herbatą! - krzyknęła oburzona - żeby tak przed ślubem?! Jak ja teraz ludziom w oczy spojrzę?! A co proboszcz powie?! Czy wy myślicie?! - potarła swoje skonie.

- Wybacz mi! To było pod wpływem miłości! - położyłam dłoń na sercu - ale obiecuje ci, że weźmiemy ślub i wychowamy dziecko, i będziesz mogła spojrzeć innym w oczy! Prawda? - uśmiechnęłam się do zielonookiego. On tylko przytaknął głową niezadowolony. Widać było, że jest załamany moim zachowaniem.

- Mam dość tego wszystkiego! - Bożena usiadła na kanapie - Przygotuj mi pokój gościnny. Będę tu dzisiaj spać - w moim małym mieszkaniu nie było pokoju gościnnego. Nie miałam wyboru... Mama musi spać w moim pokoju. Czekaj... Czemu ona ma tutaj nocować?! Zresztą... z mamą się nie dyskutuje. Spojrzałam na nią. Siedziała załamana mrucząc pod nosem

- A Grażyna mówiła, że tak będzie... - Chwyciłam Shinsuke za rękę i pociągnęłam w stronę mojego pokoju.

- Długo masz jeszcze zamiar kłamać? - zapytał zagubiony w całej tej sytuacji chłopak.

- Przed mamusią? Zawsze! Nawet jakbym na prawdę musiała wziąć z tobą ślub - zaśmiałam się a on zamilkł patrząc na mnie ze zdziwieniem - Przecież żartuję! - uderzyłam go w ramię - Nigdy bym tego nie zrobiła!

- Aha. Dobrze wiedzieć - zabrał swoje ubrania i i poszedł się przebrać. Zastanawiałam się czy go nie uraziłam. Zmieniłam pościel a chwilę później Takasugi wrócił w swoich normalnych ciuchach.

- Jesteś na mnie zły? - zapytałam patrząc mu w oko

- Nie. - odpowiedział krótko. Chyba był zły.

- Takasugi...- przytuliłam go mocno - Jak mamusia pojedzie to wszystko wróci do normy. Na razie bądź miły i udawaj, że jesteś ze mną.

- Nie. Wracam do siebie - zaciągnął się fajką.

- No weź... Nie bądź taki zły! - spoglądałam na jego twarz. W dalszym ciągu wyglądał na zdenerwowanego moim zachowaniem.

- Zawsze mogę spuścić ci wpiedol. Twój wybór.

- Zgoda. Zrobię to - oznajmił - Ale tylko dla ciebie... - dodał po chwili bardzo cicho i odwrócił wzrok. Puściłam go i uśmiechnęłam do niego. Opuściliśmy pomieszczenie i wróciliśmy do salonu.

- 'Twój' pokój jest przygotowany, mamo - zwróciłam się do starszej kobiety - Ja będę spać na kanapie.

- A ten chłopak? - rzuciła groźnie spojrzenie na fioletowowłosego mężczyznę - Już w piżamie? Zostaje na noc? - przyglądała się jego dziwnemu strojowi.

- Ja.. - zasłoniłam mu usta dłonią.

- Oczywiście, że zostaje na noc! - uśmiechnęłam się szeroko.

- Niestety zostaje... - westchnął głośno.

- Będziemy razem spać na kanapie! - Ja będę spać na kanapie, a on na dywanie... ale to szczegóły...Mamusia nie musi wiedzieć.

- No nie wiem.. - Bożena patrzyła raz na mnie, raz na chłopaka obok - Nie wiem czy mogę wam zaufać.

- Nie martw się. Będziemy grzeczni. Prawda, kochanie? - uśmiechnęłam się szatańsko i zacisnęłam pięść.

- Będziemy... - kiwnął głową odsuwając się lekko przerażony.

- Pokaże ci łazienkę - zaprowadziłam mamę do pomieszczenia, podałam ręcznik i ubrania na zmianę. Wróciłam do zielonookiego, który jak stał, tak stoi.

- Nie martw się - powiedziałam szukając czegoś w szafce - Mam kilka filmów - pokazałam mu kilka płyt - Możemy je w nocy pooglądać. Szczerze mówiąc nie wiem co to jest... kupiłam je kiedyś na wyprzedaży - starsza kobieta wyszła z łazienki ubrana w niebieską koszulkę i luźne spodnie przed kostkę. Nie zwracając na nas uwagi poszła do mojego pokoju i zamknęła drzwi.

- Potwór wrócił do swojej jamy...- westchnęłam i dałam Takasugiemu do wybrania film - Możemy obejrzeć słabą komedię romantyczną, beznadziejny horror kręcony kalkulatorem, jakieś pedalskie gówno i "Dlaczego ja?".

- Chodźmy spać - odpowiedział. Nie odpowiedziałam, tylko rzuciłam płyty w kąt pokoju. Podeszłam do łóżka i owinęłam się kołdrą. Zielonooki położył się obok mnie. Zapadła kompletna cisza. Leżeliśmy twarzą w twarz i patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Nagle zrobiło mi się dziwnie gorąco, a moje serce zaczęło szybciej bić. Jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego. Czy to ta chwila? Czu to ten moment? Shinsuke zbliżył swoją twarz do mojej. Kopnęłam go spychając tym samym z łóżka.

- Takasugi, debilu! Podpieprzyłeś całą kołdrę! Śpisz na ziemi! - krzyknęłam i poszłam spać. 

Blask KsiężycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz