**1**

72 6 0
                                    

~Julie

- Jest jakiś nowy! Musisz go koniecznie zobaczyć! Wygląda jak młody bóg!- słyszę podekscytowany głos Sam. Unoszę głowę i widzę jak szybko podchodzi do mojego biurka i rzuca na nie stos papierów. – Patrz. Harry Styles – wskazuje na imię i nazwisko mojego nowego pacjenta.
- Ładne imię- komentuję dosyć obojętnie i biorę kęs swojego jabłka.
- Och daj spokój Julie. Naprawdę nie widzisz tych oczu i burzy loków i te tatuaże – wzdycha.
- Samanto Evans. Ty masz chłopaka, a jestem tu w pracy, a nie na wyjeździe wakacyjnym. - besztam ją za bycie kretynką.
- Tak wiem, ale gdybyś go widziała. – tłumaczy się ciągnąc za swoje fioletowe loki.
- To cię nie usprawiedliwia.
- Dlatego to ty jesteś tą sumienną pielęgniareczką.- śmieje się
- Jeśli jeszcze raz mnie tak nazwiesz sama powyrywam ci te twoje fioletowe kudły- ostrzegam na co obronnie unosi ręce, a ja powracam do przeglądania dokumentów Harrego.
- Witam wszystkich! – drze się Jay wchodząc do pokoju przez co wylewam swoją kawę na burko. Jak zawsze.
- Dlaczego choć raz nie możesz wejść jak normalny człowiek?! – Nie strasząc nikogo niewinnego! – krzyczę.
- Dlaczego zawsze musisz być taką sztywniarą – przedrzeźnia mnie. Nienawidzę jak to robi. Zapewne powinnam zacząć się tępo chichrać tak jak zawsze robi to Sam, ale za bardzo go nienawidzę. Sama nie wiem dlaczego. Jest po prostu zbyt irytujący jak dla mnie. Do tego on i Sam zupełnie do siebie nie pasują. Owszem, oboje są równie irytujący, ale u niej jestem w stanie to tolerować.
- Lepiej pójdę już do tego jak mu tam, a wy możecie zacząć ssać sobie twarze- oznajmiam zabierając papiery z biurka.
- Ssać twarze?- Jay unosi swoje brwi w niedowierzeniu
- Tak. Przecież zawsze to robicie gdy wychodzę- wyjaśniam, jasno podkreślając jakie to oczywiste. Widzę jak Sam lekko się rumieni i odwraca się, abym nie zobaczyła jej zawstydzenia. Jay jedynie spogląda na nią i również się odwraca jakby nic się nie stało. Wywracam na nich oczami i wychodzę z pomieszczenia, aby uniknąć dalszej rozmowy z tą dwójką.
Idę przez szeroki korytarz i obserwuję wszystko co dzieje się wokół mnie dla zabicia czasu. Z tego co wiem Harry jest w sali 23. Nigdy tam nie byłam, ale podejrzewam, że nie może być tak daleko.
Po piętnastu minutach szukania pieprzonej sali Harrego Stylesa stoję jak słup przed obdrapanymi drzwiami. Mniej więcej na wysokości moich oczu wisi tabliczka z numerem 23. Wiem, że to pacjent jak każdy inny i powinnam spodziewać się wszystkiego. Nigdy do tej pory nie czułam się onieśmielona poznawaniem tych ludzi, którzy mogą wybuchnąć w każdej chwili. To było dla mnie w pewien sposób naturalne. To dziwne, ale teraz jest inaczej. Czuję swego rodzaju lęk, niepewność, całkowity brak umiejętności racjonalnego myślenia, ale i ciekawość.
„Julie Backer. Uspokój się to nie jest psychiatria" – upominam się.
W końcu wyrywam się z zamyśleń i chwytam klamkę starych drzwi, aby je otworzyć. Lekko je popycham nie wiedząc czego mogę się spodziewać. Nadal nie mogę zrozumieć, dlaczego na pierwszą wizytę nigdy nie dają nam czegoś w stylu ochroniarza. Ach tak „Nie mamy funduszy".
Pierwsze co widzę to półka z może pięcioma książkami. Wchodzę dalej do środka zamykając za sobą drzwi.

 Wchodzę dalej do środka zamykając za sobą drzwi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

 Pokój nie jest zbyt dobrze oświetlony. Dostrzegam jednak stolik i krzesło. Siadam i rozkładam swoje dokumenty. Odwracam swoje siedzenie tak aby widzieć swojego pacjenta. Zauważam go dopiero po dłuższej chwili. Jego postać jest skulona i schowana w cieniu. Obserwuję go przez chwilę bez słowa, ale on nie daje za wygraną. Nadal chowa twarz w swoich ramionach. Dopiero teraz dostrzegam, że są naprawdę umięśnione i pokryte czarnym tuszem. Widzę mnóstwo małych wzorów, ale moją uwagę przyciąga piracki statek. Zastanawiam się co nakłoniło go do zrobienia akurat statku. Nie zauważam nawet tego jak intensywnie wpatruję się w jego osobę. Uświadamiam to sobie i szybko odwracam wzrok. Zaczynam nerwowo i bezsensownie przeglądać jego dokumenty, aby odwrócić od niego swoją uwagę. Czy ja właśnie czuję się onieśmielona swoim własnym pacjentem, który nawet nie raczy na mnie spojrzeć? Oj tak.

- Więc nazywasz się Harry Styles. Ja jestem Julie i chcąc nie chcąc musimy zostać przyjaciółmi, abym mogła wydać ci jakąś opinię- zaczynam z uśmiechem, żeby nieco rozluźnić atmosferę.
„Chłopaka brutalnie pobili, a ty próbujesz rozluźnić atmosferę?! Żałosne"- kpi moja podświadomość. Oczywiście ma rację.
- Jakie masz zainteresowania? Nie wiem, uprawiasz jakiś sport, czytasz, grasz na jakimś instrumencie?- pytam o najbardziej podstawowe rzeczy, które mogłyby mi pomóc, ale nawet na to nie otrzymuję odpowiedzi. Twarz Harrego nadal jest zatopiona w jego ramionach. – masz jakiś talent? – ciągnę dalej. Nie dam za wygraną. 

Ma mi odpowiedzieć chociaż na jedno pytanie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ma mi odpowiedzieć chociaż na jedno pytanie. Po tym jak zadaję kolejne dwadzieścia, a on nadal mnie ignoruje moja cierpliwość się kończy- Słuchaj. Osobiście nie potrzebuję tych informacji. Nie muszę tu z tobą siedzieć i znosić twojej arogancji, ale mam się tobą zajmować dopóki nie wyjdziesz, więc byłoby mi łatwiej gdybyśmy się poznali. Mogłabym teraz siedzieć z Sam i pić kawę obgadując sprzątaczki, a co mam zamiast tego? Nadąsanego, irytującego palanta! Zadam ci ostatnie pytanie i nie wyjdę z tego pokoju póki mi nie odpowiesz. Jasne?!- krzyczę. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale naprawdę nie chce mi się znowu cackać z jakimś niedojrzałym bachorem. Znowu nic nie odpowiada. Wywracam oczami z poirytowaniem i wstaję z krzesła. Nachylam się nad stolikiem, aby pozbierać to co należy do mnie, podchodzę do drzwi i chwytam za klamkę.

- Jeżeli naprawdę chciałabyś mnie poznać nie byłbym dla ciebie chujem.- słyszę głos za swoimi plecami. Jest niski, zachrypnięty i niesamowicie kojący. Mogłabym nawet powiedzieć, że to najpiękniejszy dźwięk jaki kiedykolwiek usłyszałam.
„Julie idiotko, nie myśl w ten sposób. Myśl racjonalnie. To twój pacjent" – upominam samą siebie.
Odwracam się i widzę jak unosi swoją kędzierzawą głowę, aby na mnie spojrzeć. Po raz pierwszy mogę zobaczyć jego twarz.

SENSESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz