**7**

42 0 0
                                    

  Sobota 28. Kwietnia
~Harry

Wyjeżdżam za godzinę. 

~Julie 

Harry wyjeżdża za trzy dni. Wiecie jak to krótko? Trzy dni? Cholernie krótko! Ledwie tydzień temu zostałam na niego skazana. Miał być ze mną do końca, a teraz wyjeżdża do domu. Najlepsze jest to, że nie wiem co będzie później. Co jeśli to wszystko to jedno wielkie kłamstwo? On wcale nie jest „opiekunem", a ja wcale nie jestem uzdolniona tylko psychiczna. To wszystko jest psychiczne. Wszystko czego doświadczyłam w ciągu ostatniego tygodnia zlewa się w całość i znowu rozdzierają, a ja nad tym nie panuję. On twierdzi, że to największa wada. Nie potrafię skupić się na jednej rzeczy, ponieważ w jednym momencie zaśmiecam umysł tysiącami myśli. Za trzy dni już tego nie usłyszę. To koniec słodkiego „skup się", „uspokój się", „nie myśl o tym". Harry nie powie, żebym podała rękę i zasnęła. Nie wkradnie się do moje podświadomości i nie poinstruuje o czym mam myśleć aby ochronić nas przed ciemnością ukrytą głęboko w moim sercu. - Nie, nie jestem na twoje zawołanie Sean. Nie będę harowała jak wół, bo ty musisz wyjść z tą swoją pindą do kina!- słyszę poirytowanie Sam. - Daj spokój Samantha. To tylko jeden raz. - Nie ma mowy! Wzdrygam się kiedy drzwi do naszego gabinetu otwierają się. - Nie musisz być chamska. Mogę zostać. – mówię spokojnie. -Nie ma mowy. – powtarza na co wywracam oczami.- potrzebujesz odpoczynku. Twój Harold daje ci ostro w kość i masz odpocząć. Znowu nazywa go „Twój Harold" co sprawia, że chce mi się płakać. Nie sądzę, że to normalne. Nie powinnam się tym przejmować. Jest moim opiekunem, a ja jego podopieczną, ale nigdy nie będziemy razem w ten sposób. To byłoby chore, lecz i tak czuję ból w klatce piersiowej kiedy słyszę słowa typu „ładnie razem wyglądacie", „Twój Harry", „powinniście być razem". - Idę do Harrego- oznajmiam rujnując swoje postanowienie o zatrzymaniu dystansu między naszą dwójką. Przypomnicie co jest ze mną nie tak? Znów idę przez ten przeklęty korytarz. Żółte ściany i szklane drzwi na końcu. Oglądałam te same rzeczy przez ostatni tydzień, kiedy przychodziłam o piątej rano do pokoju Harrego, aby wysłuchać jego uwag na temat mojego braku skupienia. Znów stoję przed jego drzwiami i zastanawiam się czy zapukać jakbym była tu pierwszy raz. Unoszę dłoń, ale drzwi otwierają się same. - Wchodź – mówi kędzierzawy. Mam wrażenie, że słyszałam wściekłość w jego głosie. Pośpiesznie otwiera szafę i wyrzuca z niej wielką, czarną walizkę. - Czemu się pakujesz? Przecież wyjeżdżasz dopiero za trzy dni – pytam cicho na co odwraca się i patrzy na mnie jak na idiotkę. - Nie. Wyjeżdżam dzisiaj wieczorem. Masz dostęp do moich dokumentów, jak możesz tego nie wiedzieć?! - Kto ci to powiedział? - Smith. Niby kto mógłby mi to powiedzieć?! To mój lekarz! – podnosi głos z każdym wypowiedzianym słowem. Mam ochotę uderzyć go w twarz za to jak się zachowuje, ale jedyne co mogę zrobić to odpowiedzieć na atak. - Nie musisz być takim chujem, przecież nie miałam zamiaru się do ciebie przywiązywać- mówię, kiedy do moich oczu napływają łzy. Po raz kolejny. Nie chcę znowu przez niego płakać. Ten człowiek ma zbyt wielką kontrolę nad moim życiem, a przecież jest obcy. Odwracam się od niego i wychodzę z pokoju. opieram się o ścianę przy drzwiach i opadam na podłogę. Co się stało? Dlaczego nie porozmawialiśmy tak jak zawsze? Dlaczego nie przytulił mnie, kiedy weszłam do pokoju? Dlaczego do cholery tak po prostu pozwolił mi wyjść? O co tu chodzi? Ocieram swoje policzki z łez i podnoszę się. Jak zwykle jestem cała obolała. To jeden z tych momentów, w których mnie pokonuje. Było ich zbyt wiele, ale nigdy nie przestanie tego robić. Dzięki uwodzicielskiemu spojrzeniu Sam dowiedziałam się, że Harry ma otrzymać wypis w południe. Nie chcę wnikać w to dlaczego powiedział mi że wyjeżdża wieczorem. W końcu po co miałby chcieć żegnać się z kimś kto jest od niego w pewien sposób uzależniony. Moja zmiana kończy się o dwunastej czyli za niecałe pół godziny. Zaczynam zbierać swoje rzeczy do torby. Nie skończyłam jeść mojej sałatki, którą robię tylko raz w miesiącu, bo składniki są strasznie drogie, ale w końcu chciałam iść do Harrego. Wylewam swoją kawę, której nie dopiłam, ponieważ musiałam iść z Sam do doktora Smitha, aby dowiedzieć się kiedy po raz ostatni zobaczę Harrego. Kiedy wróciłam była zimna. Zbieram z biurka stos dokumentów, których nie zdążyłam wypełnić. Zwyczajnie nie mogłam się skupić myśląc o brunecie, który stał się wszystkim czego chcę i czym jestem. Zamykam okna w komputerze, które otwierałam razem z Harrym, kiedy ostatnim razem tutaj był. Szukaliśmy informacji na temat medytacji. Stwierdził, że to na pewno nauczy mnie koncentracji. Kiedy wszystko jest już posprzątane wychodzę z pokoju zamykając drzwi na klucz. Idę korytarzem żegnając się z Niallem, który klnie za automat z jedzeniem. Mówię „Do widzenia" Theresie, która mi nie odpowiada. Wychodząc z budynku szukam kluczy do swojego samochodu. - Julie poczekaj!- słyszę głos Nialla za swoimi plecami – Idziesz pożegnać Harrego? Błagam. Czy tylko ja nie wiedziałam, że wyjeżdża dzisiaj? - Nie wiem.- odpowiadam zgodnie z prawdą - Hej co jest? Przecież przez ostatni tydzień był twoim oczkiem w głowie. – uśmiecha się – chodź ze mną, albo powiem wszystkim, że cię pocałowałem. - Dobrze pójdę, tylko siedź cicho- śmieję się. Oczywiście, że go nie całowałam. Razem z blondynem odnoszę torbę do samochodu i idę w miejsce gdzie wszyscy mają się zebrać, aby pożegnać Stylesa. Kiedy wychodzimy zza zakrętu trafiamy na moment, w którym Harry żegna Noel. On ją przytulił. Co za dupek. - Styles! – woła Niall. Harry odwraca się i rzuca w jego stronę krótki uśmiech. Blondyn ciągnie mnie za nadgarstek do całej grupy i przytula Harrego. Chłopak spogląda na mnie zza ramion kolegi. Jego oczy są bardzo przekrwione, kiedy spogląda na moje niebieskie tęczówki. Sprawiają, że znowu zaczynam płakać. Dlaczego ten człowiek tak na mnie działa. Chłopak puszcza swojego kolegę i podchodzi do mnie. Podaje mi rękę * Widzę Harrego. Stoi przede mną z oczami pełnymi bólu. Czuję jak wypala dziurę w moim sercu. Ten ból jest największym cierpieniem. - Zapomnij o wszystkim. * - Cześć. – mówi puszczając moją dłoń i odchodzi. 

Tak po prostu odchodzi jakbym była nikim

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tak po prostu odchodzi jakbym była nikim. -Czekaj. Cześć?!- krzyczę – Wszystko na co się stać po tym wszystkim to tylko to jebane „cześć"?! Nie odwraca się i idzie w swoją stronę. - Nienawidzę cię Harry! Myślisz, że Nicka powinnam się bać?! Nie! To ty jesteś potworem! Idź sobie i zostaw mnie tutaj samą! Tylko to potrafisz! – krzyczę przez łzy. Jest najgorszym co mnie w życiu spotkało, ale nie chcę żeby odszedł. Nie może odejść. Nie może tak zwyczajnie wsiąść do taksówki ze swoją czarną walizką i odjechać Bóg wie gdzie. Jednak robi to, a ja tracę cały swój świat. Pokonał mnie ostatecznie i nie mam nawet o co walczyć dalej. Zabrał ze sobą moje szczęście, nadzieję i wszystko co do tej pory trwało nietknięte w głębi mojego serca. Rozerwał je i wykradł wszystko co było w jego wnętrzu. 

Tak oto siedzę tutaj na schodach szpitala i czekam, aż ktoś pociągnie mnie w górę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tak oto siedzę tutaj na schodach szpitala i czekam, aż ktoś pociągnie mnie w górę. Kogo ja oszukuję? Jedyna osoba jaka mogłaby to zrobić odjechała samochodem dziesięć minut temu.

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ  

SENSESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz