W ciągu następnych kilku godzin wróciłam do domu, nakarmiłam kota, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, trochę jedzenia i wróciłam z powrotem do pracy. Och, zapomniałabym – zerwałam z Louisem. Czy jestem idiotką? Zawsze. Nie zmienia to jednak faktu, że po prostu do siebie nie pasujemy. Każdy przez to przechodzi. Nie jestem pewna, czy przyjdzie dzisiaj wieczorem, ale mam nadzieję, że nie będzie mu przykro. Jest jednym z tych dobrych ludzi zasługujących na szczęście, a ja nie mam zamiaru mu go odbierać. Na dworze jest już ciemno, kiedy parkuję samochód przed szpitalem. Wychodzę i zamykam kluczykiem mojego starego Forda i zmierzam ku wejściu. Otwieram drzwi i cofam się pod wpływem ciężaru kobiety uciekającej ze szpitala.
. - Patrz jak leziesz szmato! – krzyczy ocierając łzy z policzków, które tworzą naprawdę intrygujący kontrast w parze z jej wściekłym spojrzeniem i sukowatym odzieniem. - Przepraszam – unoszę dłonie w geście obronnym i wchodzę do środka. Idę przez opustoszały korytarz oświetlony przez szpitalne lampy. Po drodze do swojego gabinetu witam się z Theresą zwykłym „Dzień dobry". Jak na jędzę przystało nie odpowiada mi tylko unosi dumie głowę i idzie dalej. Typowe. Nie oczekiwałam, że mi odpowie, przecież to Theresa. Po kilku zakrętach docieram do celu i od razu po wejściu do środka zauważam Sam i Jaya. - Boże, błagam. Czy on koniecznie musi tutaj być? – jęczę patrząc na tego chłopaka. Sam całuje go w policzek i mówi mu, że zadzwoni jeszcze dzisiaj. Wywracam oczami. Jebani zakochańcy. Jakby nie mogli okazywać sobie cholernych uczuć gdzieś indziej. – Nie lubię go. – stwierdzam, kiedy Jay zamyka za sobą drzwi. - Naprawdę? Nie zauważyłam. – mówi sarkastycznie - Przyniosłaś żarcie? - Dużą ilość. - Wspaniale – klaszcze w dłonie moja koleżanka i bierze się za szperanie w torbie z jedzeniem. – Idę po popcorn, a ty znajdź ten film. - Oczywiście. Posłusznie podchodzę do swojego komputera i zaczynam szukać. Przez myśli przebiega mi obraz tamtej kobiety. Jestem ciekawa co się stało, że była taka wściekła, zrozpaczona, cokolwiek. Harry. Nie wiem jakim sposobem wdarł się do wizji o niej. Po prostu mam wrażenie, że ma z tym coś wspólnego. Nie minęło półgodziny, a wszyscy siedzieli już na naszej niewygodnej sofie oglądając film na malutkim komputerze. Wszyscy oprócz Harrego i Louisa. Wtem drzwi otwierają się i wchodzi kto? Louis Tomlinson, a za nim wlecze się ciemnowłosa chudzina. - Kto to?- wypalam bez zastanowienia. Louis spogląda na mnie z wyraźną satysfakcją w oczach. - Noel King – uśmiecha się „ta laska" i wyciąga grzecznie rękę. Postanawiam ograniczyć się do fuknięcia na jej osobę i olewam sytuację. - Zazdrosna? – drwi Tomlinson.
- W dupie to mam. – mówię i siadam na końcu sofy. Sama.
~Harry
Gabinet. Gabinet. Gabinet. Gdzie to cholerstwo? O jest. Bez pukania ciągnę za klamkę i wchodzę do pomieszczenia rzucając wszystkim zwykłe „cześć". Odwracam się i co widzę? Dupka Louisa obściskującego Noel, a zaraz za nimi Julie. Skuloną, zakłopotaną, zranioną Julie patrzącą na mnie jak na anioła.Zerkam zawistnym spojrzeniem na tego palanta i idę do blondynki siedzącej na końcu sofy. Siadam obok i jednym ruchem usadawiam ją na swoich kolanach. - Harry co ty robisz? – szepcze. - Pobawmy się z nimi. – odpowiadam jej i widzę, że ma ochotę na tą małą zemstę. - Nie. To niesprawiedliwe. – odwraca wzrok i zaczyna schodzić z moich kolan, ale nie byłbym sobą gdybym jej nie przeszkodził. - A to co oni odwalają jest sprawiedliwe? – kontynuuję i zaczynam obserwować jak ból znika z jak niebieskich oczu. - Okej, ale rano powiesz mi wszystko o tej dziewczynie z czerwonymi włosami, która u ciebie była – wypala, a ja czuję jak moje serce dosłownie staje.
CZYTASZ
SENSES
FanfictionJulie Backer to terapeutka, która otrzymuje kartę nowego pacjenta. Chłopak ma pewną misję związaną z dziewczyną. Kim jest tajemniczy pacjent i co zmieni się przez jego obecność w życiu Julie? Czy dziewczyna na pewno zdoła poradzić sobie z tym, co n...