**3**

55 2 0
                                    

  Harry pociera twarz dłonią i spogląda na drzwi. Nie domknęłam ich, więc robi to za mnie.
- Możesz w końcu coś powiedzieć? Mam swoją robotę. – fukam, a on odwraca się do mnie. Widzę jak jego wściekłość powraca, ale tym razem jestem sama.
- Możesz mi w końcu powiedzieć co to było?! – praktycznie wrzeszczy.
- Dlaczego zawsze się drzesz?!
- Nie denerwuj mnie i odpowiedz!
- To nie twoja sprawa!- bronię się, a on chyba po raz dziesiąty szarpie się za włosy i uderza w ścianę.
- Dlaczego zawsze musisz być taka uparta? – jęczy opierając czoło o mur
- Nie jestem uparta to po prostu nie jest twoja sprawa z kim się spotykam i nie masz prawa lać Louisa bez powodu. – mówię. Spogląda na mnie wyraźnie zszokowany
- Co kurwa? – staje przez chwilę nieruchomo, a po chwili podchodzi do mnie i podnosi mnie za ramiona zmuszając do spojrzenia prosto w jego ciemne oczy. Tak bardzo tego nienawidzę. – Spotykacie się?- Z jego twarzy bez problemu mogę odczytać obrzydzenie.
- Tak – mówię dumnie jak niedojrzała nastolatka do swojej matki. Brunet puszcza moje ramiona i znowu zaczyna chodzić w kółko przeczesując nerwowo włosy. – Możesz mi wreszcie powiedzieć o co chodzi?
- Ile już jesteście razem? – Że co?
- Nie wiem. Może trzy czy cztery miesiące. – zaczynam bawić się swoimi palcami. Jebany nawyk.
- Naprawdę go kochasz?- pyta klękając przy mnie i ujmując moje zdenerwowane opuszki przez co wpędza mnie w jeszcze większe zakłopotanie. Mimo to uśmiecham się, bo wiem, że się tym przejmuje. Boże, jestem egoistką.
- Nie muszę ci tego mówić.
- Owszem, ale twierdzisz, że jesteśmy przyjaciółmi, a ja chciałbym wiedzieć.- bezczelnie wykorzystuje ten fakt przeciwko mnie.
- Nie chcę przyjaźnić się z kryminalistą. –uśmiecham się sztucznie i wstaję, aby wyjść.
- Przecież nie jestem kryminalistą.
- Pobiłeś Louisa. Jeśli na ciebie doniesie, co jest bardzo prawdopodobne to będziesz. – mówię i zamykam za sobą drzwi.
Resztę popołudnia spędzam na przeglądaniu papierów, które mnie nie interesują i zastanawianiu się nad słowami Harrego. „Naprawdę go kochasz?". To pytanie nieustannie krąży w mojej głowie wykańczając moje nerwy. Do tej pory myślałam, że tak. Nadal tak myślę, ale nie wiem w jaki sposób go kocham. Nie można kochać dwóch osób tak samo. Myślę, że Louisa traktuję jak najlepszego przyjaciela, a nawet brata, ale nie kocham go w ten sposób co powinnam. Nie sprawia, że kiedy czuję na sobie jego wzrok serce zaczyna bić tak szybko. Jego uśmiech nie jest tym, który rozświetla mój dzień. Sprawia, że jestem szczęśliwa, ale nie w ten sam sposób. Kiedy mnie obejmuje nie czuję się tak bezpiecznie, jak wtedy, gdy robi to Harry. To on sprawia, że czuję się tak wyjątkowo. Kiedy widzę go smutnego czuję ból. Pierwszy raz poczułam fizyczny ból widząc kogoś takiego jak on. Nie rozumiem w jaki sposób potrafi tak szybko ukoić całą swoją wściekłość i być miły, czuły i kochający. Wiem, że nic mnie bardziej nie uszczęśliwia niż widok jego uśmiechu. Jest tą osobą dla której jestem w stanie złamać wszystkie zasady. To on, a nie Louis. To Harrego kocham. Tak myślę. Nigdy nie czułam czegoś podobnego. Znam go od wczoraj i nie wierzę w tą miłość, ponieważ tak naprawdę nie wiem o nim absolutnie nic. Stąd ten ból. Ból, który tak bardzo mnie wykańcza, ale i umacnia. To co dzieje się w mojej głowie to jeden wielki absurd. To wręcz przerażające, że jedno zdanie potrafi zrujnować to nad czym zawsze pracowałam. Chciałam być niezależna. Chciałam, aby nikt nie mógł wpływać na to co robię i co czuję. Nie rozumiem tego jakim prawem jest on w stanie wedrzeć się do mojego życia i całkowicie je zmienić. To niedorzeczne. On jest niedorzeczny. Nienawidzę czuć się w ten sposób. To takie okropne.
Przerywam swoje marzenia o Harrym i zaczynam zbierać papiery i segregować je po raz dwudziesty czwarty dzisiejszego dnia, a jest dopiero południe. W jednym momencie drzwi się otwierają i do pokoju wchodzi Sam.
- Julie! Cudownie, że tu jesteś!- podbiega do mnie podekscytowana. – Ellen nie może dzisiaj zostać, a Meg nie chce zostawać z nikim innym. Wiesz jaka jest.- macha ręką.
- A co to ma wspólnego ze mną? – pytam. Oczywiście, że wiem o co chodzi. Zapewne Sam i jej niewyparzona gęba zaproponowały, że obie zostaniemy na noc. O nie. Nie ma mowy.
- No wiesz, zaproponowałam, że my zostaniemy na noc- wyjaśnia odgarniając włosy, aby wyglądać uroczo i niewinnie. Zapomniała, że na mnie to nie działa.
- Nie.
- Julie, no dawaj. Będzie fajnie. Przecież nigdy nie byłaś na nocce.- jęczy, kiedy kończę porządki na swoim biurku.
- Nie piszę się na nocki.
- A jak ci powiem, że chłopaki przyjdą? – uśmiecha się zadziornie. Może i byłoby fajnie, ale przy Niallu i jego specyficznym poczuciu humoru bałabym się zasnąć. Z drugiej strony mogłabym wtedy poprosić o dzień wolnego, ale co z Louisem. Jeżeli przyjdzie Liam i Niall to on też się za nimi przyplącze, a ja go tu nie chcę. Pomyślałam tak? Pomyślałam. Jestem skończoną kretynką.
- A Harry? – pytam cicho i niepewnie.
- Słucham? – uśmiecha się, krzyżując ręce na piersi.
- Harry. Harry Styles może przyjść?
- Jeżeli nie zabije Louisa to jasne. Jezu, co on ci wczoraj nagadał?
-Nic takiego – kłamię – Dopytywał się czy jesteśmy razem.
Nienawidzę używać tego określenia, ale Sam nie zrozumie, albo zacznie się śmiać jak powiem „spotykamy się" .
- Jesteś niezdrowa. – podsumowuje siadając przy swoim biurku i wyciągając pączka.
- Powiedziała fioletowo włosa laska, która twierdzi, że ma władzę nad ogniem.
-Oczywiście, że mam – broni się całkowicie bezcelowo- Lepiej idź powiedzieć temu swojemu brutalowi, żeby przyszedł na noc. – mówi, a ja dostaję ciarek na jej słowa. Jedyne co mogę zrobić, aby tego nie zauważyła to tradycyjnie wywrócić oczami i wyjść z tego toksycznego pokoju. Gdzie się udaję? Do pokoju Harrego, ponieważ nie rozumiem co musiało się ze mną stać, abym tak łatwo mu się poddała.
Otwieram drzwi i wchodzę do środka rozglądając się po pokoju. W pierwszym momencie widzę otwarte okno, a zaraz później nogi Harrego wystawione na zewnątrz.

 Uśmiecham się patrząc na tego beztroskiego, specyficznego chłopaka, który tak łatwo przejął kontrolę nad moim umysłem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

 Uśmiecham się patrząc na tego beztroskiego, specyficznego chłopaka, który tak łatwo przejął kontrolę nad moim umysłem. Siadam na krańcu łóżka i zastanawiam się co robić.

- Wstawaj cioto –rozkazuję szturchając kędzierzawego za ramię. Dzięki bogu jest ubrany.
- Co?- jęczy przekręcając głowę w moją stronę – Co znowu?
- Jak się czujesz?
- Właśnie zostałem obudzony przez zajętą dziewczynę, która nie chce swojego chłopaka dupka, którym jest jej chłopak. Zajebiście.
- Sam jesteś dupkiem- śmieję się
- To dlatego postanowiłaś mnie obudzić czy może dlatego, że uświadomiłaś sobie kim jest dupek Louis, a ja jestem niesamowicie seksowny i masz nadzieję, że będę cię pocieszał?
- Nie! – karcę go za to, że zna prawdę.
- Jasne – wywraca oczami sprawdzając godzinę na swoim telefonie – Więc po co przyszłaś? – cięgnie
- Cóż, jak wiesz moja koleżanka jest kretynką i...
- Tak jak dupek Louis?- przerywa
- Powiedzmy. Ona zapisała nas...
- Czyli przyznajesz, że jest dupkiem?
-Harry! Tak, może i jest ale...
- Czyli przyznasz też, że jestem cholernie seksowny. – to brzmi jak stwierdzenie. Oczywiście, że jest. Bardziej niż oczekuje.
- Nie. Tego nie powiem – mówię, a on uśmiecha się zadziornie - Mogę wreszcie ci powiedzieć po co przyszłam?
- Powiedzmy
- Dobrze, więc chodzi o to, że Sam zapisała nas dzisiaj na nockę i chłopaki przychodzą i pomyślałam, że też mógłbyś przyjść. Nie żebyś musiał, ale jakbyś chciał, albo jakby ci się tu nudziło, albo jakbyś po prostu chciał przyjść, albo jakbyś chciał bliżej poznać Nialla albo Liama, nie żebyś musiał ale...
- Chętnie – uśmiecha się
- Dziękuję - ... że nie musiałam kontynuować mojej żenującej wypowiedzi. – To co, za chwilę jest obiad. Idziesz?
- Nie poczekam na Theresę. Wczoraj przyniosła mi kolację i chyba mnie polubiła – mruga.
- Oczywiście. Tak jak każda podstarzała kucharka w tym budynku.
- Ha Ha. Bardzo zabawne.
- Wiem – znów się uśmiecham idąc w stronę drzwi.
- Julie! – słyszę ten piękny głos za swoimi plecami i od razu się odwracam – Pewnego dnia powiesz, że jestem zajebiście seksowny i to ja będę się śmiał tak, że dupa mi się urwie na widok twarzy dupka Louisa, kiedy w końcu powiesz mu, że jestem od niego lepszy absolutnie we wszystkim.
Typowy Harry Styles.
-Zajmij się swoją Theresą – rzucam i szybko zamykam za sobą drzwi.
„Jest niesamowity
Nie, nie jest. Jest zboczonym dupkiem." 

Takie myśli wciąż toczą walkę w mojej głowie. Tak bardzo chciałabym wiedzieć co czuć. Chciałabym cokolwiek czuć.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
SENSESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz