23

1.9K 238 21
                                    

Ledwo przekroczyłem próg, a rzucili się na mnie wszyscy tam obecni z przyjacielem na czele. Pogratulowali mi świetnej walki i zrobili przejście do szatni. Hood przerzucił sobie moją rękę na ramiona i pomógł mi dojść pod prysznic.

- Cholera jestem z ciebie dumny, ale dał ci popalić. - westchnął.

Zsunął z moich rąk rękawiczki, a następnie delikatnie ściągnął ze mnie totalnie porwaną koszulkę. Włączył wodę, pozwalając jej zmywać z moich pleców i klatki piersiowej krew, a sam uklęknął przede mną i zaczął ściągać ze mnie rurki.

- Ashton nie byłby zbyt zadowolony... - Wychrypiałem, śmiejąc się z bruneta, który miał twarz na wysokości mojego krocza, tym samym zarabiając pstryczka w penisa. - Ty kurwo! - krzyknąłem na nowy rodzaj bólu.

- I tak mnie kochasz. - puścił mi oczko i wyprostował się.

Dopiero kiedy zszedłem z tej małej areny, zacząłem odczuwać ból. Moje na nowo poryte plecy paliły żywym ogniem. Miałem też kilka ran na klatce piersiowej i nogach.

- A-ah n-nie rób ta-aak! - krzyknąłem jęcząc z bólu, kiedy kiwi zaczął małym ręczniczkiem obmywać moje plecy.

- Muszę pozbyć się brudu! Jezu Mike, jak ty sobie radziłeś cały ten czas?!

- Zazwyczaj nie miałem tak trudnych walk. A jak już to po prostu siedziałem tu godzinę, płacząc z bólu.

- Finał jest za dwa tygodnie prawda? Myślisz, że do tego czasu będziesz już z Luke'iem?

- C-co? Skąd ty...?

- No proszę cię, myślałeś, że nie widzimy, jak patrzysz na niego z pełnym uwielbieniem i sercami w oczach? Naprawdę do siebie pasujecie, kit z tym, że jest twoim żywicielem.

- No właśnie... Wiesz jak ciężko byłoby mi? Jedno małe skaleczenie, a ja już wariuję.

- Och Mike...

W końcu moje plecy przestały krwawić, a Calum pomógł mi ubrać się i wyrzuciliśmy zniszczoną koszulkę. Razem wyszliśmy z magazynu i poszliśmy w stronę naszej ulubionej herbaciarni.

- Straciłeś dużo krwi... Tylko nie mów, że teraz masz zamiar pragnienie zapijać herbatą! - krzyknął gdy zrozumiał gdzie idziemy.

- Wcale nie. - burknąłem. - Po prostu mam ochotę na filiżankę dobrej herbaty okey?

- O nie, nie, nie. Nie ma mowy. Idziemy do Luke'a. - zakomenderował i zaczął mnie ciągnąć w stronę domu państwa Hemmings.

- Cal nie! Nie mogę!

- A niby czemu do cholery? - warknął i szybko zabrał mi telefon, tym samym nie pozwalając mi na dokończenie gry w pasjansa.

- Wczoraj już piłem jego krew. Nie będę ranić go dwa dni pod rząd.

- Więc będziesz musiał wytrzymać. - uśmiechnął się chytrze i puścił mi oczko.

Kiedy zdałem sobie sprawę z tego o czym mówi brunet, to już było za późno. Kiwi zadzwonił do drzwi domu mojego obiektu westchnień.

Moment później drzwi otworzyła nam starsza kopia Luke'a. Prawdopodobnie Jack, popatrzył na nas zdziwiony i spytał się kim jesteśmy.

- My do Luke'a. - wyszczerzył się Hood, a blondyn odwrócił się w głąb domu i krzyknął, że Luke ma gości, po czym nas wpuścił.
- Jak zwykle w swoim pokoju. - rzucił, a ja chcąc czy nie chcąc, zaprowadziłem przyjaciela do sypialni Hemmo.

- Cześć Luke! - rzucił i położył się na łóżku młodszego.

- Ym hey? Och, Hey Michael! - uśmiechnął się w moją stronę, a ja niepewnie odwzajemniłem gest.

- Musisz mu wybaczyć, uparł się, że tu przyjdziemy. - szepnąłem niepewny swoich ruchów.

- Jestem, Calum. Chłopak Ashton'a, dhampir. Shipuje was. Nie jestem azjatą. - podał kilka faktów o sobie i wyciągnął rękę do nadal trochę zdezorientowanego niebieskookiego. - A teraz mam zamiar zostawić was samych, mając nadzieję, że będziecie się obściskiwać cały dzień. Do zobaczenia w szkole kochasie! - pomachał nam i wyskoczył przez okno.

Δ•Δ•Δ

Wiecie że chyba na dniach Kończymy?

Miłego dnia i nocy wszystkim!

Więzień Jego Krwi / MukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz