Ledwo przekroczyłem próg, a rzucili się na mnie wszyscy tam obecni z przyjacielem na czele. Pogratulowali mi świetnej walki i zrobili przejście do szatni. Hood przerzucił sobie moją rękę na ramiona i pomógł mi dojść pod prysznic.
- Cholera jestem z ciebie dumny, ale dał ci popalić. - westchnął.
Zsunął z moich rąk rękawiczki, a następnie delikatnie ściągnął ze mnie totalnie porwaną koszulkę. Włączył wodę, pozwalając jej zmywać z moich pleców i klatki piersiowej krew, a sam uklęknął przede mną i zaczął ściągać ze mnie rurki.
- Ashton nie byłby zbyt zadowolony... - Wychrypiałem, śmiejąc się z bruneta, który miał twarz na wysokości mojego krocza, tym samym zarabiając pstryczka w penisa. - Ty kurwo! - krzyknąłem na nowy rodzaj bólu.
- I tak mnie kochasz. - puścił mi oczko i wyprostował się.
Dopiero kiedy zszedłem z tej małej areny, zacząłem odczuwać ból. Moje na nowo poryte plecy paliły żywym ogniem. Miałem też kilka ran na klatce piersiowej i nogach.
- A-ah n-nie rób ta-aak! - krzyknąłem jęcząc z bólu, kiedy kiwi zaczął małym ręczniczkiem obmywać moje plecy.
- Muszę pozbyć się brudu! Jezu Mike, jak ty sobie radziłeś cały ten czas?!
- Zazwyczaj nie miałem tak trudnych walk. A jak już to po prostu siedziałem tu godzinę, płacząc z bólu.
- Finał jest za dwa tygodnie prawda? Myślisz, że do tego czasu będziesz już z Luke'iem?
- C-co? Skąd ty...?
- No proszę cię, myślałeś, że nie widzimy, jak patrzysz na niego z pełnym uwielbieniem i sercami w oczach? Naprawdę do siebie pasujecie, kit z tym, że jest twoim żywicielem.
- No właśnie... Wiesz jak ciężko byłoby mi? Jedno małe skaleczenie, a ja już wariuję.
- Och Mike...
W końcu moje plecy przestały krwawić, a Calum pomógł mi ubrać się i wyrzuciliśmy zniszczoną koszulkę. Razem wyszliśmy z magazynu i poszliśmy w stronę naszej ulubionej herbaciarni.
- Straciłeś dużo krwi... Tylko nie mów, że teraz masz zamiar pragnienie zapijać herbatą! - krzyknął gdy zrozumiał gdzie idziemy.
- Wcale nie. - burknąłem. - Po prostu mam ochotę na filiżankę dobrej herbaty okey?
- O nie, nie, nie. Nie ma mowy. Idziemy do Luke'a. - zakomenderował i zaczął mnie ciągnąć w stronę domu państwa Hemmings.
- Cal nie! Nie mogę!
- A niby czemu do cholery? - warknął i szybko zabrał mi telefon, tym samym nie pozwalając mi na dokończenie gry w pasjansa.
- Wczoraj już piłem jego krew. Nie będę ranić go dwa dni pod rząd.
- Więc będziesz musiał wytrzymać. - uśmiechnął się chytrze i puścił mi oczko.
Kiedy zdałem sobie sprawę z tego o czym mówi brunet, to już było za późno. Kiwi zadzwonił do drzwi domu mojego obiektu westchnień.
Moment później drzwi otworzyła nam starsza kopia Luke'a. Prawdopodobnie Jack, popatrzył na nas zdziwiony i spytał się kim jesteśmy.
- My do Luke'a. - wyszczerzył się Hood, a blondyn odwrócił się w głąb domu i krzyknął, że Luke ma gości, po czym nas wpuścił.
- Jak zwykle w swoim pokoju. - rzucił, a ja chcąc czy nie chcąc, zaprowadziłem przyjaciela do sypialni Hemmo.- Cześć Luke! - rzucił i położył się na łóżku młodszego.
- Ym hey? Och, Hey Michael! - uśmiechnął się w moją stronę, a ja niepewnie odwzajemniłem gest.
- Musisz mu wybaczyć, uparł się, że tu przyjdziemy. - szepnąłem niepewny swoich ruchów.
- Jestem, Calum. Chłopak Ashton'a, dhampir. Shipuje was. Nie jestem azjatą. - podał kilka faktów o sobie i wyciągnął rękę do nadal trochę zdezorientowanego niebieskookiego. - A teraz mam zamiar zostawić was samych, mając nadzieję, że będziecie się obściskiwać cały dzień. Do zobaczenia w szkole kochasie! - pomachał nam i wyskoczył przez okno.
Δ•Δ•Δ
Wiecie że chyba na dniach Kończymy?
Miłego dnia i nocy wszystkim!
CZYTASZ
Więzień Jego Krwi / Muke
FanfictionMiłość do ofiary wybranej przez los nie jest prosta. Michael jako wampir pełnej krwi zdąrzył się o tym przekonać