- T-ty... - zaczął gdy tylko wyszliśmy z pokoju. - Nie pozwolę ci skrzywdzić Luke'a. Cholera ty już to zrobiłeś! - przypomniał sobie bliznę i złapał się za głowę.
- Wyluzuj, nie chce nic mu robić. - zaśmiałem się na zachowanie mężczyzny. - Jestem w nim totalnie zakochany okey? W ogóle skąd wiesz o nas?
- Nasz starszy brat, Ben, miał dziewczynę, która okazała się być wampirem. Kiedy przyjechałem do naszego pokoju w akademiku, ona... Uciekła, a Ben'a ledwo uratowali. A później... On nic z tego nie pamiętał.
- Och... Rozumiem twoje nastawienie i obawy. Ale jak już mówiłem, kocham go nad życie. Poza tym, koniec Luke'a, równa się mój koniec. Nie chce jeszcze umierać.
- Hey idziecie?! - usłyszeliśmy wołanie mojego chłopaka, więc przenieśliśmy się do kuchni.
- Jesteś świadomy z kim jesteś i co ci robi? - spytał poważnie młodszego brata, a ja w tym czasie usiadłem przy stole i zacząłem bawić się podkładkami pod talerze.
- Oczywiście!
- Okey, trzymam cię za słowo. - rzucił do mnie.
- Dzięki. - szepnąłem.
Luke zjadł, po czym wyszliśmy do herbaciarni. Podobało mi się to, z jakim zaciekawieniem ogląda wszystko wokół. Kolejnym naszym krokiem był mój dom. Weszliśmy do środka, a ja zawołałem w przestrzeń, że wróciłem.
Moment później w pokoju pojawił się tata, który szykował się wyjazd służbowy dziś wieczorem.
- Nie wróciłeś na noc. - powiedział oskarżającym tonem, a potem jego wzrok przeniósł się na Luke'a. - Och... - po czym zjechał na dół, na nasze złączone dłonie. - Ooooochh... A więc możesz częściej nie wracać na noc.
Jego ton był na tyle poważny, że całą trójką parsknęliśmy śmiechem.
- A tak na serio, to jestem Andrew. A ty młody przystojniaku? - puścił mu oczko, na co blondyn zarumienił się zawstydzony, a ja ponownie się zaśmiałem.
- To jest Luke.
- Chwila, to twój...
- Mój żywiciel i chłopak. - dokończyłem za niego z wielkim uśmiechem.
- Michael, wiesz w ogóle na co się piszesz? - westchnął
- Oczywiście. - Mruknąłem cicho.
- Okey, ufam wam, ale jeśli coś się stanie...
- Nic się nie stanie proszę pana. Mike nigdy by mnie nie skrzywdził.
Tata był trochę zaskoczony pewnością Luke'a.
- Mów mi po imieniu, bo czuję się staro. - mruknął tylko i poszedł do sypialni, żeby skończyć się pakować.
- Nigdy nie byłem u ciebie. - szepnął blondyn, rozglądając się wokół.
Zabrałem go do mojego pokoju i włączyłem wybrany wcześniej przez niego film. Nie myślałem, że Hemmo lubi... Takie filmy.
- Magic Mike?
- Magic Mike. - potwierdził wyszczerzony.
- Chłopcy, ja już jadę!
- Cześć tato! - odkrzyknąłem.
Okey i to nie tak, że po filmie miałem namiot w spodniach, a Luke, który w połowie seansu zdjął spodnie twierdząc, że mu niewygodnie, potęgował moje podniecenie.
- Nigdy więcej nie oglądam z tobą filmów. - burknąłem, chcąc wstać.
- Och, czyżbyś miał problem Mike? - zamruczał i wspiął się na moje kolana.
- Luke... Kurwa. - syknąłem ochrypłym głosem, kiedy otarł się o moje krocze.
- Nie chce robić dziś...
- Spokojnie kochanie. - wyszeptałem, całując jego uchu. - Nie śpieszymy się dobrze?
- Dziękuję Michael-oooohhh... - zajęczał, odchylając głowę do tyłu.
Zrobiłem mu z pięć malinek na szyi, cały czas wychodząc naprzeciw jego biodrom i powodując między nami tarcie. Nasze usta zderzyły się gwałtownie, mieszając naszą krew. Nawet nie zauważyłem, że przekułem moją wargę przed pocałunkiem, ale jego krew w mieszance szczerze mnie zaskoczyła.
- Lu.. - westchnąłem, zakochując się w tym nowym smaku.
- M-mik-ke j-ja...
- Dojdź dla mnie blondi. - wymruczałem, sam czując nadchodzący orgazm.
Δ•Δ•ΔZastanawiałam się czy zaliczyć to jako smut czy nie.
Nadal chora! Jutro do lekarza ale nie jest aż tak źle :-)
Powiem wam że jeszcze 3 razem z bonusem ale nie bądźcie smutni, już pracuje nad kolejnym opowiadaniem :-)
Miłego dnia i nocy wszystkim!
CZYTASZ
Więzień Jego Krwi / Muke
FanfictionMiłość do ofiary wybranej przez los nie jest prosta. Michael jako wampir pełnej krwi zdąrzył się o tym przekonać