rozdział 1

598 20 2
                                    

Następnego dnia obudziłam się... byłam głodna więc zeszłam do kuchni. Jedzenia nie brakowało, ale gdy chciałam coś sobie wziąść służąca staneła mi na drodze do lodówki i spytała 

-czego panienka sobie rzyczy?-

-ja...jajecznicy-odparłam lekko się jąkając

Gdy zjadłąm sporządzony przez służbę posiłek postanowiłam troche pozwiedzać dotąd nieznane mi miasto. Założyłam czerwoną kurtkę na czarną bluzkę, a do tego ciemne jeansy.

...

Powietrze było ciężkie, ale co się dziwić w okół pełno samochodów. Udało mi się przejść do parku, był bardzo ładny. Przechadzając się rozmyślałam

,,Wow...jestem w Nowym Jorku, to miasto jest ogromne. Ciekawe jak wygląda uczelnia?...szkoda że...że już nigdy więcej nie zobacze się z tatą...-na tą myśl z oczu poleciała mi łezka, którą powoli przetarłam.

Postanowiłam wrócić do domu, ale przypomniało mi się że przed moim wyjazdem i swoją śmiercią tato wpłacił mi parę ładnych tysięcy na konto, wrazie gdyby matka była nie do wytrzymania...postanowiłam je wypłacić, więc poszłam do banku.

Gdy podeszłam do biurka jednego z pracowników, podałam mu swoje dane itd...

Gdy miał już dokonywać wypłaty jedna ze ścian banku wybuchła, a że byłam niedaleko tej ściany oberwałam dosyć dużym kawałkiem marmuru na szczęście tylko po ręce.

Do sali weszła jakaś kobieta w niebiesko białym stroju i facet w machinie przypominającej nosorożca...nagle kobieta wyciągneła jakiś pistolet i wystrzeliła w kierunku ochroniarza, który został uwięziony w jakiej kuli lodowej... natomiast nosorożco-men  rozwalał wszystko co popadnie. Zerwałam się do ucieczki, jednak najpierw zabrałam swoje pieniądze i schowałam do torebki. zaczełam przechodzić pod stołami by mnie nie zauważyl. Jednak okazało się że to ja kogoś nie zauważyłam, był z nimi jeszcze trzeci złoczyńca. poczułam jak coś owija się w okół mnie i wyciąga z podstołu. moim oczą ukazał się człowiek-ośmiornica.

-Zostaw mnie!pomocy!!!-kszyczałam,lecz na próżno wszyscy byli zamrożeni lub zamordowani.

-Kogo my tu mamy...-zaczął Octopus.

-zabij ją!-krzyknął ten w żelaznej zbroi

-nie! zostaw...ja się nią zajmę-powiedziała złowieszczo ta z lodową bronią...

Ale za nim zostałam jej oddana Octopus trzasną mną jeszcze pare razy o ściany budynku.

Gdy wypuścił mnie z objęć swych macek runełam na ziemie. Próbowałam wstać, ale na próżno.

W końcu udało mi się podnieść. Gdy podniosłam głowe...

-walcz! -krzykneła Lodowa przestępczyni uderzając mnie w głowę...runełam na ziemie

-zostaw mnie!- 

-chyba śnisz...ja się dopiero rozkęcam-

-oj bo jeszcze się spocisz...jak ci tam...królowa śniegu?-próbowałam zażartować za co tylko oberwałam.

-Nazywam się Ice-women!!!-wykrzyczała mi do ucha po czy złapała mnie za gardło podduszając i zaczeła podnosić do góry...gdy miała zakończyć mój żywot kopnełam ją z całych sił w brzuch, przez co się skuliła i puściła...upadłam ale szybko się podniosłam, chciałam uciekać ale gdy zaczełam biec to... 

poczułam nagły chłód w okolicach nóg... nie mogłam się ruszyć spojrzałam w dół, miałam zamrożone nogi...

-i jak teraz uciekniesz...hm?- powiedziała Ice-women podchodząc do mnie...gdy była blisko wystrzeliła w moją strone jakiś promień który mnie nie zamroził...to znaczy on mnie zamrażał ale od środka

-AAaaaaaa!!!prze...przestań!!!-krzyczałam z bólu, czułam jak mój organizm umiera...byłam bez bronna chciałam upaść ale nie mogłam moje ciało stało się sztywne a moja twarz blada...czułam że zbliża się koniec ,,Tato, ide do ciebie" pomyślałam i kobieta wystrzeliła w moją stronę promień...

ale on do mnie nie dotarł, za to przedemną była utworzona jakaś bariera.... z pajęczyny?!

przez jej szparki mogłam zobaczyć jak jakiś człowiek w czerwono niebieskim stroju, walczy z ice-women...wygrał z nią była związana siecią. Póżniej ten ktoś walczył z tym nosorożcem, też wygrał... i chyba myślał że to koniec bo zaczął się kierować w moją stronę, ale w tedy poczułam jak coś rozkuwa lód który mnie trzymał i...znów poczułam w okół siebie mack, które mocno się na mnie zaciskały sprawiając mi przy tym mnóstwo bólu...

-chcesz ją?! to sobie weź!-Krzyknął wyrzucając mnie za okno tak że leciałam prosto na jadące samochody, gdy miałam już się zrównać z ziemią...

-jak leci?-spytał ten dziwny człowiek...byłam w jego ramionach, a ona na tej swojej pajęczynie odstawił mnie w bezpieczne miejsce...

-wróce po ciebie...obiecuje -powiedział robiąc dla mnie ze swojej pajęczyny kocyk...

było mi strasznie zimno, ale musiałam wytrzymać. Po ok. 30 min. ten ktoś wrócił po mnie chciałam do niego podbiec ale zemdlałam...

...

obudziłam się w szpitalu...w okół mnie było mnóstwo lekarzy, ten superbohater i moja mama...chwila co?! moja mama?!

-Córeczko?!obudziłaś się! nareszcie!-powiedziała moja mama z entuzjazmem i lekko mnie przytuliła ale natychmiast się oderwała i wyjeła telefon po czym zaczeła z kimś rozmawiać

-tak...obudziła się...zaraz będę...do usłyszenia...to z pracy, lekarze się tobą zajmą za pare dni przyjedziepo ciebie Alphred (czytaj. Alfred ...Szofer)-

chciałam coś powiedzieć ale wydobyłam z siebie tylko jakies dziwne dźwięki

-spkojnie...nie musisz odrazu mówić...twoje ciało jest osłabione a ty przemarźnięta masz szczęście że Spider-man cię uratował-. Powiedział lekarz po czym opuscił sale. Zostałam sama z pajęczakiem, który podał mi ciepłą herbatę...po upiciu jej czułam że wraca mi głos

po upiciu jej czułam że wraca mi głos

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-ww..więc człowiek pająk...tak cię zwą -zaśmiałam się lekko zachrypniętym głosem...

-t..tak- mimo że miał maske można było wyczuć że jest zakłopotany i zawstydzony.

-dziękuje...za uratowanie mi życia...-

-to mój obowiązek...-

-nie rozumiem?-

-znaczy obowiązek chronić każdego obywatela tego miasta...-

-aha...rozumiem-

-wybacz mi ,ale musze już iść...kto wie może się jeszcze spotkamy-powiedział robiąc uwodzicielski głos.

-więc dowidzenia-odpowiedziałam odprowadzając go wzrokiem do okna przez które wyskoczył...

Niebezpieczeństwo - Niesamowity spider-manOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz