7

1.4K 79 18
                                    

- Doris McCall! - krzyknął zaraz jak wyszedł z windy. Kobieta pojawiła się po chwili. - Uszykuj umowę dla klienta. Ma być gotowa na dziewiątą. Jak przyjdzie Wilkinson, to zaprowadź go do mnie. Spotkanie z jedenastej klient przełożył na trzynastą. Zjesz ze mną lunch dzisiaj?

Te słowa tak zaskoczyły Doris, że aż się zatrzymała na chwilę. Jeff odwrócił się i mrugnął do niej z uśmiechem.

- Nie daj się prosić. Ja stawiam.

- Ho ho ho. Jak Pan prezes płaci, to nie sposób się nie zgodzić. - kpiła sobie z niego. - Pójdę, ale mam swoje jedzenie. Kup sobie coś w barze i pójdziemy do parku. - mrugnęła do niego.

- Nie możemy iść do kawiarni? - zapytał trochę zrzędliwie.

- Ty możesz iść. Ja wolę park i świeże powietrze.

- Dobra idę z tobą. - zgodził się w końcu. - Czekaj tutaj o jedenastej.

- Tak jest szefie. - uśmiechnęła się delikatnie. Bardzo mu się podobał ten uśmiech.

Sam nie wiedział co się z nim dzieje. Ta kobieta coraz bardziej go zadziwiała. Gdy wszedł do swojego gabinetu na jego ustach wciąż tkwił szeroki uśmiech.

- Witaj kochanie. - z jego gardła wydobył się cichy jęk, którego Amber nie mogła usłyszeć.

- Witaj. - odpowiedział, gdy usiadł na przeciwko niej w swoim fotelu. - Co cię tutaj sprowadza?

- Chciałam zabrać cię na lunch. Co ty na to? - zapytała z entuzjazmem.

- Przykro mi, ale jestem już umówiony z klientem. - skłamał bez mrugnięcia okiem.

- Oh. - jej entuzjazm nieco przygasł. - Mogę iść z tobą. - ucieszyła się.

- Niestety, ale nie możesz. To ważny klient. - powiedział stanowczo.

- Może będę mogła pomóc. - Amber nie rezygnowała.

- To naprawdę... - zaczął, ale przerwało mu pukanie do drzwi.

- Szefie, przyniosłam kawę. - powiedziała Doris wchodząc z tacą i szerokim uśmiechem. - Dla pani z mlekiem, tak?

- Tak. - odparła Amber. Wzięła łyk. - Całkiem dobra.

- Cieszę się, że pani smakuje. - powiedziała słodko Doris i postawiła kawę przed Jeffem. Posłała mu kpiący uśmiech i odeszła.

- Wracając do lunchu, to z chęcią z tobą pójdę. - odezwała się Amber.

- Naprawdę nie trzeba. Przyjadę do ciebie wieczorem. Pasuje Ci?

- Oczywiście. - rozpromieniła się. - Przygotuję dla nas kolację. Na co masz ochotę? - zapytała znacząco.

- Obojętnie. - powiedział i zaczął przekładać papiery na biurku. Miał nadzieję że to da jej do zrozumienia, że nie ma ochoty na tę rozmowę.

- To ja już pójdę. - powiedziała wstając i zabierając torebkę z biurka. - Muszę zrobić jeszcze zakupy na dzisiaj.

- Dobrze. Będę o ósmej. - powiedział i posłał jej słaby uśmiech.

- Do wieczora.

Gdy drzwi się za nią zamknęły odetchnął z ulgą. Dzisiaj jest ten dzień - pomyślał z zadowoleniem. Już dawno powinien zakończyć związek z Amber, ale jakoś nie wiedział jak. Teraz też nie wie jak to zrobić, ale musiał. Dusił się w tym "związku". Wiedział, że Amber chce czegoś więcej, ale on nie potrafił jej tego dać. Zdawał sobie sprawę z tego jak ona to przyjmie, że będą krzyki i łzy, ale godząc się na ten, tak zwany związek, wyrządzał jej jeszcze większą krzywdę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 30, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Demon w szpilkach Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz