- Doris McCall! - krzyknął zaraz jak wyszedł z windy. Kobieta pojawiła się po chwili. - Uszykuj umowę dla klienta. Ma być gotowa na dziewiątą. Jak przyjdzie Wilkinson, to zaprowadź go do mnie. Spotkanie z jedenastej klient przełożył na trzynastą. Zjesz ze mną lunch dzisiaj?
Te słowa tak zaskoczyły Doris, że aż się zatrzymała na chwilę. Jeff odwrócił się i mrugnął do niej z uśmiechem.
- Nie daj się prosić. Ja stawiam.
- Ho ho ho. Jak Pan prezes płaci, to nie sposób się nie zgodzić. - kpiła sobie z niego. - Pójdę, ale mam swoje jedzenie. Kup sobie coś w barze i pójdziemy do parku. - mrugnęła do niego.
- Nie możemy iść do kawiarni? - zapytał trochę zrzędliwie.
- Ty możesz iść. Ja wolę park i świeże powietrze.
- Dobra idę z tobą. - zgodził się w końcu. - Czekaj tutaj o jedenastej.
- Tak jest szefie. - uśmiechnęła się delikatnie. Bardzo mu się podobał ten uśmiech.
Sam nie wiedział co się z nim dzieje. Ta kobieta coraz bardziej go zadziwiała. Gdy wszedł do swojego gabinetu na jego ustach wciąż tkwił szeroki uśmiech.
- Witaj kochanie. - z jego gardła wydobył się cichy jęk, którego Amber nie mogła usłyszeć.
- Witaj. - odpowiedział, gdy usiadł na przeciwko niej w swoim fotelu. - Co cię tutaj sprowadza?
- Chciałam zabrać cię na lunch. Co ty na to? - zapytała z entuzjazmem.
- Przykro mi, ale jestem już umówiony z klientem. - skłamał bez mrugnięcia okiem.
- Oh. - jej entuzjazm nieco przygasł. - Mogę iść z tobą. - ucieszyła się.
- Niestety, ale nie możesz. To ważny klient. - powiedział stanowczo.
- Może będę mogła pomóc. - Amber nie rezygnowała.
- To naprawdę... - zaczął, ale przerwało mu pukanie do drzwi.
- Szefie, przyniosłam kawę. - powiedziała Doris wchodząc z tacą i szerokim uśmiechem. - Dla pani z mlekiem, tak?
- Tak. - odparła Amber. Wzięła łyk. - Całkiem dobra.
- Cieszę się, że pani smakuje. - powiedziała słodko Doris i postawiła kawę przed Jeffem. Posłała mu kpiący uśmiech i odeszła.
- Wracając do lunchu, to z chęcią z tobą pójdę. - odezwała się Amber.
- Naprawdę nie trzeba. Przyjadę do ciebie wieczorem. Pasuje Ci?
- Oczywiście. - rozpromieniła się. - Przygotuję dla nas kolację. Na co masz ochotę? - zapytała znacząco.
- Obojętnie. - powiedział i zaczął przekładać papiery na biurku. Miał nadzieję że to da jej do zrozumienia, że nie ma ochoty na tę rozmowę.
- To ja już pójdę. - powiedziała wstając i zabierając torebkę z biurka. - Muszę zrobić jeszcze zakupy na dzisiaj.
- Dobrze. Będę o ósmej. - powiedział i posłał jej słaby uśmiech.
- Do wieczora.
Gdy drzwi się za nią zamknęły odetchnął z ulgą. Dzisiaj jest ten dzień - pomyślał z zadowoleniem. Już dawno powinien zakończyć związek z Amber, ale jakoś nie wiedział jak. Teraz też nie wie jak to zrobić, ale musiał. Dusił się w tym "związku". Wiedział, że Amber chce czegoś więcej, ale on nie potrafił jej tego dać. Zdawał sobie sprawę z tego jak ona to przyjmie, że będą krzyki i łzy, ale godząc się na ten, tak zwany związek, wyrządzał jej jeszcze większą krzywdę.

CZYTASZ
Demon w szpilkach
Romance- Na pewno musisz już iść? - Teraz nie jestem tego pewien. - uśmiechnął się zawadiacko. - Masz jakieś plany na najbliższą godzinę? - Moim jedynym planem na teraz, jesteś ty. Przeszła obok niego kręcąc seksownie biodrami i skierowała się do...