2

3.4K 236 18
                                    

- Co to kurwa jest?

Po pomieszczeniu rozległ się ostry głos prezesa. Był tak głęboki i donośny, że w sali konferencyjnej, gdzie odbywała się prezentacja, zapadła cisza. Od paru minut panowała tam wrzawa. A to tylko dlatego, że asystentka prezesa, która kilka dni temu została zwolniona, w akcie zemsty na byłym pracodawcy nie przekazała poleceń. Nikt tego nie dopilnował i wyszło tak jak wyszło.

- To są, kurwa, jakieś żarty? - zagrzmiał. - Kto miał się tym zająć? Gdzie, do cholery jest Claudia?

- Zwolniłeś ją niedawno. - oznajmił Ivo Ortiz.

On jako jedyny nie bał się tego powiedzieć, ponieważ był najbliższym przyjacielem prezesa.

- A nowa asystentka gdzie jest? - zapytał, czy też może warknął.

- Dzisiaj będzie dopiero rozmowa z kilkoma kandydatkami. - odparł nie zrażony Ivo. - I masz się pojawić, bo inaczej wybiorę taką, która da ci nauczkę. Rozumiemy się?

- Jasne. - rzucił kpiąco w jego stronę. Zaraz potem zwrócił się do reszty pracowników. - Nie wiem kto to zrobi, ale daję wam czas do jutra.

Z tymi słowami opuścił salę konferencyjną i skierował się do windy, która pojawiła się już po chwili. Wsiadł do niej i wcisnął przycisk prowadzący na ostatnie piętro, gdzie znajdował się jego gabinet.

Bycie prezesem dużego banku jakim niewątpliwie jest Social Bank, wcale nie jest takie proste jakby mogło się wydawać. Jeffrey Shoer miał ciężkie zadanie, aby uporać się ze wszystkimi pracownikami i klientami. Każdy coś od niego chciał. Niektórzy nie rozumieli tego, że jako prezes ma ważniejsze sprawy na głowie, niż jakiś mało ważny raport czy telefon.

Teraz na dodatek Claudia odeszła... W sumie to Jeff ją zwolnił, ale nawet tego nie pamiętał. Są ważniejsze sprawy niż asystentka. Właściwie to Claudia nie nadawała się do niczego poza grzaniem łóżka jakiemuś facetowi. Blond włosy i duże cycki to nie jest to czego on szukał. Sam nie wiedział czemu zgodził się na to, żeby ją przyjąć. Chyba tylko dlatego, że Ivo o to prosił. Już się więcej na to nie nabierze.

Drzwi windy otworzyły się z charakterystycznym dźwiękiem i Jeff od razu skierował się do swojego gabinetu. Było to duże pomieszczenie, w którym stało obszerne i masywne biurko wykonane z mahoniu oraz kilka pojedynczych regałów na których stały segregatory i książki. Po przeciwnej stronie stała ciemno brązowa skórzana sofa, dwa takie same fotele i szklana ława. Zaraz za drzwiami stał mały barek, do którego Jeff od razu się skierował. Nalał sobie mniej niż pół szklaneczki ciemnego płynu i wypił za jednym razem.

- Nie za wcześnie? - zapytał Ivo wchodząc bez pukania do gabinetu prezesa.

- Nie. - burknął Jeff, ale odłożył szklankę. - Kiedy będą te rozmowy?

- Pierwsza kandydatka już czeka w konferencyjnej. - powiedział Ivo i usiadł na skórzanej sofie zakładając nogę na nogę w bardzo luzacki sposób. - Chyba jakaś desperatka. Ale za to jaka ładna i...

- Skończ już z tym. - przerwał mu gniewnie Jeff. - Nie będę już więcej słuchał twoich rad. Jak chcesz którąś przelecieć, to się z nią umów, a nie zatrudniaj w banku.

- Coś ty dzisiaj taki? - zapytał nie wzruszony słowami szefa. - Ktoś ci chyba dzisiaj odmówił.

- Nikt mi niczego nie odmówił. - powiedział spokojnie prezes, a na jego ustach po raz pierwszy dzisiejszego ranka zagościł uśmiech. - A już na pewno nie Amber.

- Fiu fiu fiu... - zagwizdał Ivo z uznaniem. - Jeśli to ta Amber, o której myślę...

- Ta sama. - zaśmiał się Jeff. - Trochę nie ogarnięta i zbyt mądra nie jest, ale fach ma w rękach... I nie tylko.

Demon w szpilkach Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz