3

2.3K 138 2
                                    

Doris już od kilku dni czekała na telefon z banku, a kiedy już zadzwonił, dowiedziała się, że stanowisko zajął ktoś inny. Była przeraźliwie wściekła. Na siebie i na tego sukinsyna Jeffrey'a Shoer'a.

Zastanawiała się co takiego zrobiła źle. Zastosowała się do kilku rad Stefana, który zapewniał ją, że to na pewno zadziała. Jak widać mylił się, ale to i tak nie uchroni jej przed jego gniewem. Nie wiedziała, czy Stefan już o wszystkim wie i szczerze mówiąc miała nadzieję, że szybko się nie dowie.

Próbowała poukładać sobie wszystkie myśli i opracować jakiś konkretny plan. Może by tak spotkać się z Shoer'em i porozmawiać? Albo raczej zagrozić. Nie była jednak pewna jakby zareagował. Zrobił na niej ogromne wrażenie. Zupełnie inaczej niż się spodziewała. Owszem, sprawiał wrażenie oschłego, szorstkiego i gburowatego, ale miał w sobie coś, co sprawiło, że serce Doris zabiło szybciej. Może to przez jego przenikliwe zielone oczy, które wpatrywały się w nią, gdy opowiadała o swoim doświadczeniu zawodowym?
- Przestań, kobieto! - powiedziała do siebie. - Będzie co będzie, a teraz zakupy.

Jeszcze nie zdążyła ich zrobić od tamtego czasu. Teraz było jej to na rękę, ponieważ wolała uniknąć spotkania z wściekłym Stefanem. Ubrała się więc i wyszła.

Kilka godzin później, gdy zrobiło się już ciemno, wróciła do mieszkania, w którym panowały ciemności większe niż na dworze. Zamknęła za sobą drzwi i poszła do kuchni. Zapaliła światło i doznała szoku.

W półmroku, który panował w salonie zobaczyła postać siedząca na sofie. Stefan. Obserwował ją bacznie, gdy podniósł się i zbliżał powolnym krokiem. W dłoni trzymał szklankę z brandy, którą Doris dostała kiedyś od niego.

- Witaj skarbie. - odezwał się. Nie był to miły, ani przyjemny dla ucha ton.

- Co tutaj robisz? - zapytała drżącym głosem. Nie lubiła gdy taki był.

- Nie mogę odwiedzić swojej wspólniczki? - zaśmiał się szyderczo.

- Raczej pracowniczki. - powiedziała zanim zdążyła ugryźć się w język.

- Masz rację. Jesteś moją niewolnicą. - powiedział specjalnie przekręcając słowa. - A teraz powiedz mi, dlaczego nie zostałaś zatrudniona w banku?

- Nie wiem. Zastosowałam się do twoich wskazówek i...

- Czyli to moja wina. - powiedział podejrzliwie spokojnym głosem. - Ja jestem winny temu, że nie dostałaś pracy.

- Nie powiedziałam, że to twoja wina. - Doris próbowała jakoś załagodzić sytuację.

- Ale zasugerowałaś. - jak zwykle Stefan nie dał się przekonać.

- Nic nie sugerowałam. - powiedziała powstrzymując się przed wybuchem złości. Stefan już miał coś powiedzieć, ale uratowała ja dzwoniąca komórka. Odsunęła się od Stefana i poszukała jej w torebce.

- Tak, słucham? - odezwała się dość cicho.

- Dobry wieczór. Z tej strony Ivo Ortiz. Dzwonię, żeby zapytać, czy nadal jest Pani zainteresowana pracą w banku? - Doris przez chwilę nic nie mówiła, ponieważ była bardzo zaskoczona. W końcu udało jej się odezwać.

- Oczywiście, że jestem. - powiedziała wymijając Stefana. - Czy coś się zmieniło?

- Chcielibyśmy, aby przyszła Pani na miesięczny okres próbny. Może być Pani o ósmej w banku? - zapytał Ivo miłym tonem.

- Nie ma sprawy... Znaczy oczywiście będę o ósmej. - zaczerwienieniła się. Co za wpadka.

- W takim razie do zobaczenia jutro o ósmej. - była pewna, że na jego twarzy zagościł uśmiech.

Demon w szpilkach Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz