11

1.8K 152 11
                                    

Czuję, jak kropelki wody spływają po mojej twarzy. Jestem nadal śpiąca i zasępiona, jednak po dwóch łyżeczkach kawy powracam do żywych.

Ku rozpaczy, moja ukochana lekcja biologii mija szybko. Dostaję piątkę z odpowiedzi, co mnie ogromnie motywuje do kontynuowania prób podejścia do nauki. Ostrej, regularnej nauki.
Wszystkie te refleksje niszczy psychiczny stan, w którym zadomowił się owy zgorzkniały wirus. Wyplułabym go z flegmą i skakała po nim niczym na trampolinie.

Oddaję pieniądze "koledze" za okulary, po czym odparowuję, żeby wsadził je sobie - wiadomo gdzie. Oczywiście ten nie przepuszcza okazji na "świńską" odpowiedź.
Na ogół jestem miła. Naprawdę jestem obrzydliwie miłą, uprzejmą osobą, która wolałaby dać się pokroić, niż zrobić komuś na złość. Często za to płacę, gdyż "kto ma miękkie serce, musi mieć twardą dupę", a tego drugiego ewidentnie mi brakuje. Myślę, że w gruncie rzeczy jestem już przyzwyczajona.
Pamiętam sytuację z niedawna, która naprawdę mną wstrząsnęła. Pewna moja znajoma, niegdyś przyjaciółka trzymała w swojej komórce typowe, nagie zdjęcia. Po kiego grzyba jej były? Tego możemy się jedynie domyślać. Niestety, zdjęcia szybko zostały upublicznione, poprzez zabranie telefonu. Inni przesłali innym, tamci kolejnym i tak w kółko.
Przy każdej nadarzającej się okazji usuwałam owe fotografie. Zabierałam telefony, likwidowałam z messangera, galerii i innych miejsc, gdzie mogłyby się znajdować. Oczywiście na próżno, ponieważ tanie porno wciąż powracało, a ja ze względu na więzi łączące mnie i dziewczynę, nie mogłam na nie patrzeć.
Starałam się być dla niej oparciem, krzesłem, na którym może miękko spocząć bez obawy, że upadnie.
Kilka miesięcy później to właśnie ona oskarżyła mnie o popularyzowanie i wysyłanie każdemu jej "tajemnic".
Oczywiście to była nieprawda, aczkolwiek nie dała sobie wmówić innej opcji. Nie uwierzyła mi. Jeszcze wcześniej pożyczyłam jej swoją komórkę, gdyż własną zabrali  rodzice. Zgubiła ją.
Powiecie, że to już naskakiwanie, uległość, wręcz usługiwanie - nie. Ja po prostu czułam, że muszę pomóc osobie, której kryzys jest zbyt wielki, by mogła przejść go sama. I nie żałuję tego, choć przejechałam się na tym zaufaniu.

Dziś ta sama osoba mija mnie i wbija łokieć w żebra. Zanim dociera do mnie, co właśnie zaszło, dziewczyna obserwuje z kpiną na twarzy moją reakcję. Postanawiam się nie złamać, nie zignorować tego.
- O co ci chodzi? - takie banalne pytanie, jednak w moim głosie nawiązuję powagę oraz buntowniczy ton, którymi na moje oko powinna się przejąć. Na moje oko, które niestety nie wnika w dusze innych.
- O nic. Tak sobie przeszłam, ups. - dotyka ręką ust, marszcząc brwi.
Denerwuję się.
- Wciąż masz do mnie problem? Mylisz mnie z kimś? - podchodzę bliżej, błyszcząc odwagą, choć w środku żołądek skręca mi się ze strachu.
- Czy mylę dziewczynę, która uczyniła mnie dziwką? Nie.
Spogląda na mnie chłodno. No nie, nie mam siły ani chęci kolejny raz przerabiać tę samą kwestię, gdzie ja zaprzeczam, a moja rozmówczyni trzyma się nieustannie swojej wersji. Już prawie sama zaczynam się do niej przekonywać.
- Akurat ja ci w tym nie musiałam pomagać.

Odchodzę. Napływ gorąca atakuje mnie, kiedy do mego mózgu dociera, jak elegancko się odgryzłam - a w moim przypadku to ogromne osiągnięcie, gdyż unikam raczej niepotrzebnych konfliktów.

                                     ~*~

Właśnie wchodzę do domu towarzyskiego. Z dwoma znajomymi, którzy są bardziej podekscytowani ode mnie. Musieliśmy podjechać do jednego z sąsiednich miast, by dotrzeć do celu, lecz dla nich była to tylko nowa zabawa. Natomiast mnie wypełniało i dalej wypełnia przerażenie, stojąc pod drzwiami burdelu i ustalając wersję z wysokimi brunetami.
- Szukasz pracy i musisz się rozejrzeć, a my przyszliśmy się zabawić. Tak?
Odgarniam włosy. Kiwam nieprzekonanie głową.
- A jeśli wezmą ją na próbę? Co wtedy? Poza tym wiesz, że nie możemy dopuścić do stosunku?
Chłopak po mojej lewej planuje od nowa.
- No wiem. Ona się rozejrzy, bo ma parę spraw na głowie i musi to szybko załatwić. My w ostatniej chwili zrezygnujemy, bo zadzwoni telefon z pracy. Tak?
Oboje chwilę przypatrują się sobie, aż potakują.
- Nie wyglądam na pełnoletnią. - wybąkuję, łapiąc się za policzki.
- Wyglądasz. - zapewniają mnie, po czym wchodzimy.

W przedsionku jest dość cicho. W pewnym momencie zza schodów wychodzi mężczyzna, dość stary. Idę przodem do niego, nie patrząc ani nie komunikując się z moimi towarzyszami.
- Słucham? - pyta głośno, taksując mnie wzrokiem.
Biorę niezauważalnie głęboki oddech. Zaczynamy.
- Szukam..pracy. Chciałabym się rozejrzeć po tym miejscu, mam na uwadze jeszcze parę innych.
Przeszywa mnie zimnym wzrokiem.
- Jesteś pewna, gdzie trafiłaś? - upewnia się z podejrzliwością.
Zawstydza mnie cała sytuacja, jednak pewnym kiwnięciem głowy potwierdzam.
Mężczyzna krzyczy imię jakiejś kobiety, która za chwilę dociera, natychmiast dostając polecenie o obsłudze "klientów" za mną.
Osobnik przede mną mówi z wyraźnym akcentem. Nie jestem dobra w ich rozpoznawaniu, jednak zdaje mi się, że to francuski lub niemiecki.

Idę za nim. Pokazuje mi rozmieszczenie pokoi, kobiety pracujące oraz przedstawia całkowite warunki. Nie mam pojęcia, w jaki sposób się zachować. To całkowicie nieodpowiedzialne, że się tu pojawiłam, jednak moją motywacją stał się HIV. Poza tym ciekawość zawsze korciła, by dowiedzieć się o rzeczywistym funkcjonowaniu domów publicznych.

Mija nas dziewczyna z przymkniętymi powiekami, w koronkowym szlafroku. Tylko to ma na sobie. Nagle upada, na co mężczyzna szybko reaguje - podnosi ją i wtacza za drzwi obok.
- One się czasem faszerują. Żeby wiesz, być wydajniejszymi.
Ta myśl przechodzi po mnie, jak piorun. Ile czasu one to znoszą?
Jednak nie pytam o to. Przysłuchuję się jego historiom dotyczącym owego miejsca oraz jego autobiografii. No cóż, przeboleję.
- Zazwyczaj nie jestem tak miły. Według zasad powinnaś się rozebrać i ukazać to, co masz pod tymi ubraniami, ale mam dziś dobry humor. Jestem pewien, że do nas wrócisz, a wtedy pokażesz, na co cię stać.

Tak, dokładnie to powiedział. Nie żartuję, to nie bujdy.

Mówię, że mam jeszcze jedną ważną sprawę i ulatniam się. Musiałam wycofać się, póki jeszcze mogłam.
Przy okazji mijam kilka dziewczyn w samej bieliźnie, jedna pyta, skąd jestem, a kolejne przechodzą okładając mnie zdziwionym wzrokiem.

Wychodzę i czekam na chłopaków. Po około pięciu minutach również pojawiają się w umówionym miejscu.
- Boże, prawie mnie przekonali.
Śmiejemy się, mimo wszystko, akcja się udała. Opowiedziałam im dokładnie całe zdarzenie, poczynając od zaćpanej dziewczyny, kończąc na obrzydliwej sugestii alfonsa.

Przejmuję się tym, co robią z tymi kobietami. To nie jest dla mnie do przyjęcia. Po powrocie do domu siadam do lekcji. Jest wieczór, więc tym bardziej szybko się za nie zabieram.
Nie mogę uwierzyć w to, gdzie dzisiaj byłam, jednak spodziewałam się czegoś gorszego. Jutro piątek!

Popełniłam samobójstwo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz