13

1.6K 134 10
                                    

Wciągam głęboko powietrze. Wdech, wydech. Widzę siebie w lustrze i wiem, że dzisiejszy dzień nie będzie łatwy.

Po rozmowie z mamą jestem lekko przygnębiona. Bardzo ją rozczarowałam. Długo gawędziłyśmy, kilka godzin. Przeprosiłam ją za wszystko, ponieważ na to zasługuje i należy się jej.

Przebierając się, dostrzegam ugryzienie na ramieniu. Co ja, do cholery, wczoraj robiłam? Znam praktycznie cały przebieg moich wydarzeń, jednak nie do końca pamiętam szczegóły.
Boże, jak mogłam tak skompromitować się przed jej bratem? Pozostało mi jedynie wierzyć, że nigdy w życiu go nie spotkam.

W południe dzwonię do psycholog, by umówić się na jutrzejsze spotkanie. Zgadza się, na co mnie wypełnia radość. Uwielbiam ją!
Jednak chwile załamania, które przeżywam sprawiają, że odechciewa mi się wzystkich przyjemności w życiu. Postanawiam nad tym zapanować.

Idę chodnikiem, lustrując z ciekawości wzrokiem parę przed sobą. Wyglądają na nie więcej, niż siedemnaście lat, toteż tym bardziej przyglądam się ich czułości.
Spaceruję za nimi kilkanaście dobrych minut, po czym widzę, jak dziewczyna szepce coś chłopakowi do ucha. Zatrzymują się. Ja, idąc kilka metrów za nimi, również robię to samo, jednak nie wydają się zwracać na mnie większej uwagi.
Towarzysz łapie się za głowę i wykrzykuje do ukochanej, że to się nie mogło zdarzyć. Ciąża? Zdrada? Nie wiem?
Bezczelnie podsłuchując, siadam na ławce obok pary. Mężczyzna macha w geście odpuszczenia sobie i złości ręką, po czym szybkim krokiem odchodzi.
Towarzyszka odprowadza go wzrokiem, patrzy nań ze smutkiem i niedowierzeniem.
Powoli przysiada obok mnie. Obserwuję ją chwilę. Nigdy nie zagadywałam do obcych ludzi. Wstydzę się, jednak widzę ją pierwszy i ostatni raz.
- Widziałam całą sytuację. Mogę ci jakoś pomóc? - przybliżam się do niej.

Ma nieobecny wzrok, łza ścieka jej z prawego oka.
- Będziemy mieli dziecko.. Tak publicznie mnie zostawił..
Zapala drżącymi dłońmi papierosa. W ciszy siedzimy koło siebie.
- Nie martw się, wróci. Wszyscy wracają.

Odbieram jej papierosa, po czym sama się zaciągam. Dziewczyna nawet nie zwraca na to uwagi.
- Mam HIV-a.
Nadal żadnej reakcji.
- Moja przyjaciółka też go ma. - słyszę.

Jaki ten świat mały!
- Słabo, współczuję. - dopalam i rzucam rulonikiem papierku z watą.

Rozmawiamy jeszcze przez chwilę. Polubiłam ją, wydaje się taka normalna, nieprzejęta wirusem. Wymieniamy się numerami, a następnie kierujemy w swoje strony.

Nic nadzwyczajnego dzisiaj nie mogę tu opisać, nic praktycznie ciekawego nie zrobiłam, jednak ta osoba mnie zaintrygowała.
Nie mam siły do końca dnia, by coś zrobić. Nigdy więcej ćpania.

Kładę się koło godziny szesnastej do łóżka, budząc się o dwudziestej. Biorę kąpiel i z powrotem wracam do mego królestwa.
Jutro przyjdzie mi zmierzyć się z małą karteczką. Cholera.

Popełniłam samobójstwo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz