~ Rozdział Siódmy ~ Początek problemów

302 32 0
                                    

Alternatywny tytuł "Jak przekazać, że chce czekoladę?"

Po ponad pół godzinie wychyliłem nosek zza skał i rozejrzałem się po okolicy. Byłem wstrząśnięty całą sytuacją i nie wiedziałem co robić. Zbliżyłem się do jeziora i spojrzałem na swoje odbicie. Byłem śnieżnobiałym liskiem o srebrnych oczach. Obejrzałem się dokładnie po czym ruszyłem w stronę lasu. Idąc czułem zapach członków mojej nowej rodziny tym samym wiedziałem, że Stella poszła wzdłuż brzegu, a Torid poszedł w przeciwną do niej stronę. Nie miałem ochoty się do niego zbliżać. Więc został Will, jego zapach biegł w stronę lasu, był nawet przyjemny jednak nie jestem w stanie go określić, zresztą mniejsza o to. Ruszyłem za jego zapachem. Najpierw powoli, potem usłyszałem jak mnie woła i zacząłem biec. Po chwili schowałem się za drzewem równocześnie go obserwując.
- Alex! Gdzie jesteś?! - krzyczał na całe gardło - Jak wyjdziesz dam ci czekoladę!
Naprawdę? Ale taką całą? Wytknąłem nosek zza drzewa i wpatrywałem się w niego. Chyba poczuł że ktoś na niego patrzy. Przez chwilę się rozglądał po czym mnie dostrzegł.
- Alex? - zapytał cicho. Zapiszczałem cicho powoli się do niego zbliżając. Nachylił się i wpatrywał się we mnie zaskoczony.
- Już dobrze malutki... chodź do mnie - wyciągnął dłoń mówiąc cicho.- Nic ci nie zrobię. Chodź wrócimy do domu - powoli się do niego zbliżyłem. Nie bałem się, ale mimo wszystko podejście do człowieka wydawało mi się niewłaściwe. Usiadłem i pozwoliłem się pogłaskać. - Jesteś... śliczny - wyszeptał, zarumieniłem się. Na szczęście tego nie widział. Zaczynam doceniać futro. Will wziął mnie na ręce, a ja cicho zapiszczałem próbując uciec.
- Alex przestań, nie zrobię ci krzywdy! – lekko spanikował starając się trzymać mnie, tak abym go nie podrapał. Niestety na jego rękach już pojawiały się czerwone, krwawe ślady po moich pazurach - Spokojnie! - chwycił mnie za pod łapkami i przytulił do siebie. Lekko zadrżałem, było mi niewygodnie, ale przestałem się szarpać.
- Chce cię tylko zabrać do domu... – szepnął, wydawał się trochę zrezygnowany. Spojrzałem na niego swoimi wielkimi oczami.
- Zaraz chwycę Cię inaczej, trochę jak kota, dobrze? Tak będzie nam wygodniej - przekrzywiłem łepek i pozwoliłem mu chwycić się inaczej. Po ponad pół godziny szybkiego marszu dotarliśmy do domu. Will cały czas mnie niósł, a ja się w niego lekko wtuliłem. Stella stała na tarasie razem z Toridem, patrzyli na nas zaskoczeni, a stwora nie było nigdzie widać.
- Lis? – spytał cicho mężczyzna. - to na pewno Alex?
- A czy inny lis pozwolił by mi nieść się na rękach? - mruknął Will. Po czym zniósł mnie do takiej domowej lecznicy. Postawił mnie na jednym z trzech łóżek. On obiecał mi czekoladę, ale z jego miny wnioskuję, że za szybko jej nie dostanę.
- To nie jest on - powiedziała Stella. – Jestem tego pewna - wyciągnęła rękę aby mnie pogłaskać. Zacząłem cicho na nią warczeć mrużąc oczy.
- A ja uważam, że to on przyszedł do mnie na słowo "czekolada"- Will lekko się uśmiechał. Lekko podskoczyłem i wbiłem w niego wzrok. Zapiszczałem cicho szturchając go łapką, a Troid się cicho zaśmiał. Will najwyraźniej nie miał pojęcia o co mi chodzi.
- Skoro już jesteśmy prawo pewni, że to nasz Alex to trzeba coś zrobić by się przemienił - powiedziała Stella, nie mogę uwierzyć! Zdarza jej się powiedzieć coś mądrego.
- Racja. Ale co zrobić? - Will patrzył na mnie jakbym mógł wiedzieć. Próbował mnie pogłaskać. Zawarczałem. No co? Ja chce moją czekoladę! A oni mnie nie rozumieją! - Myślę - powiedział po chwili zastanowienia Torid - że w tej sprawie nic nie możemy zrobić.
Spojrzeliśmy na niego wstrząśnięci. Nie ma dla mnie nadziei?
- Jak to nic nie możemy?
- To zależy tylko od niego - tu wskazał na mnie - tylko on może to zrobić, a u każdego zmiennego działa to inaczej. Spróbuję się skontaktować z kimś kto będzie w stanie mu powiedzieć co mniej więcej powinien zrobić.
- Ktoś z Rady? - zapytała Stella. Spojrzałem na nią. Jakiej Rady? Co? O co im chodzi?
- Myślę, że tak.
- Nie pozwolimy przecież IM go zabrać! - krzyknęła Stella. Musiałem dziwnie wyglądać, bo na mnie spojrzała jak na jakiegoś idiotę, jak wygląda lisi idiota? Odpowiedź jest prosta! Jak ja!
- Spokojnie nie pozwolimy na to, a teraz wybaczcie ale muszę zadzwonić - powiedział Torid wychodząc. Will cicho westchnął i spojrzał na mnie.
- Chodź Alex, zjemy coś – uśmiechnął się i razem poszliśmy do kuchni. Może w końcu dostanę czekoladę...

Biały Lisek ~ Wersja ZmienionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz