[2/6] Olewający tryb życia.

1.9K 135 28
                                    

- Jestem KageKao - przedstawił się zeskakując na podłogę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Jestem KageKao - przedstawił się zeskakując na podłogę.

- Ja jestem [ ____ ] - przedstawiłam się. - jak to zrobiłeś ? - wskazałam palcem na sufit.

Okazało się, że ma dość długie, czarne pazury. Teraz też przypomniało mi się w jaki okropny sposób się poznaliśmy. Pozostało tylko pytanie...jak tu wszedł ?! Wahałam się długo, ale w końcu odważyłam się odezwać.

- Znając moje szczęście, to jesteś mordercą... - westchnęłam i skrzyżowałam ręce na piersi.

- Kekeke ! Jesteś bystra - zaśmiał się i poszedł w stronę kuchni. - masz może jakieś wino ? Tamto było całkiem dobre. - kontynuował grzebiąc w moich torbach z zakupami.

- Nie, przykro mi, ale nie mam nic... - zaśmiałam się, ale po chwili uśmiech zszedł z mojej twarzy. - moment ! Czyli Ty jesteś mordercą ?! - wzdrygnęłam się i czekałam na jego reakcję. Żałowałam też teraz, że nie oglądałam wiadomości do końca.

- Głucha jesteś ? - zapytał ironicznie i zaczął wywalać owoce na podłogę.

Pięknie, cudownie...przez moją głowę przelatywały setki myśli. Mózg proponował ucieczkę, a ciało nie chciało słuchać. W sumie nadal żyłam.

- Dlaczego mnie nie zabił ? - pomyślałam i przyłożyłam palce do brody. - może ta gra o tym zadecyduje ? - zastanawiałam się. Moment, powinnam chyba uciekać...ale jednak ciekawość wzięła górę nad strachem.

- Jeśli szukasz wina, to niestety muszę Cię rozczarować...nie mam nic - uniosłam ramiona i po chwili usiadłam na kanapie.

- Nie boisz się, że umrzesz ? - zapytał nagle. Zaczęłam się rozglądać dookoła, ale nie mogłam go dostrzec. Natychmiast uniosłam głowę i zobaczyłam jak wisi nade mną.

- Myślę, że każdy się w jakimś stopniu boi, ale nadal żyję, czyli mam jakieś szanse, prawda ? - uśmiechnęłam się lekko i podrapałam po karku. Chłopak pokiwał głową. - To ile mam czasu ? - zapytałam od niechcenia.

- Zależy - odpowiedział lakonicznie.

- Nie obraź się, ale mi się nie spieszy - zachichotałam cicho i oparłam się o kanapę.

Po jakimś czasie tajemnicza postać opuściła moje mieszkanie. To było zdecydowanie zbyt wiele jak na jeden dzień, ale oczywiście na tym los nie poprzestał - zadzwoniła ciotka, by oznajmić, że niedługo wpadnie z wizytą.

- A już myślałam, że zwiałam z tego wariatkowa - pomyślałam wspominając dom rodzinny.

Pozbierałam porozrzucane zakupy, a następnie zrobiłam sobie mały obiad i postanowiłam się nieco pouczyć.

- Może w takiej pozycji lepiej się myśli ? - zastanawiałam się starając się jakoś ułożyć na kanapie. Jakkolwiek siedziałam, po kilku sekundach zaczynało być to niewygodne. Wierciłam się tak dobre piętnaście minut aż w końcu spadłam na podłogę. To okazało się być najodpowiedniejsze miejsce.

Zanim się zorientowałam była siedemnasta. Włożyłam czarne spodnie i białą koszulę po czym złapałam torbę i po zamknięciu drzwi wybiegłam z mieszkania.

W weekendy pracuję w małej restauracji jako kelnerka. Dziś akurat moja zmiana przypada na 17:30. Czasami przychodzę też w tygodniu. Pensja jest przyzwoita, a warunki niemal idealne. Personel jest miły, a szef wyrozumiały.

Stanęłam przed budynkiem z ciemnoczerwonym szyldem i dwiema dużymi szybami ukazującymi przytulne wnętrze. Otworzyłam drzwi i znów mogłam cieszyć oczy dużą salą z okrągłymi stołami, na których były białe obrusy w maki i flakony z różami. Obok stały obite karmazynowym materiałem krzesła wykonane z drewna. Po lewej stronie, obok wejścia, znajdował się duży blat, a na nim stały: menu, ozdobne miski i filiżanki z porcelany pokryte niepowtarzalnymi wzorami, oczywiście były pod kloszem, ponieważ ich wartość była duża. Podłogę pokrywał czarno-szkarłatny dywan, a na ścianach widniały cudowne obrazy ukazujące dawną arystokrację popijającą herbatkę, rośliny i różne sceny z życia wzięte.

- Och ! Już jesteś Kiki, życzę udanej pracy - przywitał mnie jak zawsze pogodny szef. Traktowano mnie tu z szacunkiem mimo, że byłam najmłodsza. Następna była dwudziestoletnia kobieta o złocistych włosach i niespotykanie jasnych, niebieskoszarych oczach. Zawsze miała spódniczki, a za ich długość nie raz dostało jej się od reszty.

- W-witam - odpowiedziałam lekko zawstydzona. Ten mężczyzna miał zwyczaj nadawanie przezwisk swoim pracownikom, ale nie przeszkadzało mi to zbytnio...W końcu...

- Groszek; Lama, do mnie ! Koniec waszej zmiany ! - zawołał z uśmieszkiem widocznym nawet zza zsiwiałych wąsów.

Zaśmiałam się, a chłopak (Groszek - jest dość niski) i dziewczyna (Lama - jego zabawna znajoma, która kiedyś opluła go śmiejąc się z żartu szefa) po chwili dołączyli.

Następnie udałam się na zaplecze i założyłam czarną kamizelkę z szkarłatnymi wykończeniami pasującymi do wystroju. Całość uzupełniły cudowne i niebywale wygodne buty.

- Mogę przyjąć zamówienie ? - powiedziałam z delikatnym uśmiechem parę siedzącą pod oknem.

- A co pani poleca ? - zapytała uprzejmie kobieta o lekko kręconych, rudawych włosach i spoglądnęła na swojego towarzysza: wysokiego blondyna z małym zarostem.

- Dziś szef kuchni proponuje dania francuskie, takie jak: moules mariniere, vol au vent faszerowane łososiem, a na deser prositeroles suchard - cienkie ciasto ptysiowe z kremem pomarańczowym i gorącym sosem czekoladowym - wyrecytowałam spokojnie, nadal unosząc kąciki ust. Para zdecydowała się na jedno z dań. Zanotowałam to i poszłam przekazać kucharzowi.

Czas mijał mi spokojnie, ale po odebraniu zamówień od kilku rodzin z małymi dziećmi miałam dość. Powędrowałam na zaplecze, gdy reszta była zajęta. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi doznałam takiego szoku, że aż upadłam na podłogę.

- Chcesz, żebym tu na zawał zeszła !? - oburzyłam się na widok znajomego w masce.

- Kekeke - zaśmiał się, kiedy dostrzegł moja niecodzienną minę. Zaczerwieniłam się nieco.

Nie wnikałam nawet jak tu wszedł - modliłam się tylko o to, by nikt go nie zobaczył.

- To porządna restauracja...Może mnie czymś poczęstujesz ? - zakołysał się na krześle.

Pokręciłam głową z uśmiechem i wyszłam z pomieszczenia. Po jakimś czasie wróciłam z butelką jednego z najlepszych win jaki mieliśmy.

- To połowa mojej wypłaty, więc mam nadzieję, że będzie smakować - powiedziałam i podałam mu kieliszek. Zaśmiał się i napełnił go.

- Wspaniałe - odezwał się po skosztowaniu. - może też chcesz ? - zaproponował.

- Nie wiem czy mogę, jestem w pracy...

Po jego namowach, zgodziłam się na mały łyk. Podsunął mi kieliszek pod sam nos. Rzeczywiście było bardzo dobre.

C.D.N.


Ech, te rozdziały są zdecydowanie za krótkie >1000 słów tylko...

Spotkanie z KageKao (Creepypasta)✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz