[4/6] A rób co chcesz, tylko posprzątaj potem.

1.5K 137 27
                                    

 Kiedy opuściłam mieszkanie od razu udałam się do właściciela

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kiedy opuściłam mieszkanie od razu udałam się do właściciela. Zapukałam delikatnie do drzwi. Po chwili otworzył je mężczyzna w średnim wieku, o ciemnej karnacji, nieco siwiejących włosach i migdałowych oczach ukrytych za okularami z czarną oprawką. Chyba mu to nie przeszkadzało, ale był ode mnie nieco niższy.

- Dzień dobry, proszę pana ! - przywitałam się z promiennym uśmiechem.

- Witaj, [ ____ ], co Cię tak wcześnie do mnie sprowadza ? - zapytał biorąc łyk kawy z granatowego kubka.

- Przepraszam, ale muszę odebrać notatki od wykładowcy i trochę mi się spieszy, ale chciałam zapłacić za czynsz - wytłumaczyłam nieco nerwowo gniotąc torbę ręką.

- Ach, rzeczywiście. Jak zwykle przed czasem - zaśmiał się i wziął pieniądze. - miłego dnia ! - dodał, gdy się oddalałam.

Na szczęście udało mi się trafić na niemal pusty tramwaj i szybko dotarłam pod ogromny, nowoczesny budynek, który był obecnie miejscem, w którym studiowałam. Po wyczerpującej wspinaczce po schodach dotarłam pod gabinet.

Siedziała w nim, jak zawsze nienagannie wyglądająca kobieta o czarnych jak smoła włosach i ciemnozielonych oczach - moja wykładowczyni. Pomimo swojego budzącego autorytet wyglądu, nie była ani trochę sztywna, a wręcz przeciwnie. Zawsze miała dla nas w zanadrzu jakiś dowcip, czy anegdotę.

Od razu dała mi notatki i szczegółowo wszystko wyjaśniła. Dbała o nas i chciała jak najlepiej. Porozmawiałam i pośmiałam się z nią jeszcze dłuższą chwilę.

- No nie ! Zapomniałam, że został sam w moim mieszkaniu ! - zerwałam się z krzesła.

- ,,On" ? - uśmiechnęła się podejrzliwie. - czyżbyś znalazła sobie ,,kolegę" ? - zachichotała, a moją twarz oblała szkarłatna czerwień.

- N-nie - wypaliłam i zaśmiałam się nerwowo. Szybko opuściłam pomieszczenie i jak najprędzej chciałam być w mieszkaniu.

- Miałaś być przed jedenastą ! - przywitał mnie w progu.

- S-sorki KageKao, ale zagadałam się - odpowiedziałam z krzywym uśmiechem.

- Dobra. Jesteśmy kwita - burknął i położył się na kanapie.

- Jak to ? - zdziwiłam się. Następnie poszłam do swojego pokoju. - KAGEKAO !! - wrzasnęłam, kiedy zobaczyłam zdemolowane pomieszczenie.

Po niemal dwóch godzinach sprzątania, mogłam wreszcie odetchnąć. Niestety nie na długo. Wzięłam z szafy swój strój do pracy i udałam się w stronę drzwi.

- A Ty gdzie ? - odwrócił się w moją stronę.

- Jak to ,,gdzie" ? Do pracy - uniosłam ramiona.

- A wino ~ ?

- Nie ma - uśmiechnęłam się sadystycznie. - możesz sobie być nawet prezydentem WC, ale i tak nic dziś nie dostaniesz. - oznajmiłam z tym samym wyrazem twarzy. - zdemolowałeś mi pokój, więc ni ma. - dodałam. [ni ma + głupia mina]

- Nie bądź taka... - ciągnął na co pokręciłam głową. - to skąd wezmę ?

- Idź mi...Paczaj. Wychodzisz. Idziesz do sklepu i kupujesz se - pokazałam mu język. - Poza tym nie możemy ciągle chlać. Ja nie mogę przyjść na kacu na wykłady - powiedziałam. - ale nie będę taką mendą i obiecuję, że jak dziś pozmywasz i trochę posprzątasz, to przyniosę Ci z pracy jakieś dobre wino ! - oświadczyłam z promiennym uśmiechem i puściłam mu oczko zanim wyszłam.

Po ciężkim dniu pracy wracałam przez ciemny park całkiem sama. Nie bałam się - w końcu mieszkałam z mordercą. W reklamówce miałam wino dla chłopaka. Chociaż mnie zdenerwował, to nie mogłabym mu tego zrobić. To ból porównywalny do zmuszania ucznia, by przebywał w szkole 24h/dobę !

Nagle do moich uszu dotarł przeraźliwy wrzask. W normalnych okolicznościach pewnie bym uciekła, ale usłyszałam też znajomy śmiech.

- Kekeke ! Jesteś nudna ! - powiedział do dziewczyny leżącej w kałuży krwi. Schowałam się za drzewem. Nie mogłam określić koloru jej włosów i ubrań - były po prostu czerwone. Patrzyłam jak wykrwawia się na śmierć. Wiedziałam, że i tak już jej nie pomogę.

- KageKao...- zaczęłam podchodząc do niego powoli z obojętną miną.

- Co TY tu robisz ?! - błyskawicznie spojrzał w moją stronę. Na jego pazurach znajdowała się skrzepła krew.

- Nie mam nic przeciwko temu co robisz, ale... - przerwałam. - Miałeś pozmywać i ogarnąć mieszkanie ! - oburzyłam się, a on zamarł ze zdziwienia. - Nawet wzięłam porządne wino z pracy, bo pomyślałam, że przesadziłam, a Ty zamiast dotrzymać obietnicy, bawisz się z tą tu...nudziarą ? - uniosłam brew i przechyliłam lekko głowę.

- ... .

- Będę w mieszkaniu. Jak zaraz nie przyjdziesz, to wpiję sama, albo oddam sąsiadom - oznajmiłam spokojnie. - i masz się umyć.Krew ciężko się zmywa. Ja tego... - wskazuję na trupa. - sprzątać nie mam zamiaru. - dodałam unosząc kąciki ust.

C.D.N.


Spotkanie z KageKao (Creepypasta)✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz