3

2.5K 239 41
                                    

Wstałam jak zwykle rano, ale tym razem nie na trening. Po przebraniu się, zeszłam cicho do kuchni, by zrobić coś do jedzenia moim gościom. Miły początek na rozpoczęcie dnia.
Zaczęłam nucić sobie moją ulubioną piosenkę, robiąc do niej jakieś dziwne ruchy. Można to nazwać nawet tańcem. Może nie doskonałym, ale to szczegół. Postanowiłam zrobić im jajecznice. Nie trudne a smaczne. Rozbiłam jajka na patelni, kręcąc przy tym trochę pupą. Zrobiłam obrót, z którym zobaczyłam zamaskowanego w czarnej bluzce i tego samego koloru spodniach, oraz blondyna także całego na czarno, po części odkrytm brzuchem, stających w przejściu i przyglądających mi się z zaciekawieniem.

– D-długo tu stoicie?–  uh, zaczęłam się strasznie rumienić, co zauważył Deidara i lekko się zaśmiał.

– Tak od... początku, hm? Nie przeszkadzaj sobie. Tańcz ile chcesz, to w końcu twój dom. – uśmiechnięty wzruszył ramionami.

– Nie, ja już sobie odp...– nie zdążyłam dokończyć bo Tobi mi w tym przeszkodził.

– Nie kończ! Tobi też chce zatańczyć!–złapał mnie za ręce i zaczął robić obroty, a na koniec pochlił mnie w taki sposób że oparta byłam tylko na jego ręce  która była wokół mojej tali.

Mimo wolnie się uśmiechnęłam. Może tańczył ze mną, trochę nie zdarnie ale w słodki sposób. Bardzo.

– Heh, dzięki Tobi. Jesteś wielki.– roztrzepałam mu włosy cała uśmiechnięta. Nie czuje się teraz tak onieśmielona przez to, co widzieli.– Zapomniałam! Jedzenie!

– Nie martw się,hm. Gdy w zajmowaliście się sobą, ja dokończyłem to co robiłaś.– blondyn stał za naszymi plecami i rzeczywiście robił to co ja miałam dokończyć.

– Dzięki i przepraszam. To nieodpowiednie by gość to robił. Siadaj do stołu ja zaraz wam wszystko podam. – zaczęłam go przeganiać od kuchni, ale nie dał się tak łatwo.

– Czemu ciągle nas przepraszasz? Przecież nic się nie stało,hm. W ogóle wprosiliśmy się do ciebie, więc teraz trzeba to jakoś odpracować. Więc siadaj bez żadnego,  ,,ale“.  A jeśli będzie trzeba to Tobi ci w tym pomoże.

– W porządku....– zaśmialam się na jego słowa – jaki ty jesteś stanowczy.

W odpowiedzi tylko się uśmiechnął i zaczął przeszukiwać szafki w poszukiwaniu talerzy i sztućcy. Gdy po jakimś czasie je znalazł, chciał chyba zabłysnąć bo podrzucał tą jajecznice w górę przez co część jej znalazła się w moich włosach. To znaczy...znalazła by się gdyby nie to, że w ostatniej chwili złapał talerz i poleciało na naczynie.
W ciszy wszyscy zaczęliśmy jeść posiłek. Wszyscy oprócz Tobiego.

– Hej, czemu nie jesz? – skrzywiłam głowę zabierając tym jego uwagę.

– On ma maskę i nie chce jej zdiąć.– mruknał blondyn.

– Aaa rozumiem. To nie problem. Po prostu się do sobie odwrócimy. Zgadasz się? Deidara? Tobi?

–  W porządku. – Deidara odrócił sie, siadając do nas plecami.

Ja po chwili zrobiłam to samo lecz nie wiedziałam co zrobił ciemno włosy. Usłyszałam odsuwanie krzesła co sugerowało, że ktoś już skończył.

– Dziękuje [imię]- chan! Tobi już zjadł.– podeszedł do umywalki i zaczął myć talerz.

– Szybko zjadłeś. Chcesz może coś jeszcze?– ja nawet nie zaczęłam a on już skończył. Niedorzeczne!

–Tak! Tobi chce cukierki! – zaczął się kołysać na krześle gdy z powrotem usiadł.

Razem z blondynem wróciliśmy do stołu i na nim kontynuowaliśmy jedzenie.

– Powinnam coś mieć. Poczekaj.– wstałam i podeszłam do szafki w której najczęściej miałam słodyczne.

O nie....dlaczego ja kłade to tak wysoko? Stanęłam na jednej nodze z nadzieję że coś mi to da. Niestety niczym to nie za skutkowało. Może nie jest najwyższą osobą na świecie to też nie jestem aż tak niska. Po prostu...szafka jest wysoko.
Za mną pojawił się zamaskowany i jako iż był trochę wyższy wziął, i podał mi słodkości.

– Dzięki. Proszę – podałam mu różnej maści cukierki, które przed chwilą jeszcze miał w ręce. Trzymam je na doła więc jest ich...dużo.

– Tobi-kun dziękuje [imię]-chan!– przytulił mnie przez co poczułam sie trochę nie swojo. Blokada w moim organizmie nie pozwoliła mi oddać tego gestu.

Może to zabrzmieć dziwnie, ale boje się dotyku. Dotyk jest przeznaczony dla najbliższych, bo nie wypada, po ma podtekst, bo pokaże słabość i prawdziwe uczucie które ukrywał przez ten cały czas. Mój dotyk stał się zimny, pozbawiony uczuć i emocji. Taki jak ja. Czasami tak jest, że człowiek staje się wyprany ze wszelkich uczuć. Ta całkowita pustka...jest z czasem przerażająca. Jedyne co ją przepędza to smutek, cierpienie i tęsknota za osobą którą kochamy...do tego te ciągłe udawanie.

– [imię]? Żyjesz?– jakaś ręka z ustami machnęła mi przed twarzą.

Czekaj...ręka z czym? Przyjżałam się przenikliwe raz Deidarze a raz jego dłoni. Ciekawe...ale nic na to nawet nie powiem. To jak dla  mnie normalne.

– Coś mówiłeś?–  zwróciłam teraz w pełni wzrok w jego stronę.

– Nie, ale ciekawiłem się czy znowu się zamyśliłaś,hm. –  położył się na stole nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego.

– Tak wyszło. Ty tak nie masz?–  podniosłam jedną brew do góry.

– [imię]-chan! Nie zniszczyłem nic w tym pokoju jak prosiłaś Tobiego!– nie zdażył nic odpowiedzieć, bo cukrowy książę był szybszy.

–  Jakim pokoju? Mi nie mówiłaś bym uważał. – podniósł się do siadu zaciekawiony.

– Bo tamten pokój...ma dla mnie wartość sentymentalną. Nie wybaczyła bym sobie gdyby coś się w nim stało. To muzeum wspomnień i...przepraszam. Zaraz wrócę.

Powoli wyszłam z kuchni a następnie, po przekroczeniu progu wbiegłam jak najszybciej do mojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Zaczęłam po prostu płakać. Za ten cały czas. Nie chciałam żeby widzieli mój stan. Wszytko mi się przypominało. Deidara wspominał o śmierci prawie wszystkich Uchihów oprócz Itachiego i jakiegoś Sasuke. Czyli on naprawdę...wybuchłam jeszcze większym, prawie bezgłosnym płaczem. Położyłam się na plecach i przez zaszklone oczy patrzyłam sie na sufit. Nie, nie,nie! To nie możliwe! Jest zbyt waleczny by przegrać...proszę, niech to będzie kłamstwo...ja nie chce...

Zdejmijmy Maski - Obito x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz