12

1.7K 187 37
                                    

                          Pov [imię]

Starałam się walczyć, najszybciej i najwytrwalej, wberw moich sił. Nie chciałam by coś sie stało Tobiemu. Deidara sobie poradzi, ponieważ jest silny i sprytny. Da radę, ale cukrowy książę...lubię go, ale nie wierzę, że on - taki słodki chłopak poradzi sobie z tyloma ANBU.
   Przez swój pośpiech niestety nie zauważyłam,  że ktoś jest za mną i drasnął mnie w rękę. Po tym zginął marnie, a ja zaczęłam sie leczyć medycznym jutsu. Nikt nie może tego zobaczyć. Zaczną się pytania i smutki. Nie są mi akutalnie potrzebne.
    Z rany dostał mały odłamek, a ja czym prędziej popędziłam do Tobiego...




W czasie naszej rozmowy zobaczyłam jakiegoś wrogiego shinobi próbującego zaatakować Tobiego. W odruchu odepchnęłam go by nie został zaatakowany, w skutek czego zaatakowano mnie ponownie w rękę. Tobi od razu, gdy zobaczył co sie dzieje zabił mojego "oprawcę" i przyszedł czym prędzej do mnie.

– [imię]-chan! Co ty robisz? Tobi-kun by...– zatrzymał sie, i pewnie zastanawaił sie czy dokończyć – Dał by sobie radę. Czemu to zrobiłaś?

Sama nie wiem. Bardzo kojarzy mi sie z moim przyjacielem. Może sie mylę, sle bardzo mi go przypomina. Dlatego to zrobiłam. Tak jak i on, chciałam pomagać innym. Obito był... I nadal jest w moich wspomnieniach dobra osobą. Zawsze nią był. Po prostu czasami się gubił. Ale kto tego nie robi? Każdy popełnia jakieś błędy, których nie każdy zrozumie. Bo jak? Nikt nie był dokładnie na naszym miejscu. Nie wiedział co nami kieruje... Co sprawiło, że właśnie tak postanowiliśmy a nie inaczej. Jednak zawsze dla innych, będziemy tylko głupimi ludźmi, którzy sami oczekiwali zranienia. A może mają racje?

– Nie miałam czasu tego przemyśleć. Przepraszam.– złapałam sie za rękę i ponownie zaczęłam się w tym miejscu leczyć.

– Za często przepraszasz [imię]-chan – zaśmiał się, po czym złapał mnie delikatne za ramiona.– Nie przepraszaj Tobiego tak często.

– W porządku Tobi. Postaram sie mniej tego mówić.

Zaczęliśmy iść z powrotem do punktu naszej "zbiórki". Przez ten cały czas nie przestałam się leczyć a ciemnowłosy nie przestwałam pytać czy w czymś mi może pomóc. W tym też mi go przypomina, jednak z czasem zaczyna to denerwować.
   Po jakiś dziesięciu minutach dotarliśmy na miejsce, w którym czekał już blondyn.

– [imię]?– przyglądał mi sie dosyć długo– Co ci sie stało,hm?

– Nic poważnego. Po prostu ja...– już wiem jak sie czuje Tobi bo teraz to mi przerwano.

– Tobi idioto! Miałeś jej pilnować, hm!– zezłościł sie, ściskając przy tym dłonie w pięści.

– Deidara! Nie krzyczy na niego, rozumiesz?! To nie jego wina. To ja sie zagapiłam. W ogóle to mała rana, więc nie przesadzaj.– teraz to ja sie zdenerowałam.

Niech go nie obraża. Nawet nie wie co sie stało. Nie można traktować innych jak jakieś popychadła bez uczuć. Nie wiem jak się musi czuć z tym cukrowy książe, ale to strasznie żenujące gdy ktoś ciągle wytyka ci błędy, na które nic nie mogłeś poradzić.

– W porządku, porządku. – podniósł ręce w obronnym geście.  Wydawał się trochę zdziwiony i... Przerażony moim wybuchem. Myślałam, że jest mietrzem wybuchów. – przepraszam Tobi. Nie chciałem na ciebie nakrzyczeć.

– Nic sie nie stało Deidara-senpai.  Tobi sie nie gniewa. Ale to wina Tobiego...

– Nawet mnie nie denerwuj. To nie twoja wina. Już to mówiłam. Nawet nie boli.– uśmiechnęłam się, choć nadal odczuwałam ból w tym miejscu.– Najlepiej skończmy ten temat, dobrze?

– Dobrze, hm.– także sie uśmiechnął.

Błękitno oki stworzył tak jak wcześniej białe stworzenie na które we trójkę weszliśmy i wznieśliśmy sie w powietrze.
    Usiadłam obok nich, zamykając przy tym oczy. Chłodny wiatr muskał moją twarz, przez co zapragnęłam znaleźć się z powrotem w moim łóżku. Nawet ból nie doskwierał mi aż tak bardzo. Jednak głos Deidary przerwał tą krótką chwilę.

– [imię], skoro będziemy ze sobą współpracować, musisz wiedzieć kilka rzeczy o mojej sztuce. Wszystkie figurki które stworze są wybuchowe, hm– okazał glinę i swoje usta na dłoniach.– Są różne rodzaje moich bomb. C1, C2, C0. Jeśli kiedyś powiem ci, że chce użyć tej ostatecznej, musisz jak najszybciej uciec, rozumiesz? Ty i Tobi.

– Jak to, ostateczniej?– zmarszyłam brwi. Ostatecznej?

– Tak, hm. Polega na autodestrukcji. Wszytko w obszarze kilka kilometrów zostanie zniszczone. W taki sposób połącze sie ze swoją sztuką.

– Zgłupiałeś? Nie możesz zginąć!– jak on może mi to mówić z takim spokojem?!

– Nie martw sie, hm. Nie mam zamiaru robić tego bez jakiegoś ważnego powodu. – prychnął, krzyżując ręcę. –zrobię to w ostateczności.

– Nigdy tego nie rób. Walcz do końca, strać wszystkie siły i czy wolę wali ale nigdy tego nie zrób, proszę.– poczułam jak nabierają mi sie łzy do oczu– nie chce stracić kolejnego przyjaciela...

Myśl o starcie kogokolwiem znowu mnie zabolała. I może brzmi to żałośnie, ale... Straciłam rodziców, najlepszego i chyba jedynego przyjaciela. Nie chce sttacić już nikogo. Czy nie dość już z tego powodu wycierpiałam?
Ostanie zdanie szepnęłam na tyle cicho by tylko stojący obok mnie blondyn to usłyszał.

– [imię]...– uśmiechnął się – mnie tak szybko sie nie pozbędziesz, i Tobiego też.

– Tak! Tobi-kun będzie zawsze sie strał być dobrym chłopcem dla [imię]-chan!

Trochę bez sensu, ale i tak to było rozczulające. Wykorzystując to, że jestem w rozsypce, i w ten sposób mnie pocieszając, przytulili mnie. Sama po chwili ich obięłam i tym bardziej chciało mi sie płakać. Ale będę silna. Tak jak Obito.








                      Pov Tobi.

Wróciliśmy jak zwykle późno. Takie misje dosyć długo się ciągną i nie przez to, że są trudne tylko dlatego, że są daleko. Strasznie, ale to straszne chcę mi się spać. Od kiedy jesteśmy w tej bazie muszę wszystko robić w masce. Nawet spać. Strasznie to nie wygodne. Ale co poradzę? Rozciągnąłem mięśnie i bez chwili namysłu położyłem się na łóżku, a [imię] zaraz po mnie. Ona także była zmęczona. Może jeszcze bardziej ode mnie?

Siedzę przez ten cały czas na kolanach i przyglądam się [imię].
Mimo tego, że jestem senny nie mogę zapomnieć o tym zdarzeniu z misji. Chciała sie dla mnie poświęcić. Szkoda, że nie wie, że gdyby mi o tym powiedziała, to nawet bym nie miał żadnych ran w przeciwieństwie do niej. Dla wszystkich się tak poświęca. Ma bardzo dobre serce. Choć, rzadko kiedy mogłem widzieć te iskierki pewności siebie i tego, że zrobiła coś dobrze. Wspaniały widok. Albo jak mnie broniła... Nielicznie podnosi głos chyba, że ją coś naprawdę zdenerwuje.   Eh, co z ciebie za niezwykła istota, [imię]? Może dlatego także chciałaś i zostałaś moją przyjaciółką? Uśmiechnięty przykryłem ją szczelniej i sam sie położyłem. Zawsze będę o tobie myślał przed snem?

Zdejmijmy Maski - Obito x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz