- Zadzwoniłaś po gliny? - warknął w moją stronę Max.
- No pewnie. Powiadomiłam ich mentalnie. - Rzuciłam z sarkazmem i w tym momencie wąska uliczka rozbłysła niebieskimi światłami. Z samochodów policyjnych wyszło kilkoro policjantów. Max chcąc uciec, rzucił się biegiem przed siebie, ale jeden z mundurowych złapał go i powalił na ziemię.
- Wszyscy jesteście aresztowani. Wszystko wyjaśnimy sobie na komisariacie.
Nie było co się sprzeczać, bo pogorszyło by to tylko sprawę.
Zabrali nas na komisariat. Przesłuchiwanie zajęło sporo czasu, a mnie i Maxa przesłuchiwano najdłużej.
- Ile razy mam panu powtarzać, nie mam już nic wspólnego z tańcem w tym klubie?! - nie wytrzymałam i podniosłam głos.
- Proszę się uspokoić. Nie chodzi tylko o klub, ale także o narkotyki.
- Że co?!
- Max poinformował nas, że pomagała mu pani sprzedawać towar. Czy mogę zobaczyć pani kurtkę?
- Nie mam nic wspólnego z narkotykami! - krzyknęłam i wstałam z miejsca.
- Każdy tak mówi. Z tego co wiem, jest już pani w kartotece i grozi pani kurator. - powiedział drugi policjant, który był obecny. - Powtarzam, że nie mam z tym nic wspólnego! - powiedziałam i wyszłam z pokoju. Zabrałam od Donghae kurtkę, którą mu zostawiłam i rzuciłam nią w policjanta.
- Proszę. - warknęłam.
Byłam strasznie wkurzona. Wszyscy siedzieli już na korytarzu. Hae widząc, że jestem strasznie zdenerwowana przytulił mnie.
- Nie masz z tym nic wspólnego, hę? - odezwał się mundurowy, trzymając w ręce mały woreczek z białym proszkiem.
- Bo nie mam! To nie moje.
- To ciekawe co robi w pani kurtce.
- Zdaje sobie pani sprawę, że teraz na pewno zostanie pani przyznany kurator?
- Skoro to moje, powinny tam być moje odciski palców, a jestem pewna, że moich tam nie znajdziecie. Za to domyślam się czyje na nich będą. - warknęłam.
- A kuratorem to straszcie sobie kogoś innego! Nie dam się wrobić w coś, z czym nie mam wspólnego.
- W takim razie zapraszam na pobranie odcisków.
Zirytowana poszłam za policjantami do pokoju, gdzie pobrali mi odciski.
Po badaniu usiadłam z znajomymi Haesia i Bangtanami. Po pół godzinie przyszedł jeden z policjantów i powiedział, że rzeczywiście nie ma tam moich odcisków placów, ale są Maxa.
- Super. Możemy już iść? - zapytałam.
- Tak.
Wychodząc, wpadliśmy na Maxa, którego wyprowadzali z innego pomieszczenia w kajdankach.
- To co zrobiłeś było słabe. Ale ja w przeciwieństwie do ciebie nie mam nic do ukrycia- rzuciłam w jego stronę i szybkim krokiem wyszłam z komisariatu.
- Przepraszamy za kłopot... - zaczął niepewnie Jin.
- Spoko. Może wreszcie Max się doigra i tym razem nie wyjdzie za kaucją. - wzruszyłam ramionami. Wszyscy byliśmy zmęczeni i chcieliśmy jak najszybciej być w domu.
- Gdzie wyście byli? - wykrzyknęła moja mama.
- Długa historia. - westchnął Hae, a ja skierowałam się w stronę łazienki. Zanim weszłam do pomieszczenia, usłyszałam głos kobiety:
- Że wy zawsze musicie wpakować się w kłopoty, kiedy na chwilę spuszczę was z oczu. - po słowach mojej rodzicielki rozległ się śmiech. Tak ja i Donghae zawsze razem wpadliśmy w tarapaty.
Wiem rozdział słaby, ale może komuś się spodoba