Rozdział 5

50 1 0
                                    

  Minął miesiąc od mojej zbrodni. Znalazłam już mieszkanie i pożegnałam Williego. Szczerze? Trochę za nim tęsknię. Dalej co noc nawiedzają mnie duchy. Na szczęście nie mieszkam w dużym domu tylko w bloku, gdzie wszędzie do o koła mam sąsiadów. Jednak przed strachami uciec się nie da. Dzień w dzień, noc w noc słyszę głosy, kroki i trzaski. Zwykle wmawiam sobie, że to tylko sen i próbuję zasnąć chowając się pod kocem. Żałuję zerwania kontaktu z Willym. Nie wiem nawet czy jemu też udało się znaleźć mieszkanie. Smutno mi, że go zostawiłam. Tak samo smutno mi, że zabiłam Sama. Pamiętam jego martwy wzrok patrzący na mnie z pobocza. Za każdym razem, gdy wychodzę na ulicę zdaje mi się, że widzę go leżącego przy barierce mostu. Tak, teraz każdy most kojarzy i się z tamtą nocą. Dlaczego ojciec dał mi ten głupi paralizator?! Po co mu to było?! Teraz mam przerąbane delikatnie mówiąc. Boję się każdego oddechu, a nawet własnego cienia. Chyba muszę kupić sobie psa, żebym nie była samotna. Dlaczego mnie to spotkało? Nie wiem tylko, jak to się stało, że policja mnie jeszcze nie odnalazła? "Jest dopiero szósta rano", pomyślałam. "Na którą to ja miałam do pracy?". Podeszłam do lodówki. Dopiero na siódmą, zdążę na spokojnie. 

 Gdy już tak szłam w stronę biura znalazłam na poboczu małą, zdechłą myszkę. Od ruchowo przypomniał mi się Sam leżący sztywno na ziemi. 

 -Hej mała - usłyszałam nagle. Gorączkowo zaczęłam się rozglądać w koło. -Spokojnie, tu jestem.- głos odezwał się znowu. Z początku myślałam, że to kolejny wymysł mojej głowy, schizy i takie tam. Ale gdy się odwróciłam zauważyłam przystojnego, wysokiego mężczyznę. Miał umięśnioną budowę ciała i tak samo błyszczące szaro-niebieskie oczy jak Sam. Zaczerwieniłam się, jednak po chwili uświadomiłam sobie, że na drugim końcu uliczki pod sklepem stoi zgraja podobnie zbudowanych mięśniaków, którzy obserwują sytuację śmiejąc się. 

  -Nie odpowiadam na takie zaczepki - odpowiedziałam stanowczo po czym odwróciłam się i szłam dalej w swoją stronę. Miałam tylko nadzieję, że nie pójdzie za mną. Po chwili usłyszałam za sobą wybuchy śmiechów towarzyszy podrywacza. Gdy usłyszałam za sobą kroki przyspieszyłam własne, tak że prawie biegłam. Ktoś położył mi rękę na ramieniu i gwałtownie obrócił. Zobaczyłam wkurzoną twarz tego mężczyzny. 

  -Mnie się nie odmawia! - wybuchnął. 

  -Oj, chyba mnie nie znasz chłoptasiu.

  -A ty mnie kruszynko.

  -Idź stąd, albo pożałujesz! - dlaczego ja to robię? Przecież nie mam z nim szans, jest za silny!

  -Oooo, zadziorna, nie wiedziałem panno nietykalna - zaśmiał się ochrypłym głosem. Na oko miał z 25 lat. Jak miałam zareagować? 

  -Wiesz co panie dupku? Nie przepadam za takimi jak ty. - co?! Summer uspokój się, bo nie on tylko ty tego pożałujesz!  

  -O nie teraz przesadziłaś! - gdy się na mnie rzucił w jednej chwili uniknęłam ciosu, nie wiedząc co się dzieje. Kopnęłam go w rozkrok i rzuciłam się do ucieczki w stronę głównej ulicy. Za sobą usłyszałam głosy: "Ooo stary, dziewczyna cię pokonała!". Według mnie nie ma w tym nic dziwnego więc nawet się oburzyłam, ale nie miałam czasu na wypowiedzenie mojej złości. Dalej uciekałam, aż dotarłam do sklepiku na rogu. 

  Co się tam stało? Czy ja właśnie powaliłam jakiegoś mięśniaka? Co?! Dobra Summer oddychaj. Co się ze mną dzieje w ostatnim czasie? Dlaczego zabijam bez powodu? Czasem nawet boję się, że zabójstwo Sama nie było ostatnią zbrodnią, jaką zrobię. No nic na razie muszę się uspokoić, aby nie trafić do szpitala z ręką przeciętą gilotyną do papieru.

  Po dziesięciu minutach doszłam w końcu do budynku. Niedbale odwiesiłam kurtkę na wieszak przy moim stanowisku pracy. Wzięłam się za nią dopiero kiedy usłyszałam znowu przerażający głos: 

  -Zniszczę cię! Pamiętaj o tym! - gdy się odwróciłam zobaczyłam Sama stojącego za mną razem z Kimmi trzymającą go za rękę. Ten widok trochę mnie wkurzył, ale co zrobię? Ale naprawdę, wkurzam się, bo najbliższe mi osoby, które zabiłam nawiedzają mnie? W sumie zasłużyłam sobie na to. Będę dalej pracować, aby zapomnieć o patrzących na mnie pustymi oczami duchach.

Nowa Ja Where stories live. Discover now