Rozdział 6

83 6 0
                                    

~*Fu*~

To uczucie uderzyło mnie jak oparzenie trzeciego stopnia. Dobrze, że nie miałem klientów, bo bym całkiem zrobił z siebie Niǔqū de lǎorén.

  Ot tak, po prostu skręciło mnie w brzuchu, aż się zgiąłem w pół. Upadłbym, gdybym stał. Ale ja siedziałem. Co robiłem? W sumie, to nic szczególnego, nie licząc oddychania. I nagle, ten ból, ten szok. Wiedziałem, co się stało. I Weji widocznie też, bo przyleciał do mnie z przerażeniem wypisanym na twarzy. 

-Mistrzu... To już...

-Tak. To już ten czas.

Niby nic takiego. Krótka wymiana zdań, kilka słów, ale tak ważnych i przerażających.

Teraz los świata wisi na włosku. Minął już rok, okrągły rok od podarowania dwóch Miraculous. Myślałem, że to wystarczy. Że ci dwoje spiszą się na tyle, aby skończyć panowanie posiadacza Miraculum Ćmy. Ale Władca Ciem jest tak potężny, nieprzewidywalny i zgorzkniały do cna, że Biedronka i Czarny Kot nie mają szans na zwycięstwo. Przed wielu laty, gdy wszystkie Miraculous były aktywne, obalono Furoti, demona dręczącego Tutanchamona. Niestety, demon zdołał rzucić klątwę na faraona i ten umarł na malarię. 

Ale i tak to były WSZYSTKIE Miracula. Potrzebowali wszystkich, aby zgładzić Furoti.

Więc postanowiłem trochę pomóc Ladybug i Chatowi. A sam jestem zbyt stary, aby cokolwiek zrobić.

Podszedłem do gramofonu. Wpisałem kod, otworzyłem wieko skrzyni i moim oczom ukazały się dwa Miracula: Lisa i Pszczoły. Pawia uznano za zaginione, chociaż Weji twierdzi, że wyczuwa jego silną aurę i jest gdzieś w Paryżu. Miraculum Ćmy ma... on. Żółwia jest moje. Chociaż rozważam przekazanie je komuś... młodszemu. Dwa najsilniejsze są w posiadaniu pary nastolatków. Spojrzałem na naszyjnik z ogonem lisa. Delikatnie ująłem go w dłonie i zamknąłem szkatułkę. Weji popatrzył na mnie zdziwiony.

-Mistrzu... Co ty robisz? - zapytał zdezorientowany.

Pokazałem mu moją dłoń i zacisnąłem lekko palce.

-Wzywam wsparcie. Weji, trzeba znaleźć nową Volpinę.

~*Marinette*~

Po szkole podeszłam do Malodie.

-Ty... Ty chodzisz z nami do klasy?! Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? - zamrugałam pytająco oczami.

Prychnęła.

-Bo niby skąd miałam wiedzieć, że dziewczyna, która wpadła na mnie na mieście będzie chodzić ze mną do klasy?

Przyspieszyła kroku i odeszła, udając naburmuszoną. Jednak gdy mnie mijała, zauważyłam wyraz bólu na jej twarzy. Trochę było mi jej szkoda. Postanowiłam iść za nią, aby dowiedzieć się, dlaczego jest taka wzburzona i pełna smutku. Może to kłopoty rodzinne, lub coś ze zdrowiem. 

Malodie wyszła z budynku szkoły i skierowała się w prawą stronę. Popędziłam za nią, ale jednak zachowując bezpieczną odległość. 

-Marinette, co ty robisz? - Tikki wychyliła się z torebki i spojrzała na mnie pytająco.

-Pamiętasz tą dziewczynę, na którą wpadłam idąc spotkać się z Alyą? Muszę się dowiedzieć, czemu jest taka... smutna.

-Smutna? - spytała, zjadając ciasteczko. - Może to dojrzewanie? Wiesz, wahania nastroju?

Roześmiałam się na tę myśl.

-No jasne, Tikki. Jestem pewna, że ona nie... Zaraz, nie wzięłam tego pod uwagę... Może masz rację.

Miraculous | Unhappy Love [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz