Uliczne światła zmieniły się na zielono. Pani Melve ścisnęła mocniej kierownicę i gwałtownie przyspieszyła. Samochod pomknął poprzez miasto. Na tylnym siedzeniu siedziała jej córka.
-Mamo, szybciej, przez ciebie nie zdążę! - warknęła, patrząc na matkę.
Obok dziewczynki, na siedzeniu, w foliowej osłonce leżała piękna tutu, cała różowa z masą tiulu i falbanek.
-Przez ciebie to Fleur będzie primabaleriną!
-Uspokój się, Jo Ann. Jestem pewna, że zdążymy.
-Ach, no tak! Zapomniałam! Moja perfekcyjna mamuśka ZAWSZE zdąża na czas. - odparła sarkastycznie dziewczynka, krzyżując ramiona.
Pani Melve westchnęła. Pod miała podkrążone oczy, jakby nie spała przez cały tydzień. I faktycznie tak było. Całe noce i dnie przygotowywała materiał na ważny dokument do pracy. Zupełnie zapomniała o występie swojej córki, który miał zdecydować o losie Jo Ann. Jeśli dziewczynka przyjdzie na czas, wystąpi jako primabalerina do Tańca Cukrowej Wróżki. Ale jeśli się spóźni, od razu zostanie zastąpiona drugą najlepszą tancerką, czyli Fleur Bourgeois. A tego Jo na pewno by nie chciała. To była, jak mówiła córka pani Melve: Jej wielka życiowa szansa.
-Zostały już tylko TRZY minuty!!! - wrzasnęła Jo Ann. - Nie zdążymy! I to przez ciebie!
-Córeczko, to nie moja wina. Po prostu wyleciało mi z głowy...
-A więc jednak! Jednak zapomniałaś! A mówiłaś, że byłaś zbyt zmęczona, żeby coś zrobić i pomóc mi w przygotowaniach! - odparła ze złością demona dziewczynka. - A może nie zapomniałaś, tylko już mnie nie kochasz i nie chciało ci się po prostu ruszyć swojego tyłka!!!
-Jo Ann Melve, natychmiast przestań!!! - odszczeknęła matka. - NATYCHMIAST!!! I ani słowa więcej!
Sfrustrowana córka podskoczyła na siedzeniu. W oczach błysnęły łzy. Jednak zacisnęła zęby i odwróciła wzrok. Zdusiła w sobie płacz. Jej matka nigdy jeszcze tak nie wybuchła. Powoli, stopniowo, ale jednak odczuwała, że oddala się od niej. Jakby próbowała iść, ale co chwilę zatrzymywała się przy problemach, wciąż narastających, tak, że musiała do nich wracać i odchodzić od matki.
-Jesteśmy. - usłyszała głuchy szept.
Wzięła sukienkę i otwarła drzwi. Wskakiwała po dwa stopnie na schodach i po chwili zniknęła za drzwiami.
Pani Melve zawahała się. Jednak złość na córkę przeminęła szybko i odczuwała strach. Wyszła z samochodu i podążyła za córką.
Na scenie, która błysnęła kolorowymi światłami stał konferansjer.
-Przed państwem wspaniała, niezwykła i magiczna dziecięca grupa baletowa! Wykona taniec do utworu Taniec Cukrowej Wróżki!
Z głośników popłynęła muzyka.
Pani Melve wpatrywała się w scenę, jakby jej siła życiowa zależała tylko i wyłącznie od tego.
Tanecznym krokiem na podwyższenie wpłynęły baletnice otaczając...
Fleur Bourgeois.
Tak, Fleur Bourgeois. Uśmiechała się, jakby mówiła: "Widzicie, to ja! Ja! Napawajcie swe oczy mą wspaniałością!"
Mama Jo Ann wydała zduszony okrzyk. Zamarła. Przez chwilę stała się nieczuła, serce jakby przestało bić, a oczy wyblakły, były puste i bez życia.
Lub z życiem, które właśnie się zawaliło.
Pędem wpadła za kulisy.
-Mamo... nie dałam rady...
-Nie, to nie twoja wina, nie twoja wina! - zaszlochała pani Melve, chwytając córkę za ramiona. - To była twoja szansa. Przeze mnie jej nie wykorzystałaś! PRZEZE MNIE!!!
Jo Ann opuściła ręce. Miała na sobie tutu, na głowie tiarę, a w ręce berło Cukrowej Wróżki. Różowy pył w żelu rozmazał się jej na policzku. A twarz przepełniała się łzami rozpaczy i poczucia winy.
-Mogłam nie zaczynać kłótni. - szepnęła. - Dojechałybyśmy.
-Nie, i tak byśmy nie dojechały!
-Jedź. Wrócę sama do domu. Muszę... Muszę pomyśleć.
-Jo...
-Jedź. Proszę.
Pani Melve ze zrezygnowaniem odwróciła się i odeszła. Spojrzała tylko na córkę z bólem.
Jo Ann osunęła się na kolana. Zaszlochała gorzko.
Lecz ten szloch nie został nie zauważony.
W szarym pomieszczeniu zatrzepotały skrzydełka motyli.
CZYTASZ
Miraculous | Unhappy Love [ZAWIESZONE]
Fanfic"Miała tę scenę przed oczami, chociaż je zamknęła. Koniec. Nic więcej. Jedno, jedyne słowo, które daje kres wszelkim nadziejom. 'My Lady?', usłyszała, choć to było nie możliwe. Zacisnęła oczy mocniej, oddając się bólowi. Słyszała walkę, świst wiatru...