Rozdział 3 - „Gdy odkryjesz nieznane..."

551 26 1
                                    

Ten uśmiech nie zwiastował niczego dobrego. Przeciwnie, należał do tego typu grymasów, które przyprawiają człowieka o ciarki na plecach. Uśmiech szaleńca o morderczo-sadystycznych skłonnościach nikomu nie mógł wydać się przyjazny.
– A teraz sobie pogadamy, Granger... - oznajmił, a jego różdżka lekko wbiła się w jej krtań.
– Nie mamy o czym, fretko – odpowiedziała, nim rozsądek zwyciężył nad jej gorącą krwią. Wiedziała, że nie powinna mu pyskować, ale nie mogła się powstrzymać. Nienawiść do niego była zbyt wielka.
– Nic się nie zmieniłaś. Nadal jesteś pyskatą, przemądrzałą szlamą, która działa wszystkim na nerwy – wycedził przez zaciśnięte zęby, a Hermiona zdziwiła się, że jeszcze jej niczym nie przeklął.
Nagle Malfoy odsunął różdżkę i złapał ją za ramię. Przyciągnął ją mocno do siebie, tak, że ich nosy prawie się zetknęły. Hermiona nerwowo przełknęła ślinę. W jego oczach widziała furię, a dłoń mężczyzny boleśnie zaciskała się na jej ramieniu. Nigdy nie sądziła, że kiedyś znajdzie się tak blisko niego i musiała przyznać, że już samo to było przerażające. Wiedziała też, że to dopiero początek. Jeśli Malfoy będzie chciał ją zgwałcić, to pozostawało się modlić, by zrobił to szybko, a później najlepiej niech od razu ją zabije. Ślizgon intensywnie patrzył jej w oczy, chcąc doszukać się w nich strachu, ale Hermiona hardo uniosła głowę, wyzywająco patrząc mu w oczy. Mógł ją pobić, skrzywdzić, a nawet zabić, ale nie da mu tej satysfakcji! Nie ugnie przed nim karku!
Draco dość brutalnie pchnął ją na ścianę i znów przyłożył różdżkę do jej gardła.
– W tych komnatach obowiązują cię trzy zasady, Granger – warknął, a jego różdżka sunęła w górę i w dół po jej szyi, jakby szukając najlepszego miejsca, by się w nią wbić.
– Zasada numer jeden. Nie wchodzisz mi w drogę. Nie przeszkadzasz mi, gdy pracuję, a tym bardziej, gdy odpoczywam. Jasne?
Hermiona lekko skinęła głową, by dać znać, że zrozumiała. Ta zasada była jej jak najbardziej na rękę. Jeśli o nią chodziło to mogłaby nie oglądać go na oczy nigdy więcej, już nie wspominając o celowym wchodzeniu mu w drogę.
– Zasada numer dwa – jesteś posłuszna. Ja mówię, a ty robisz to, co rozkazałem bez zadawania głupich, wścibskich pytań, z których niestety słyniesz. Nigdy nie odzywasz się niepytana. Dotarło?
– Tak – burknęła nieuprzejmie. Myślałby kto, że kiedykolwiek miałaby mieć ochotę na rozmowę z nim... Nadęty pacan!
– I zasada trzecia. Nie wkurzasz mnie, Granger. Trzymaj swoje gryfońskie zapędy na wodzy
i powściągnij swój wiedźmowaty język, a może uda ci się przeżyć jakiś czas w jednym kawałku. Zrozumiałaś?
– Zrozumiałam – odpowiedziała cicho, woląc go nie drażnić od samego początku.
– I tak pewnie nie raz zajdziesz mi za skórę, o to akurat mogę się założyć – warknął, robiąc krok w tył i chowając swoją różdżkę.
– Nikt ci nie kazał mnie brać jako niewolnicę – mruknęła bardzo cicho, znów nie panując nad emocjami, ale niestety Malfoy miał dobry słuch.
– I już zaczyna pyskować, brudna niewdzięcznica! Chyba szybko pożałuję, że nie zostawiłem cię na pastwę Notta – powiedział  sam do siebie, przechodząc przez salon i znikając za jednymi z dwóch par drzwi, jakie się w nim znajdowały.
Hermiona wciąż stała przy ścianie, oddychając płytko. Nie było tak źle... przynajmniej nie rzucił się na nią od progu. Bała się jednak, co będzie, gdy blondyn wróci.
Nagle gdzieś na korytarzu rozległ się przerażający krzyk. Hermionie zmroziło od niego krew, a zaraz potem rzuciła się do drzwi, by ruszyć na pomoc. Poznała bowiem, że ten wrzask należał do Lavender. To jej przyjaciółka tak przeraźliwie krzyczała. Szarpnęła za klamkę, ale drzwi nawet nie drgnęły. Z rozpaczą i determinacją zaczęła w nie kopać i krzyczeć do Lav, że już do niej idzie... że jej pomoże. Ale było to bezcelowe. Drzwi nie miały zamiaru ustąpić.
Łzy bezsilności płynęły po jej policzkach, a krzyk Lavender nie milknął. Przebijały się przez niego błagania dziewczyny, by ktoś nie robił jej krzywdy. Najwyraźniej jednak jej oprawca nie zamierzał przestać, gdyż Brown wciąż krzyczała. Hermiona waliła w drzwi, modląc się, by jakaś niewidzialna siła pozwoliła jej uratować przyjaciółkę, jednak poza otarciami na dłoniach nic się nie zmieniło. Drzwi pozostawały zamknięte.
Nagle krzyk Lav się urwał, a przerażająca cisza zapadła w całym pomieszczeniu.
Hermiona, szlochając, osunęła się przy drzwiach, domyślając się, jaki los spotkał Lavender.
– Nie mogłabyś jej pomóc. Jeśli trafiła do Notta, nie będzie dla niej ratunku – wzdrygnęła się, gdy usłyszała za plecami zimny głos Malfoya.
– Już lepsza jest śmierć – wyszeptała, a łzy wciąż płynęły po jej policzkach.
– Śmierć nie zawsze jest wyjściem z sytuacji, Granger – burknął, podchodząc i łapiąc ją pod ręce, by podnieść ją z ziemi.
Hermiona wzdrygnęła się, gdy dotknął jej po raz kolejny.
– I co narobiłaś, idiotko? Całe drzwi są teraz w twojej krwi – sarknął, łapiąc za jej okaleczone dłonie.
– Pewnie myślałeś, że będzie w kolorze szlamu? – odpyskowała, wyrywając ręce z jego uścisku.
– Nie minęła nawet godzina, a już mam cię serdecznie dość! Robak! - wrzasnął
– Sam jesteś robakiem! – zawołała z oburzeniem, gdy nagle rozległ się trzask i tuż przed nią pojawił się skrzat domowy.
– Panicz wzywał Robaka? - zapytał usłużnie.
Hermiona poczuła się dość głupio, tym bardziej, że Malfoy nie zareagował na jej słowa, tylko po prostu je zignorował, a mogłaby spodziewać się, że co najmniej da jej w twarz za coś takiego.
– Przygotowałeś dla niej pokój? - zapytał Draco, odchodząc od niej, by usiąść przy biurku.
– Tak, paniczu, szaty też już czekają w łazience – zapiszczał skrzat.
– Dobrze. Idź wziąć kąpiel, Granger, bo na kilka mil śmierdzisz lochem – odprawił ją machnięciem ręki.
Hermiona niepewnie zerkała to na niego, to w stronę drzwi, które jej wskazał.
– Zaprowadź ją, Robaku, a później tu wróć i wyczyść drzwi, które zapaskudziła w bezsensownej walce z nimi – burknął, po czym wyjął kawałek pergaminu i zaczął coś pisać.
Wreszcie ruszyła za skrzatem domowym, który poprowadził ją do drzwi, a dalej - na niewielki korytarz.
– Tu będzie pokój panienki, a dalej łazienka i toaleta – tłumaczył jej skrzat, wskazując poszczególne drzwi, a ona musiała szczerze przyznać, że coś jej tu nie pasowało. Malfoy dał jej własny pokój? Słyszała plotki o niewolnicach śpiących na podłodze przy łóżkach swoich panów.
A on nawet jej nie uderzył, pomimo, że kilka razy pozwoliła sobie wręcz na bezczelność wobec niego. Czyżby szykował dla niej jakąś większa karę? A może woli, by się wykąpała zanim... Nie chciała nawet dopuszczać do siebie takich myśli.
Z ogromną przyjemnością zanurzyła się w wannie ciepłej wody, jednocześnie jej wzrok co jakiś czas uciekał w stronę drzwi. A co jeśli on tu wejdzie? Nie miałaby nawet czym się bronić, chyba, że ktoś uzna mydło za śmiercionośną broń. Łazienka Malfoya była, co by nie mówić, bardzo przyjemna. Biało-zielone kafelki, duża wanna, prysznic i umywalka. Wielkie lustro, w srebrnej oprawie zajmowało prawie całą ścianę. Nie spodziewała się jednak niczego innego. Malfoy przecież słynął z zamiłowania do luksusu. Westchnęła cicho i spróbowała się odprężyć, powtarzając sobie, że gdyby on chciał ją skrzywdzić, to już dawno by to zrobił.
Ten dzień był na tyle koszmarny, że jedynie sen mógł dać jej choć trochę ukojenia. Krzyk Lavender wciąż odbijał się echem w jej głowie. Gdy zamykała oczy widziała twarz Ginny, która krzyczała do niej, by się nie poddawała, jednocześnie nie mając pewności, czy jeszcze się kiedyś zobaczą...
Wyszła z wanny, gdyż zmęczenie powoli ją pokonywało i bała się, że za chwile zaśnie w wodzie. Na małym krzesełku obok spoczywała biała, bawełniana bielizna, oraz zwykła koszula nocna, również biała. Koszula była ziemi i miała długie rękawy. Hermiona żałowała, że w komplecie nie dostała szlafroka, ale i tak była szczęśliwa, że materiał zakrywał prawie całe jej ciało. Ostrożnie wyjrzała z łazienki i zamarła, widząc, jak Draco stoi przy drzwiach na końcu korytarza.
– W twoim pokoju czeka kolacja. Normalnie posiłki będziesz jadała w salonie albo tam, gdzie ci każę. Zaraz po kolacji idź spać – powiedział rozkazującym tonem.
Herm skinęła tylko głową, by pokazać, że zrozumiała. Jednocześnie czuła wielką ulgę, że niczego więcej od niej na razie nie chciał. Jednak nim weszła przez drzwi, które wcześniej wskazał jej skrzat, postanowiła, że musi się tego dowiedzieć.
– Mogę o coś zapytać? – szepnęła cicho, nie za bardzo wiedząc, jak się do niego zwracać.
– Byle szybko! - warknął niecierpliwie z dłonią na klamce do swojego pokoju.
– Co z innymi?
– Zostały niewolnicami jak ty – opowiedział.
– Do kogo należą?
– Wariatka Lovegood trafiła do Goyla. Brown nie pożyje długo, bo wybrał ją Nott. Siostra łasica podobno jest w komnatach Czarnego Pana i nikt nie wie, co się z nią dzieje.
– Dziękuję... - powiedziała, szybko wchodząc do swojego pokoju. Naprawdę była mu wdzięczna za to, że jej odpowiedział.

Dramione Gdy jesteśmy samiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz