Możesz na mnie liczyć

210 11 1
                                    

Kaja

Siedziałam w szpitalu całą noc, moja mama jest bardzo osłabiona i nie wiadomo kiedy ją wypiszą, ale muszę pojechać do mojego tymczasowego miejsca zamieszkania, którym jest dom Bartka i się ogarnąć. Bo zaraz wszyscy będą się mnie bać.

Bartek

Siedziałem razem z Kają w szpitalu. Szczerze mówiąc nie jest za dobrze z jej mamą. Spędziliśmy tam całą noc. Spaliśmy oparci o siebie na krzesłach. To chyba najgorsza noc, ale czułem, że musiałem z nią tam być. Po godzinie 10 doszliśmy do wniosku, że wracamy się przespać i ogarnąć jak to ona zawsze mówi. Kaja wyszła pierwsza, ja musiałem jeszcze skorzystać z toalety, kiedy wyszedłem na zewnątrz usłyszałem kłótnię Kai z jakimś gościem.

-Nie, nie jesteśmy już razem i nigdy nie będziemy. Pogódź się wreszcie z tym!-krzyczała brunetka.

-Ale przemyśl to jeszcze. Nie pamiętasz jak było nam ze sobą dobrze!?-podszedł do niej w skórzanym stroju i złapał za ramię.

-Zostaw ją!-odepchnąłem go po czym Kaja się do mnie przybliżyła.

-O to ten słynny Bartosz Kapustka. Teraz to jest twój nowy chłopak? Wolisz jakiegoś tam piłkarza ode mnie?-aż miałem ochotę mu przywalić.

-Tak jestem jej nowym chłopakiem, masz z tym jakiś problem?- odpowiedziałem, a on nie wiedząc co powiedzieć wsiadł na motocykl i odjechał.

Kaja wtuliła się we mnie. Przez chwilę staliśmy w ciszy.

-Przepraszam cię za niego i dziękuje-powiedziała i wypuściła mnie z uścisku.

-A kto to był?

-Maks mój były, który nie może się pogodzić, że z nim zerwałam bo mnie zdradzał. -powiedziała brunetka zanim wsiedliśmy do samochodu. Po czym odjechaliśmy z parkingu.

Kaja

Głupio mi trochę z powodu tego zamieszania z Maksem. Zawsze był zazdrosny, ale tego się nie spodziewałam po nim. Przez całą drogę milczeliśmy. Po wejściu do domu poszłam do łazienki. Bartek podążył do swojego pokoju. Tak minęło nam pół godziny. Wchodząc do swojego pokoju zobaczyłam, że mam nie odebrane trzy połączenia ze szpitala. Więc jak najszybciej oddzwoniłam. Pod czas mojej rozmowy wszedł Bartek i zobaczył łzy w moich oczach.

-Co się stało?-spytał brunet stojąc nade mną.

-Moja...mama...-nie mogłam wydusić ani jednego słowa. Bartek usiadł koło mnie i przytulił.

-Co z nią?-zapytał.

-Jest...chora, ale dokładnie jeszcze nie wiadomo co z nią jest, ale ta noc może być decydująca.-rozpłakałam się, a Kapustka objął mnie powtarzając na ucho:"wszystko będzie dobrze".

Chociaż nie byłam tego pewna. Nie pojechaliśmy już do szpitala bo powiedziano mi, że i tak nie mogłabym wejść do niej. Nie byłam wstanie niczego robić. Nie chciało mi się już żyć. Siedząc w pokoju znalazłam kawałek szkła. Przybliżyłam je do skóry, odwróciłam rękę i chciałam wykonać jeden, ale za to długi i mocny ruch szkłem po ręce, tak aby była otwarta rana. Niespodziewanie wszedł Bartek.

-Co ty wyprawiasz?!- wyrwał mi z ręki kawałek szkła za nim jeszcze zdążyłam cokolwiek zrobić.

-No...ja...-nie mogłam nic powiedzieć, ale chciałabym żeby wszedł parę minut później. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Widać, że był zły na mnie.

-Bo ja chciałam...

-Co chciałaś?! Problemów się tak nie załatwia! Nie chce ciebie stracić rozumiesz!?-jeszcze nie widziałam go w takim stanie.

-Przepraszam.-po chwili dodałam.- Zaczęło się jak miałam 14 lat, kiedy mój brat i tata zginęli w wypadku. Nie mogłam się z tym pogodzić, a jak się cięłam znikały wszystkie zmartwienia i problemy. Nikt o tym nie wiedział nawet moja mama.

Znowu mnie przytulił, a ja mu obiecałam, że postaram się tego więcej nie robić. Razem poszliśmy się przewietrzyć.

----------------------------------

Po powrocie poszłam się myć, a brunet poszedł do siebie. Nie mogłam się do końca jeszcze ogarnąć, ale wiedziałam że Bartek jest przy mnie. Wyszłam z łazienki brunet siedział na kanapie w salonie odwrócony do mnie plecami.

-Zależy mi na tobie. -powiedział, ale się nie odwrócił. Miałam na sobie koszulę nocną, która miała duży dekolt w koronkę i falbanki na dole. Sięgała mi do kolan. Podeszłam do niego.

-Na prawdę?-zapytałam stojąc obok.

-Tak i nie chcę, żebyś się cięła. Twoja mama na pewno jest taka  silna jak ty i wygra z chorobą.-powiedział po czym wstał, spojrzał się na mnie. Podszedł. Staliśmy tak blisko siebie, jak w tedy gdy się przewróciłam o próg, a te spojrzenie, to samo co za pierwszym razem. -Mogę?-spytał przybliżając się coraz bliżej. Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam, już miał się spełnić mój sen lecz zadzwonił telefon Kapustki. To trener, ale brunet rozłączył się i przybliżył swoje usta do moich. Trwało to chwilę bo tym razem zadzwonili do mnie, ale  ze szpitala.

-Tak słucham?-zaczęłam.

-Dobry wieczór czy mogłaby pani przyjechać do szpitala?

-A co się stało?-zapytałam z przerażeniem w głosie i znowu miałam łzy w oczach.

-Przepraszam, ale to nie jest rozmowa na telefon.

-Dobrze będę za trzydzieści minut.-rozłączyłam się, a Bartek podszedł do mnie i przytulił.

----------

Pół godziny później byliśmy już na miejscu. Wszyscy lekarze chodzili z jednego końca na drugi koniec  korytarza. Nikt nic nie chciał powiedzieć tylko Kapustka był przy mnie cały czas.

-Poczekaj tu na mnie pójdę po coś do picia.-powiedział Bartek . Jak powiedział to i tak zrobił.

Bartek

Jestem z siebie dumny, że w końcu powiedziałem Kai, że zależy mi na niej. Przy automacie z kawą spotkałem lekarza prowadzącego mamy Kai.

-Dobry wieczór. Jestem mężem córki Pani Kot. Co jest z moją mamą?-musiałem skłamać, żebym mógł się dowiedzieć po co mieliśmy przyjechać.

-No więc nie jest dobrze. Pana mama ma guza mózgu.-mówił zaglądając w karty pacjentów.

-Więc nie da się nic więcej zrobić?-zapytałem chociaż znałem odpowiedź.

-Niestety przykro mi.

-Dobrze, ale proszę na razie nie mówić tego mojej żonie.-lekarz przytaknął ja wziąłem napoje i poszedłem do Kai nie wiedząc jak mam jej to przekazać i jak to zniesie.

Kocham || B.Kapustka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz