{01}

75 9 4
                                    

Serdecznie pozdrawiam dziewczyny z Twittera, które zmotywowały mnie do dokończenia tego rozdziału. ♡🍑
Jeśli mogłabym prosić, napiszcie w komentarzach czy taka długość Wam odpowiada, czy lepiej żeby były krótsze. :)

××××××××××××××××××××

-1379 słów-

Przemierza szkolny korytarz spóźniona na lekcje, jednak nie ma zamiaru się spieszyć. Z wielką dokładnością przygląda się ciemnożółtym ścianom, które już dawno straciły swój mocny odcień. Zmierza w kierunku sali z numerem 238 i na samą myśl lekcji, ze znienawidzoną nauczycielką chemii, żałuje, że w ogóle wyszła dzisiaj z domu. Nieco zdyszana dociera pod odpowiednie drzwi i otwiera je ostrożnie. Nie fatyguje się żeby przeprosić za nieznaczne spóźnienie; od razu idzie na koniec sali do swojej ławki i rzuca torbę na stół. Miejsce obok niej jest puste, świetnie.

- Samantho Ward, czyżbyś o czymś nie zapomniała? - w pomieszczeniu roznosi się skrzekliwy głos Pani Crow.
To chyba jedyna nauczycielka, której tak pasuje nazwisko.*
- Nie sądzę - odpowiada z przekąsem.
- Mam Ci przypomnieć czy sama łaskawie to powiesz?
- A no tak, wyjątkowo okropnie dzisiaj Pani wygląda - mówi rozbawiona i krzyżuje ręce na piersiach.
Kilka osób w klasie śmieje się, co zakłóca panującą ciszę. Nikt inny nie odważyłby się rozmawiać w taki sposób z tą nauczycielką, ale nie Sam. Ona jest zupełnie inna.
- Wypraszam sobie! - syczy oburzona. - Marsz do dyrektora! Dostajesz też uwagę do dziennika!

Sam zabiera swoje rzeczy i w drzwiach macha do klasy na pożegnanie. Udaje się do biura dyrektora tak, jak zarządziła nauczycielka. Nie przejmuje się tą wizytą - dosyć często tutaj bywa. Puka trzy razy i lekko uchyla drzwi, po czym siada na krześle przed biurkiem.
- Dzień dobry - mówi Sam z uśmiechem. - Wizyta jak co poniedziałek.
- Co tym razem zrobiłaś Pani Crow? - śmieje się dyrektor i rozsiada w swoim fotelu obrotowym.
- Weszłam spóźniona do klasy i nie przeprosiłam, a potem powiedziałam, że wygląda dziś naprawdę źle.
Dyrektor wzdycha ciężko po czym spogląda na Sam:
- Spróbuj następnym razem się z nią jakoś dogadać dobrze?
- Postaram się, ale nie obiecuję. Do widzenia - wstaje i wychodzi z gabinetu.

Poniedziałkowy poranek nigdy jej nie służy. Idąc w kierunku damskiej łazienki, ziewa przeciągle. Błaga w duchu aby nie spotkała żadnej nieproszonej osoby, ale jak na zawołanie spostrzega Troy'a McFuller'a - jej byłego chłopaka - wchodzącego do szkoły. Przyśpiesza kroku, jednak nie dana jest jej samotność.
- Sam! Poczekaj! - krzyczy chłopak zza jej pleców, ale ona nawet się nie odwraca, uparcie dążąc do łazienki.
Przystaje dopiero gdy czuje obcą rękę na ramieniu.
- Czego chcesz McFrajerze? - warczy zirytowana. Dlaczego on mi nie da spokoju?
- Uwielbiam gdy się wściekasz, jesteś wtedy taka słodka - uśmiecha się promiennie, co jeszcze bardziej denerwuje Sam. - Wiem, że nadal mnie kochasz i chcesz do mnie wrócić, widzę to w Twoich oczach skarbie.
- Tak? A ja uwielbiam dźwięk gdy zamykasz swoją wkurzającą buźkę, więc rusz stąd swoje cztery litery i nie zawracaj mi więcej głowy.
Sam wchodzi do łazienki trzaskając za sobą drzwiami. Nie interesuje jej nawet to, że nadal trwa lekcja, a ona powinna siedzieć na chemii. Zamyka się w jednej z kabin i siada na zamkniętej toalecie. Wyciąga telefon i dzwoni do swojej, nieobecnej dzisiaj, przyjaciółki. Sam denerwuje się gdy słyszy głos automatycznej sekretarki. Najlepszy poniedziałek na świecie! Postanowiła więc udać się pod salę matematyczną, gdzie po przerwie powinna mieć zajęcia.

Dzwoni dzwonek, a chwilę później na korytarzu roi się od licealistów. Każdy wita się z Sam uśmiechem lub machnięciem ręki aż w tłumie dostrzega swoją drugą przyjaciółkę. Chodzą razem do klasy, ale wcześniej jej nie zauważyła, może to dlatego, że byłaś zajęta kłótnią ze starą jędzą, podpowiada jej rozum. Szybko podbiega do niej i tuli na powitanie. Plotkują chwilę o sytuacjach z ostatnich dni, a po dzwonku wchodzą za nauczycielem do klasy.

Never be like you ✖Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz